Jednym z kryteriów sprawdzenia, czy człowiek roszczący pretensje do bycia osobą kulturalną i wykształconą faktycznie za taką może się uważać, jest kontekst, w jakim używa słowa „średniowiecze”. Nie jest to powodem do satysfakcji (nawet złośliwej), lecz znakomita większość naszych polityków ten test oblewa. Może gdyby sięgnęli po książki Judith Herrin o wczesnym średniowieczu, zmieniliby zdanie. Po wydanym kilka lat temu „Bizancjum”, teraz do rąk czytelników trafiła „Rawenna”.
W końcu piątego wieku rzymskie imperium ostatecznie upadło, potem nastały wieki barbarzyńców (przynajmniej na zachodzie Europy), aż renesans wydobył świat z tysiąclecia mroków. Tak wygląda tak zwana „wiedza powszechna”. Co poniektórzy wskażą jeszcze na późne średniowiecze z jego katedrami i trubadurami. Ale wcześniej? Wcześniej puszcze, dzikie plemiona i całkowity upadek.
„Rawenna” jest obrazem kilku wieków z dziejów miasta i egzarchatu. Pokazuje, że umowna data 476 n.e. jako data końca starożytności i przerwania ciągłości rzymskiej cywilizacji jest datą nader umowną. Odesłanie do Konstantynopola cesarskich insygniów paradoksalnie było znakiem ciągłości Rzymu, którego tradycję płynnie przejęło cesarstwo wschodnie. Wszak Bizantyjczycy i Bizancjum to termin dziewiętnastowieczny, a oni sami aż do piętnastego wieku nazywali siebie samych Rzymianami. Nie zakończyło ery rzymskiej również na Zachodzie. W realiach dwudziestego pierwszego wieku jesteśmy przyzwyczajeni, że współcześni barbarzyńcy nie tyle chcą przejąć kulturę silnego państwa, co najwyżej pożywić się na jego systemie socjalnym. Tak zwani barbarzyńcy, którzy złożyli z tronu Romulusa Augustulusa, recypowali rzymskie tradycje, zwyczaje, system prawny – oczywiście z wieloma modyfikacjami. „Barbarzyński” Teodoryk mógłby być wzorem dla niejednego „oświeconego” władcy.
Rawenna była jednym – bynajmniej nie jedynym – pomostem między tradycjami z lat świetności Rzymu a nowymi czasami. W obszarze władzy i administracji oraz w obszarze kultury i nauki. Niestety, ogromna część spuścizny tych wieków już nie istnieje, dlatego skazani jesteśmy na wtórne świadectwa.
Książkę Judith Herrin czyta się jak fascynującą opowieść o polityce i losach Europy. Naprawdę, znakomita to odtrutka na brednie o średniowieczu, wygłaszane przez niedouczonych posłów i infantylnych publicystów.
Judith Herrin: Rawenna: stolica Imperium, tygiel Europy. Poznań, Rebis, 2021.
(asm)