Prób ujęcia historii w pewne określone reguły czy też opisania jej za pomocą mechanizmów stosowanych w naukach ścisłych jest wiele. O ile z faktami trudno dyskutować, to możliwości ich interpretacji są nieskończone. Książka Turchina to kolejna próba usystematyzowania zjawisk historycznych – przez pryzmat imperiopatozy, czyli upadku imperiów. W sporze, czy dynamikę historii nadają zbiorowości, czy też wybitne jednostki, autor zdecydowanie opowiada się za pierwszą opcją.
„Wojnę i pokój, i wojnę” traktować lepiej w kategorii intelektualnej gimnastyki, ciekawej próby interpretacji historii, niż w kategorii naukowych opracowań. Ciekawej – bo pozbawionej tego prostackiego rysu, jaki cechuje niejedno polskie opracowanie. Słynne, a raczej osławione „Chamstwo” (można je zilustrować sceną z „Bruneta wieczorową porą”, w której nauczycielka powtarza w kółko o dziedzicu nalewającym wódkę i rozpijającym pańszczyźnianych chłopów), ale także zabawne w swoich naukowych pretensjach „Fantomowe ciało króla” Jana Sowy. Przypomnę – ta ostatnia książka narobiła szumu kilka lat temu. Autor przedstawia najpierw jako niezwykłe odkrycie fakt, że Rzeczpospolita po upadku Jagiellonów była słabo funkcjonującym państwem, w którym magnackie latyfundia stawały się quasi-samodzielnymi państwami (wiedza z podręcznika dla szkoły podstawowej), a potem próbuje usilnie postawić znak równości między brytyjską kolonizacją Indii a polską „kolonizacją” Rusi Czerwonej.
Na tym tle książka Petera Turchina wypada znakomicie. Odczytywanie historii przez losy imperiów nie jest próbą wymyślania jej na nowo. Jest próbą usystematyzowania i nazwania zjawisk. Słowem-kluczem jest tu kliodynamika – termin ukuty przez autora na określenie stałych cykli historii. Zdaniem Turchina, warunkiem koniecznym powstawania imperiów jest zdolność społeczeństwa do wspólnego działania, zaś najwyższy poziom tej współpracy występuje w kontekście konieczności obrony przed wspólnym wrogiem. Przyczyny upadku imperiów są zaś przede wszystkim wewnętrzne, z pogłębiającymi się nierównościami społecznymi na pierwszym miejscu. Można się zgadzać z taką wizją, można ją kwestionować (wydaje się bowiem, że autor nie docenia roli czynników zewnętrznych zarówno w powstawaniu, jak i w upadku imperiów), ale jakże sztubacko w jej kontekście wypada „koniec historii” Fukuyamy.
Książkę warto przeczytać. Dobrze udokumentowana, dobrze napisana, skłania do refleksji i budzi kontrowersje – a to wszak cecha wartościowej pozycji.
Peter Turchin: Wojna i pokój, i wojna: jak powstają i upadają imperia. Warszawa, Wydawnictwo WEI, 2022.
(asm)