Rozmowa z prof. Elżbietą Mączyńską, prezesem Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.
Polskie Towarzystwo Ekonomiczne jest zaangażowane już od dziewięciu edycji angażuje się w Konkurs o Tytuł „Pracodawca Godny Zaufania” – gdzie partnerem jest również Instytut Staszica. Jakie Pani widzi zmiany w postrzeganiu relacji pracowników i pracodawców właśnie przez ten okres?
Po pierwsze, chciałabym bardzo pogratulować organizatorom i pomysłodawcom konkursu. Problemem, który teraz narasta i staje się coraz większą barierą rozwoju społeczno-gospodarczego w Polsce jest kwestia zaufania. Z badań prowadzonych przez PAN i inne ośrodki wynika, że pod względem zaufania, jakie mamy nawzajem do siebie,, do pracodawców i pracodawców do nas sytuujemy się w dole rankingu, a zaufanie jest smarem dla biznesu. Jeśli nie ma zaufania to biznes kuleje i rosną koszty transakcyjne. Przy braku zaufania trzeba nasilać kontrolę i ponosić nakłady, które nie występują. jeśli jednostki funkcjonuą na zasadzie wzajemnego zaufania. Pracodawca godny zaufania oznacza, że pracownik ma zapewniony nie tylko dochód – bo młodzi ludzie coraz mniej kierują się wielkością zarobków, a coraz bardziej warunkami pracy i możliwościami rozwoju oraz poszanowania i głodności w pracy. W związku z tym pracodawca godny zaufania to taki, który to wszystko gwarantuje. Czyli gwarantuje: należyte wynagrodzenie zgodne z wysiłkiem fizycznym i intelektualnym pracownika, gwarantuje rozwój pracownika a w ślad z tym awans, uczenie się, gwarantuje edukację. Taki pracodawca doświadcza efektu zwrotnego: pracownik jest skłonny być lojalnym, maksymalnie wykorzystywać swój potencjał dla swojej pracy. Trzeba, aby pracodawca umiał wykorzystać kreatywność ludzi, a to jest niemożliwe bez odpowiedniego potencjału zaufania.
Jak zdaniem Pani Profesor pracownik był postrzegany przez pracodawcę dziesięć lat temu, a jak jest obecnie?
Bardzo dużo się zmienia na lepsze. Po pierwsze, zmienia się rynek pracy. Im większy poziom bezrobocia, tym bardziej pracodawca może sobie pozwolić na niewłaściwe traktowanie pracowników. To działa jednak na krótka metę i tylko niemądry pracodawca tak postępuje. W tej chwili poprawa na rynku pracy i przechył w kierunku rynku pracowników sprawia, że pracodawcy bardziej dbają o holistyczne podejście do pracowników. Nie tylko chodzi o to, aby mogli zarabiać, ale żeby mogli się rozwijać i liczyć na godne traktowanie. A godne traktowanie sprzyja kreatywności i myśleniu przyszłościowemu oraz poprawie produktywności pracy. Nowe pokolenie, które wchodzi na rynek pracy, zmienia akcenty, coraz więcej dba o równowagę między życiem prywatnym a pracą. Na szczęście zanika tak charakterystyczne dla początku transformacji zjawisko „korpoludków”, czyli ludzi, którzy siedzieli w korporacji po dwanaście godzin i mieli ograniczone możliwości prywatnego spędzania czasu. Jest to korzystne i dla pracodawcy, bowiem pracownik zmęczony nie jest w stanie dobrze pracować. Na Zachodzie niektóre, co bardziej świadome przedsiębiorstwa dają pracownikom jeden dzień wolny, na przykład piątek, pod warunkiem, że w nowym tygodniu przyniosą jakieś pomysły, podzielą się kreatywnym czy krytycznym spojrzeniem na to, co się w przedsiębiorstwie dzieje – po to, by wprowadzić potrzebne zmiany na lepsze.
Jakie kompetencje wśród pracowników będą miały znaczenie za 5-10 lat?
