Rozmowa z Arturem Zawiszą, prezesem zarządu Unii Producentów i Pracodawców Przemysłu Biogazowego
Do 2020 roku w Polsce w biogazowniach miało być zainstalowanych 980 MW mocy elektrycznej, a do 2023 roku miało powstać 2 tysiące takich instalacji. Co z tymi ambitnymi planami? Czy otoczenie prawne i nastawienie decydentów sprzyja rozwojowi tego sektora energetyki?
Najbardziej ambitny program rozwoju biogazownictwa z czasów wicepremiera Pawlaka znany był jako „biogazownia w każdej gminie”. Absolutnie się nie spełnił i dzisiaj łączna ilość biogazowni rolniczych, odpadowych i ściekowych odpowiada z grubsza ilości powiatów. Skalę niedorozwoju widać nie tylko przez porównanie z pionierskimi Niemcami, z ich tysiącami biogazowni w całym kraju i w szczególności z biogazowniami rolniczymi w Bawarii, ale nawet przez porównanie z Czechami, gdzie przypadają 54 biogazownie na milion mieszkańców, podczas gdy w Polsce tylko 8 na milion. Wynika to z tego, że biogazownie, w odróżnieniu od energetyki wiatrowej czy słonecznej, są bardzo „dotykowe”, gdyż potrzebują zaopatrzenia i obsługi w systemie 24/7, co z jednej strony daje stabilność produkcji prądu i ciepła (której źródła oparte na siłach przyrody nie gwarantują), ale z drugiej strony tworzy liczne ryzyka operacyjne. Jednak tylko biogazownie faktycznie powodują uniknięcie szkodliwych emisji do atmosfery oraz są w stanie uratować czystość środowiska i powietrza, czego ustawodawca ciągle wystarczająco nie zauważył i nie docenił.
W jaki sposób rozwój biogazowni może przyczynić się do przekształceń w polskim rolnictwie?
Biogazownia oferuje rolnikowi nowe możliwości rozwoju, i to w dwóch wariantach: kiedy występuje jako dostarczyciel substratu (od kiszonki kukurydzy po gnojowicę i obornik) i dywersyfikuje źródła swoich dochodów oraz kiedy staje się inwestorem budującym i operującym własną biogazownią produkującą energię elektryczną i cieplną. Świetnym rozwiązaniem jest postawienie biogazowni przy hodowli trzody chlewnej, kiedy biogazownia utylizuje odchody z gospodarstwa. Wtedy biogazownia zamyka cykl hodowlany, a jednocześnie jest odnawialnym źródłem energii i uzyskuje przychody ze sprzedaży prądu oraz może produkować tanie ciepło na użytek tego gospodarstwa. Znakomitym rozwiązaniem jest produkcja nawozów naturalnych z pofermentu biogazowego, który może być suszony za pomocą ciepła z biogazowni, a po wzbogaceniu o mikroelementy być nawozem ekologicznym i efektywnym. Obecnie do rolników skierowany jest program Agroenergia, w którym mogą pozyskać bezzwrotną dotację do 2,5 mln zł na biogazownię do 500 kW, czyli kompatybilną wobec gospodarstwa rolnego.
Mówimy o atomie, o budowie koncernu mutienergetycznego… Czy skupienie na tych wielkich projektach powoduje, że o inwestycjach w biogazownie myśli się mniej chętnie? Czy dla wielkich graczy to też pole do aktywności?
Oczywiście czystą energią w skali makro jest atom, zarówno w wersji dużej elektrowni jądrowej, jak i w wersji mniejszych SMR (small modular reactors). Jednak do energetyki atomowej droga ciągle daleka, a zaletą odnawialnych źródeł energii jest to, iż są odnawialne i nie sposób tego ignorować w miksie energetycznym. Tak na to patrzy „Polityka energetyczna Polski do 2040 roku”, która wyraźnie widzi należne miejsce dla OZE, a w jego ramach dla biogazu. Ma to także sens biznesowy, zaś inwestycje Polskiego Funduszu Rozwoju w jedną z grup biogazowych, a nade wszystko ofensywa inwestycyjna Orlenu w produkcję biometanu potwierdzają tę diagnozę. Natomiast sam biometan to odrębna ścieżka rozwoju, której celem jest wytwarzanie odnawialnego wodoru jako paliwa przyszłości, a pozyskiwanego z biometanu. Dlatego Grupa Orlen weszła na drogę prowadzącą do produkcji nawet 4 mld metrów sześciennych biometanu, czego początkiem jest już dokonany zakup kilku biogazowni, a następnie stworzenie dachu infrastrukturalnego nad powstaniem od kilkuset do tysiąca kilkuset biometanowni w całym kraju.
Jak się ma rozwój biogazowni do coraz bardziej restrykcyjnych wizji polityki energetycznej, które rodzą się w Brukseli? Fit for 55 wzbudziło chyba więcej kontrowersji, niż wyrazów aprobaty.
Jako producenci zielonej energii czy w przyszłości zielonego gazu jesteśmy tu między młotem a kowadłem. Z naszego branżowego punktu widzenia zapowiedzi zarówno European Green Deal, jak Fit for 55 mogą brzmieć bardzo zachęcająco. Jednak jako obywatele Rzeczypospolitej Polskiej, będący także biznesowo częścią gospodarki narodowej, musimy patrzeć z ostrożnością na projekty o silnym ładunku ideologiczno-politycznym, tworzone bez pogłębionej analizy ekonomicznej.
Trudno uważać mi socjalistycznego polityka z Holandii, wieloletniego urzędnika bez żadnego doświadczenia w realnym biznesie i dodatkowo osobiście źle kojarzącego się w Polsce za naczelny autorytet w kwestii europejskiej gospodarki przyszłości. Fit for 55 wymaga poważnej dyskusji pomiędzy rządami narodowymi bez pospiesznego nacisku ze strony Komisji Europejskiej.
Jakie zmiany w polskim prawie są najpilniejsze, by zachęcić do większych inwestycji biogazowych?
Ministerstwo Klimatu i Środowiska, a w szczególności jego Departament Odnawialnych Źródeł Energii, doskonale zna zagadnienia podnoszone przez Unię Producentów i Pracodawców Przemysłu Biogazowego w ramach Rady Koordynacyjnej Biogazu, w zakresie przede wszystkim: zwiększenia wykładnika procentowego ceny referencyjnej w systemach feed-in-tariff i feed-in-premium, notyfikacji lub modyfikacji systemu FIP dla biogazowni powyżej 1 MW, trwałości obowiązywania błękitnych certyfikatów jako uprawnionej pomocy publicznej, poluzowania rygorów aukcyjnych dla biogazowni decydujących się na aukcje, zatłaczania biometanu do sieci i możliwości tworzenia lokalnych sieci biogazowych, instrumentów wsparcia dla produkcji biometanu (np. karta zielonego biogazu), uporządkowania i udrożnienia absorbcji bioodpadów i zagospodarowania pofermentu, certyfikacji unikniętych emisji jako nowatorskiego rozwiązania wspomagającego branżę biogazową. Piłka jest po stronie rządu i parlamentu.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Radosław Konieczny