W pierwszej części mojej analizy zająłem się celami produkcyjnymi polskiego przemysłu zbrojeniowego w kontekście obecnej sytuacji geopolitycznej. Ich osiągnięcie, rzecz jasna, nie będzie możliwe bez kolejnych kluczowych elementów sukcesu każdego projektu tj. należytego finansowania oraz efektywnego zarządzania procesami badawczymi i produkcyjnymi. Niestety, te aspekty zdawały się być piętą Achillesową polskiego przemysłu zbrojeniowego w ostatnim ćwierćwieczu i dopiero de facto od ostatecznej jego konsolidacji w ramach PGZ w 2015 roku możemy mówić o pewnej sanacji.
Do prowadzenia wojny potrzebne są trzy rzeczy: pieniądze, pieniądze i pieniądze
Napoleon Bonaparte
Korzyści wynikające z integracji, m.in. koszty marketingowe, zwiększenia przepływu informacji, cięcia niepotrzebnych kosztów, w tym administracyjnych, są oczywiste i nie ma potrzeby szerzej ich tu omawiać. Zdecydowana większość światowych koncernów zbrojeniowych wypracowała w tym obszarze godne naśladowania wzorce.
Zdecydowanie ciekawsze od strony prakseologicznej wydają się kwestie związane z należytym finansowaniem i współpracą na linii naukowcy – wojskowi. O ile zbudowanie w dekadę systemu, który sprawdza się w wielu krajach o wysokiej kulturze wojskowej a którego istota, w największym skrócie, sprowadza się do zlecania przez agendy uzbrojenia opracowania prototypów broni dwóm-trzem lokalnym producentom i wyboru najlepiej ocenionego przez żołnierzy testujących go w polu, będzie trudne, bez wątpienia należy do niego dążyć. Tylko w taki sposób możemy powtórzyć sukcesy zachodnich koncernów, których jedną z miar jest ok 30% przychodów z eksportu. Oczywiście, z punktu widzenia interesów podatnika może się wydawać, iż w takim systemie cześć pieniędzy/grantów się marnuje. Ale w istocie jest to w znacznej mierze pozorne marnotrawstwo. Fakt, iż dane firmy nie zgarniają całej puli, tj. ich prototyp ostatecznie nie jest zwycięski, nie oznacza, iż nie nabywają doświadczenia, kompetencji itp. mogących zaowocować przy innych projektach.
Kolejną sprawą jest kwestia skali finansowania. Jak ujął to jeden z prezesów ważnej polskiej spółki zbrojeniowej, jeśli szacunkowo ambitny projekt badawczy potrzebuje ok 200 mln zł dofinansowania z np. NCBiR, a dostaje 20 mln, to jest to właściwie kroplówka pozwalająca na przeżycie od pierwszego do pierwszego grupie pracowników, ale nie na narodziny funkcjonalnego prototypu. A projekty z tego obszaru, nawet jeśli wyróżniają się swoją rocket science specyfiką, muszą być rozliczane zgodnie ze sztuką podstaw zarządzania m.in. muszą być jasno określone cele, przedziały czasowe i odpowiedzialność (za sukcesy i porażki) konkretnych osób.
Efektywność polskiej zbrojeniówki, połączenie jej wszystkich kropek i naoliwienie tej maszyny jest ostatnim elementem brakującego ogniwa. Polska armia bowiem jest dość dobrze przygotowana organizacyjne do realizacji taktyki zastosowanej przez armię ukraińską. Przede wszystkim przenikliwością i wyobraźnia wykazało się polskie przywództwo polityczne, które w 2007 i 2016 roku doprowadziło do znacznego wzmocnienia Wojska Specjalnych (m.in. powstanie czwartego rodzaju PSZ) oraz powstania Wojsk Obrony Terytorialnej. Jak widzimy na wielu filmikach, te formacje odgrywają niemałą rolę w nękaniu konwojów rosyjskich zadając im straty i stymulując dezercję wroga (liczba opuszczonych wozów pancernych przekracza w tym momencie zniszczone, co jest fantastycznym wynikiem).
Między innymi dzięki takim decyzjom (niestety były też złe, takie jak zmniejszenie liczby PSZ w 2009 r. czy zaniedbanie ściany wschodniej, było nie było, zwłaszcza w świetle ostatnich wydarzeń, potencjalnie frontowej, które zostało częściowo naprawione powstaniem w 2018 roku 18. Brygady Zmechanizowanej z dowództwem w Siedlcach), połączonym z kadrową „selekcją pozytywną” (stanowiska dowódcze zajmują kompetentni i charyzmatyczni dowódcy jak gen. Kukuła czy gen. Gromadzki) można mieć pewność, iż polska armia ma „wiadomość sytuacyjną. Nie tylko wie „skąd przychodzi”, ale rozumie swoje cele i wie jak je realizować.
Konieczność intensywnego rozwoju (również osobowego) PSZ, zgodnie z nowo uchwalona ustawą o obronie Ojczyzny, stwarza dużą szansę dla odrodzenia polskiego przemysłu w ogóle, zaś przemysłu zbrojeniowego w szczególności.
Do obrony granic państwa społeczeństwo winno dać przede wszystkim to, co w języku wojennym nazywa się morale
Józef Piłsudski
Last but not least, warto wspomnieć o tym, co nieodzowne dla sukcesu wojskowego, tj. morale nie tylko wojskowym, ale również społecznym. Nie zabrakło go nam w najtrudniejszych chwilach od zaborów, przez Bitwę Warszawską po opór wobec sowieckiej okupacji. Nie zabrakło go również w czasach ostatniego ćwierćwiecza, umówmy się, dość trudnego dla takich pojęć i kategorii, jak naród, ojczyzna, Wojsko Polskie, Wojska Obrony Terytorialnej etc., zwłaszcza w przestrzeni medialnej, zarządzanej przez zagraniczne (de iure lub de facto) koncerny medialne. Ale wydaje się, iż udało się w sercach i umysłach pokoleń Polaków przechować to „srebro rodowe” o którym mówił Marszałek i jest to również dobry prognostyk dla polskiej zbrojeniówki i polskiego żołnierza. Mamy świadomość bowiem, iż nie ma „niepodległości za dwa grosze”.
Śp. Marek Rymkiewicz swego czasu użył metafory ugryzionego w d… polskiego żubra, który wybudził się z długiego snu i poruszył Polaków, doprowadzając do szeregu pozytywnych zmian w naszym życiu społecznym i gospodarczym ostatnich lat. Bez wątpienia obecna zbrodnicza napaść Rosji na Ukrainę, stwarza okoliczności sprzyjające temu, aby coraz bardziej wybudzony polski żubr (a wraz z nim całe „polskie zoo” od watahy polskich wilków, przez raki po langustowych, krabowych i homarowych „expatów”) nabrał takiego wigoru, iż w ewentualnym zderzeniu z nim niedźwiedziowi nie będzie do śmiechu. I nawet der Fuchs, znaczy się lis, mu wtedy nie pomoże…
Dr Piotr Balcerowski, MBA
Wiceprezes Instytutu Staszica
Foto: pixaby.com