U początków encyklopedii

Browse By

Wśród przedmiotów (szeroko pojętych), które uśmiercił cyfrowy wiek dwudziesty pierwszy, jest i encyklopedia, rozumiana jako książkowe kompendium wiedzy. Owszem, wychodzą jeszcze nieliczne podręczne leksykony i małe encyklopedie, ale czas wielkich syntez wiedzy minął. Dr Paweł Majewski z Uniwersytetu Warszawskiego zajmuje się encyklopedycznymi pierwocinami, od starożytności do wczesnej nowożytności. To raczej omówienie wybranych dzieł, niż próba syntetycznego podejścia do dziejów encyklopedii.

Pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno, bo dwie dekady temu, numer jeden w dziedzinie polskich encyklopedii, czyli PWN, wydawał trzydziestotomową „Wielką encyklopedię”, a poznańskie wydawnictwo Kurpisz pokusiło się o polską, aż pięćdziesięciotomową edycję Britanniki! Wystarczyło kilkanaście lat, a przyzwyczailiśmy się do tak szybkich zmian rzeczywistości, że książka, która dawniej służyła całemu pokoleniu, po roku czy dwóch straciłaby – przynajmniej w naszych oczach – na wartości.

Ale nie tylko dostęp do świeżych i stale uaktualnianych (inna sprawa, na ile wiarygodnych) informacji sprawił, że encyklopedia po dwóch tysiącach lat schodzi z kulturowej sceny. Nie zadowala nas już synteza wiedzy, bo wierzymy, że dzięki oceanowi informacji w Internecie mamy dostęp do całej wiedzy, nie do jej summy bądź wycinka. W tym przypadku wiara i racjonalizm drastycznie się rozchodzą, jednak nie łudźmy się: czas wielotomowych kompendiów minął. Nie tylko zresztą encyklopedii. W Zakładzie Informacji Naukowej Biblioteki Narodowej, w podziemiu znajdują się regały z drukowanymi katalogami wielkich bibliotek: ponad dwieście tomów alfabetycznego katalogu książek paryskiej Biblioteki Narodowej, kilkusettomowy katalog British Library i szczytowy chyba wysiłek ery przedinternetowej – 754 olbrzymie tomy centralnego katalogu książnic USA i Kanady. W porównaniu z tym nawet 82-tomowa, pięknie wydana i bogato ilustrowana hiszpańska „Enciclopedia universal ilustrada europeo-americana” wydaje się krasndoludkiem.

Majewski nie ogranicza się do – nomen omen – encyklopedycznego omówienia najważniejszych dzieł, od „Historii naturalnej” Pliniusza poczynając, ale stara się zajrzeć do warsztatu pracy uczonych, przyjrzeć się porządkowi, w którym układali swoje dzieła, ich stosunkowi do wiedzy, do źródeł. Niezbyt fortunnie stara się wyraźnie rozgraniczyć słowniki (jako zbiory definicji) od encyklopedii (jako zbiorów wiedzy) – część nowożytnych wydawnictw encyklopedycznych łączy te dwie funkcje, jak np. wspomniana hiszpańska encyklopedia wydawnictwa Espasa czy klasyczne słowniki encyklopedyczne Larousse’a. Nowożytne encyklopedie odchodziły od ambicji odzwierciedlenia rzeczywistości w określonym porządku na rzecz służenia informacją. Dla starożytnych i średniowiecznych uczonych rozdzielenie tych dwóch kwestii byłoby niedorzeczne.

Jako punkt odniesienia dla nowożytnego encyklopedyzmu autor przyjmuje Wielką Encyklopedię Francuską. W skromnej opinii autora niniejszej recenzji to błąd. Encyklopedia Diderota była wydarzeniem kulturowym, ideologicznym, politycznym – znacznie bardziej, niż naukowym, chociaż oczywiście w jej opracowaniu brali udział, oprócz kompilatorów w rodzaju Jaucourta, również wybitni uczeni. Kilkadziesiąt lat wcześniej lipski wydawca Johann Heinrich Zedler postawił sobie za cel skompilowanie „słownika słowników”, co dało efekt w postaci „Grosses vollständiges Universal-Lexicon” w 68 tomach in folio. Z tego mrowia informacji korzystają uczeni do dziś, skoro dzieło doczekało się i reprintu, i umieszczenia go w sieci. A jeszcze wcześniej włoski franciszkanin Vincenzo Maria Coronelli porwał się z motyką na słońce, planując (samodzielnie!) wydanie alfabetycznej encyklopedii, z której ostatecznie wyszło pierwsze siedem tomów. Historia encyklopedii jest zbyt złożona, by można było łatwo wyznaczać „przełomy”. Wszak i słynna Britannica zaczynała od skromnego, trzytomowego wydania.

Książka Pawła Majewskiego jest interesująca i dla historyka nauki, i dla historyka kultury. Bowiem historia encyklopedii to historia prób definiowania świata, ogarnięcia tego, co poznawalne. Stopniowo, w miarę rozszerzania zakresu poznawanej przez człowieka wiedzy, zrezygnowano z prób opisywania wszystkiego, wracając niejako do początków – do systematyzowania tego, co o świecie wiadomo. Czy era Internetu i wielkiego śmietnika wiedzy w postaci Wikipedii spowodowała, że takie systematyzowanie też stało się niepotrzebne? Wręcz przeciwnie, ale do tego przyznajemy się niechętnie.

Paweł Majewski: Matykora: wczesna historia encyklopedii. Warszawa, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, 2022.