Cyberwojna i ropa – Władysław Stasiak w BBN

Browse By

Jako pierwsi przedstawiamy fragment książki Wiktora Świetlika, współzałożyciela Instytutu Staszica „Polska Stasiaka” poświęcony nieżyjącemu politykowi i urzędnikowi, byłemu szefowi Kancelarii Prezydenta RP,  BBN i MSW Władysławowi Stasiakowi

Kiedy przegląda się zdjęcia z okresu urzędowania Stasiaka w BBN, uderza spora liczba fotografii zrobionych podczas podróży zagranicznych. Podczas wizyty w Bośni i Kosowie Stasiak i Polko pomagają w transporcie chorego samolotem wojskowym. Z Kosowa Tadeusz Budzik (pojechał, ponieważ sporą część polskiego kontyngentu stanowili policjanci) zapamięta wizytę w domu Serba objętego wojskową ochroną w Mitrowicy, mieście, gdzie wciąż dochodziło do walk między kosowskimi Albańczykami i Serbami, w których ranni zresztą bywali też nasi żołnierze z sił pokojowych. Właściciel był ochraniany przed wrogimi sąsiadami. – Po domu biegała masa dzieci. Człowiek koło czterdziestki uświadamiał, jakie rzeczy są ważne. Był szczęśliwy, że polskie wojsko go chroni, że ma kawałek sera i czasem prąd. Posadził nas do tego sera, podał kawę, a rakiję uroczyście nalał do kieliszków. Podpalił alkohol, by pokazać, że dobry. Wiedzieliśmy, że dla Stasiaka to problem. Umoczył usta, by nie obrazić gospodarza. Ten to zauważył, zrozumiał i myślę, że to docenił relacjonuje generał.

Równocześnie na scenie międzynarodowej pojawiają się zagrożenia, z którymi wcześniej nie miano do czynienia, a przynajmniej kompletnie się nimi nie przejmowano. Rozwój technologii informatycznych i przenoszenie kolejnych funkcji administracji i komunikacji do sieci tworzą wymarzone warunki rozwoju dla pojęcia, które stanie się modne po rosyjskiej aneksji Krymu i wywołaniu wojny na wschodzie Ukrainy: „wojna hybrydowa”.

Oczywiście nie wytworzyła się ona w 2014 roku. Podobne działania, destabilizujące, ale bez otwartego masowego konfliktu zbrojnego, ZSRR prowadził od swojego zarania. Teraz jednak pojawiło się nowe narzędzie walki. Dziś kwestia cyberbezpieczeństwa jest oczywista nawet dla niedużej firmy, ale wówczas traktowana była przez wielu jako jakaś „przyszłościowa mrzonka”. I to pomimo że wiosną 2007 roku ofiarą bardzo skutecznego ataku hakerskiego ze strony kremlowskich agentur pada Estonia. Usunięcie z centrum Tallina pomnika żołnierzy sowieckich wywołuje konflikt z putinowską Rosją. Najpierw wybuchają zamieszki z udziałem młodzieży pochodzenia rosyjskiego. Całą noc z 26 na 27 kwietnia w Tallinie toczą się walki uliczne z policją. Równocześnie w Moskwie zamaskowani uczestnicy „spontanicznej” demonstracji, przy bierności milicji, atakują ambasadę estońską. Do gry wchodzą także hakerzy z organizacji Nasi, przedstawiającej się jako niezależna, ale jednoznacznie kojarzonej z Kremlem. Atak trwa trzy tygodnie, a jeden z najlepiej zinformatyzowanych wówczas krajów cofa się, wedle słów izraelskiego eksperta do spraw bezpieczeństwa Gadi Evrona, do czasów kamienia łupanego. Poblokowane są serwery informacyjne, pada komunikacja między ministerstwami, nie działają dwa największe banki, utrudnione jest nawet funkcjonowanie szkół publicznych i komunikacji. Prezydent Toomas Hendrik Ilves powie potem: „W obecnych czasach nie potrzeba pocisków, żeby zniszczyć infrastrukturę. Można to zrobić on-line”.

W Polsce – dużo mniej zinformatyzowanej wówczas jeszcze niż Estonia – traktowane to jest jako jakaś opowieść science fiction z drugiego końca świata. Ale nie przez wszystkich. Już podczas pierwszego pobytu w BBN, jeszcze przed atakiem na Estonię, czyli momentem, który przeniósł kwestię cyberwojny ze świata science fiction do „tu i teraz”, Stasiak zleca analizy określające potencjalne straty w wyniku cyberataku i środki przeciwdziałania. Szef BBN ma jednak także inną refleksję, którą zresztą podziela jego szef. Ten atak pokazuje, że Putin się nie zatrzyma. Kolejne odprężenia z USA tylko go wzmacniają, a następny duży atak na ten czy inny kraj to kwestia czasu. Długo czekać nie trzeba. Szesnaście miesięcy po cyberataku na Estonię, tym razem nie na północnym skraju, a południowym europejskiej części Rosji zamiast algorytmów do boju ruszą czołgi.

Wcześniej dochodzi jednak do kilku innych bardzo ważnych podróży zagranicznych, w tym wizyty w Iraku, z którego ma wkrótce wyjechać większość polskich żołnierzy. Wizyta odbywa się w marcu 2008 roku, niemal dokładnie pięć lat po tym, jak polski kontyngent wziął udział najpierw w walkach z reżimem Saddama Husajna, a potem w tak zwanej misji stabilizacyjnej, czyli zaprowadzaniu porządku, co okazało się zresztą dużo trudniejsze i mniej zwycięskie niż wcześniejsza wojna. Podczas wizyty Stasiak zawiera nową znajomość z jedną z najważniejszych postaci polityki światowego bezpieczeństwa, generałem Davidem Petraeusem – dowódcą Sił Wielonarodowych, późniejszym dowódcą amerykańskiego kontyngentu w Afganistanie, a jeszcze potem szefem CIA. W 2007 roku magazyn „Time” umieścił go na trzydziestym trzecim miejscu najbardziej wpływowych światowych dowódców wojskowych lub rewolucjonistów.

Stasiak, jadąc na spotkanie z Petraeusem, wnikliwie studiuje jego sylwetkę, ale podczas spotkania zaskakuje go jednak wiedza, którą to Petraeus ma na jego temat. Zapytany o to, z rozbrajającą szczerością wskazuje na dwie kartki A4 i mówi: „A to mi CIA na pana temat przygotowało”. Petraeus opracowuje dla polskiego gościa pełną prezentację, podczas której omawia sytuację, gdzie toczą się walki i z kim. Zbliża ich wspólne zainteresowanie historią wojskowości. Stasiak jednak jest w Iraku nie po to, by zawierać ciekawe znajomości. Według jednego z ówczesnych najbliższych współpracowników rozmowa schodzi na temat odbudowy Iraku i tego, jak Polska może wziąć w niej udział, uwzględniając nasz istotny udział w operacji irackiej sprzed pięciu lat, a także późniejszej misji, podczas których straciliśmy dwudziestu ośmiu żołnierzy, a ponad stu pięćdziesięciu podobno zostało rannych (dane dotyczące rannych nie są ujawniane). Mówiąc krótko, jak Polska może skorzystać na odbudowie ogromnego, kiedyś bogatego kraju o wielkich aspiracjach. Wedle wspomnianej relacji polski minister początkowo pyta o kwestie związane z wydobyciem czy transportem irackiej ropy, co Amerykanin szybko ucina – ten temat to domena USA i nie będzie tu „partnerstw”, ale za to są inne obszary.

www.prezydent.pl