Felieton to forma publicystyczna, która rzadko kiedy wytrzymuje próbę czasu. Trudno jest bowiem pisać o sprawach istotnych hinc et nunc w taki sposób, by komuś chciało się przeczytać to za kilka miesięcy, nie mówiąc już o kilku latach. A po felietony sięga się nie po to tylko, by rozkoszować się zręcznością stylu, lecz dla emocji. Felieton, który jest stylistyczną perełką, lecz spływa po czytającym jak woda po kaczce, jest złym felietonem.
Andrzej Malinowski, prezes Pracodawców RP, od kilku lat stale gości na łamach „Rzeczpospolitej”. Teraz, nakładem Fijorr Publishing, ukazał się wybór cotygodniowych felietonów. Należy lojalnie ostrzec, że nie będzie to trafiony gwiazdkowy prezent dla polityka, niezależnie od partyjnej barwy. Szef Pracodawców pokazuje bowiem, jak bardzo najeżona jest absurdami polityka gospodarcza Trzeciej Rzeczypospolitej i w jakim stopniu deklaracje rozjeżdżają się z działaniami. Gdyby polityczne obietnice składane przedsiębiorcom stawały się prawem, nasz biznes mógłby czuć się niczym w przedsionku raju. Tymczasem bez przerwy boryka się z problemami w postaci niekonsekwencji, niespójności przepisów czy – to temat szczególnie bliski Instytutowi Staszica – nadregulacji.
O niektórych sprawach, będących przedmiotem felietonów, zdążyliśmy zapomnieć, niektóre doczekały się szczęśliwego finału, inne nadal są utrapieniem firm. Książka Andrzeja Malinowskiego jest swoistą kroniką zmagań polskich przedsiębiorców z absurdami. I w tym sensie felietony autora wytrzymują próbę czasu: batalia o to, by politycy zaczęli słuchać przedsiębiorców, a nie upajać się tym, co przedsiębiorcom deklarują, trwa od trzech dekad i trwać będzie…
Radosław Konieczny