To zależy, w jakich obszarach. Mamy co czynienia z tak zwaną czwartą rewolucją przemysłową. Czwórka wynika z tego, że symbolem pierwszej była maszyna parowa, a pojawienie się maszyny parowej spowodowało przewrót – przejście od feudalizmu do kapitalizmu. Symbolem drugiej jest żarówka, czyli z wielu pary przeszliśmy do wieku elektryczności na przełomie XIX i XX wieku, a symbolem trzeciej rewolucji jest komputer z połowy ubiegłego wielu. Teraz mamy do czynienia z czwartą rewolucją przemysłową, której symbolem jest sztuczna inteligencja. Sztuczna inteligencja polega na połączeniu twardego potencjału technicznego, na przykład komputera, z potencjałem cyfrowym – portale, aplikacje i technologiami biologicznymi łącznie z technologiami wszczepialnymi. To oczywiście rzutuje na rynek. Symbolem czwartej rewolucji przemysłowej jest sztuczna inteligencja czyli robotyzacja, ale inna, niż znana nam wcześniej, bo tamta nie uwzględniała biologicznego potencjału. Czwarta rewolucja będzie powodowała głębokie zmiany na rynku pracy i także głębokie zmiany co do rodzaju działalności. Najwięcej szans będą miały zawody kreatywne ukierunkowane na głębokiej umiejętności programowania i znajomości technik cyfrowych. Proste powtarzalne czynności będą coraz bardziej zastępowalne przez roboty. Doświadczenie wskazuje, że nowe przełomy technologiczne powodują, że nie ubywa miejsc pracy i zawodów a przybywa bo pojawiają się nowe. To wymaga czasu. Na pewno należy się przygotować na perturbacje na rynku pracy. Z doświadczeń i analiz wynika, że pracodawcy coraz bardziej cenią możliwość umiejętności przyszłościowego, kreatywnego myślenia. Widziałam taką analizę, gdzie coraz bardziej na wyższych szczeblach cenieni są absolwenci filozofii. Na początku są trochę zagubieni w biznesie, ale z czasem okazuje się, że potrafią zidentyfikować trendy, które umożliwiają przedsiębiorstwu szybszą reakcję na zmiany, a tym samym wyższy poziom konkurencyjności.
Jak Pani Profesor zdefiniuje deficyt pracowników z którym zmagamy się w Polsce?
To jest zjawisko przejściowe i ten deficyt będzie się zmniejszał wraz ze zwiększonym stopniem robotyzacji. Coraz więcej przedsiębiorstw interesuje się programami komputerowymi, aplikacjami, portalami, które chce wykorzystać w swojej działalności, a to pozwala na zmniejszenie zatrudnienia. Dotyczy to nawet poziomu sprzątaczki – wiadomo że już wymyślono zdalnie sterowane odkurzacze. Nie ma powodów do radości, że jest niskie bezrobocie i pracodawcy mają teraz więcej problemów ze znalezieniem pracowników należycie wykwalifikowanych. Na to wszystko nakłada się bowiem niska aktywność zawodowa w Polsce. Mamy niskie wskaźniki zatrudnienia, relacji między tymi, którzy pracują, a tymi, którzy są w wieku zdolności do pracy – niższe, niż inne kraje, bogatsze od nas i wyżej rozwinięte. Więc oczywiście to stanowi problem dla pracodawcy.
Jak sobie poradzić z tym wyzwaniem?
Ważne jest sprowadzanie pracowników zza granicy i przeciwdziałanie emigracji naszych pracowników albo wręcz ściąganie Polaków z zagranicy. To wymaga przekonania pracownika, że jego praca będzie należycie doceniona, a on sam należycie traktowany. Tylko, że rozwiązania polegające na sprowadzaniu tańszych pracowników zza wschodniej granicy to też są rozwiązania protezy, bo ci pracownicy mogą się przemieścić do innego kraju, gdzie dostaną inne, lepsze warunki. Dlatego trzeba dbać o rozwijanie własnego potencjału i technologii pracooszczędnych.
Państwo ma tu rolę do spełnienia poprzez regulacje, pracodawca – poprzez elastyczne systemy pracy. Kobiety można uaktywnić m.in. poprzez lepszą opiekę żłobkową i przedszkolną albo poprzez elastyczny czas pracy. Niestety, ciągle jest za mało elastycznych form zatrudnienia. I państwo ma tu coś do zrobienia, i pracodawca, ale i sami ludzie, potencjalni pracownicy. Nowe technologie temu sprzyjają, bo umożliwiają telepracę, pracę w domu, podział pracy na różne odcinki, decentralizację itd.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Radosław Konieczny.