Zmiażdżę powstańcze plemiona strumieniami krwi i pieniędzy – to cytat z generała Lothara von Trothy, dowódcy wojsk Cesarstwa Niemieckiego w wojnie przeciw plemionom Herero i Nama. Trotha dotrzymał słowa. W latach 1904-1908 roku na terenie ówczesnej kolonii Niemiecka Afryka Południowo-Zachodnia (dzisiejsza Namibia) zamordowano ok 65 tys. z 80 tys. żyjących tam Herero i co najmniej 10 tys. z 20 tys. Nama. Pod koniec maja, ponad 100 lat od tej zbrodni rządy Namibii i Niemiec zawarły umowę pojednawczą. Berlin zdecydował się uznać swoje zbrodnie w Namibii za ludobójstwo i przyznać potomkom ofiar 1,1 mld euro tytułem odszkodowania. Ogłoszono sukces negocjacyjny. Nie wszyscy jednak są zadowoleni z warunków porozumienia.
Kwota, na którą zgodziły się obie strony ma być wypłacona w całości do 2024 roku. Jak zapewnia rząd Namibii, środki zostaną przeznaczone na wsparcie i odbudowę terenów zamieszkiwanych przez Herero i Nama. Planuje się je zainwestować w zakup i zagospodarowanie gruntów rolnych, w rozwój szkół, szkolenia zawodowe, infrastrukturę wiejską, zaopatrzenie w wodę. Program zakrojono na trzy dekady. W Berlinie podkreślono ogłaszając zawarcie umowy, że uznanie ludobójstwa i wyasygnowania 1,1 mld euro na poczet funduszu rozwojowego nie jest wstępem do roszczeń odszkodowawczych, ale zobowiązaniem politycznym i moralnym, co tłumacząc na język konkretów oznacza niemieckie „nie” dla roszczeń reparacyjnych wysuwanych przez Namibię wobec Niemiec od 2015 roku.
Spodziewane protesty
Prawdopodobnie jesienią, prezydent Niemiec, Frank – Walter Steinmeier ma złożyć oficjalną prośbę o przebaczenie w parlamencie Namibii. Zdaniem ekspertów zajmujących się historią niemieckiego kolonializmu w Afryce, podczas wystąpienia niemieckiego prezydenta może dojść do protestów środowisk związanych z plemionami Herero i Nama, które nie są usatysfakcjonowane kształtem zawartej umowy międzyrządowej i wciąż nalegają na uznanie roszczeń reparacyjnych. Jak na razie żadna ze stron nie ujawniła pełnej treści umowy pojednawczej, wokół dokumentu krąży więc sporo spekulacji.Największe kontrowersje budzi przemilczenie kwestii reparacji. Zdaniem mieszkających w Niemczech działaczy reprezentujących Herero i Nama, rząd niemiecki unikał nawiązania do reparacji by nie stwarzać precedensu. Jak zwraca uwagę w wywiadzie z „Berliner Zeitung”, Israel Kaunatjike, Herero mieszkający od lat 70. w Berlinie i zaangażowany w inicjatywę „Ludobójstwo się nie przedawnia!” (niem. „Völkermord verjährt nicht!“), odszkodowania zaproponowane potomkom ofiaro ludobójstwa lat 1904-1908 nie mają nic wspólnego z postulowanymi od kilku lat przez Namibię żądaniami reparacyjnymi. Kaunatjike nazywa zawarte porozumienia „skandalicznym” i odmawia mandatu negocjacyjnego rządowi w Namibii powołując się na pochodzenie jego członków i fakt, że ich plemię nie padło ofiarą niemieckich kolonizatorów. W Namibii od czasu uzyskania niepodległości w 1990 r, rządy sprawuje partia SWAPO – Organizacja Ludu Afryki Południowo-Zachodniej, której członkowie należą do ludu Owambo zamieszkującego teren północnej Namibii]. Kaunatjike podkreśla, że związki reprezentujące Herero i Nama nie zostały zaproszone do stołu negocjacyjnego. „Państwo niemieckie zawiera umowę z rządem Namibii a ten nie jest uprawniony do negocjacji o naszej historii. Trzeba rozmawiać z tymi, których ta masakra dotknęła. Poza tym program rozwojowy w wysokości 1,1 mld euro zaproponowany Namibii przez Niemcy nie ma nic wspólnego z reparacjami. Słowo „reparacje” w ogóle nie padło ponieważ rząd Niemiec boi się precedensu” – twierdzi Kaunatjike.
Apel do Heiko Maasa
Członkowie inicjatywy „Ludobójstwo się nie przedawnia” krytykują nie tylko brak przejrzystości w procesie dwustronnych negocjacji i wykluczenie z rozmów potomków ofiar, ale i sugerują, że strona niemiecka mogła wykorzystać trudną sytuację finansową Namibii. Działacze zaapelowali do ministra spraw zagranicznych Niemiec, Heiko Maasa o to by nie podpisywał umowy.
Jeszcze ostrzej na ogłoszenie trwających pięć lat negocjacji i propozycję Berlina zareagowali liderzy organizacji Ovaherero Traditional Authorities (OTA) i Nama Traditional Leaders Association (NTLA). W komunikacie prasowym z 16 maja 2021 r. pojawia się długa lista zarzutów pod adresem rządu niemieckiego i namibijskiego. Jest mowa wręcz o „wykiwaniu rządu w Namibii, szokującym oszustwie, monumentalnym wstydzie”. Liderzy podkreślają, że umowa została nazwana „pojednawczą” a nie „reparacyjną” wbrew żądaniom od lat artykułowanym przez środowiska reprezentująca potomków ofiar. Obie organizacje sugerują też, że rząd w Namibii zgodził się na przyjęcie funduszu na rozwój kraju od Niemiec by sfinansować projekty rządowe zapowiedziane przez premiera Namibii na forum parlamentu w 16 marca 2021 r. „Umowa nie jest warta papieru, na którym ją spisano. Wzywamy więc ONZ, Unię Afrykańską i całą społeczność międzynarodową by nie uznawać tej sztuczki Namibii i Niemiec. Apelujemy jednocześnie do ONZ i rządu Stanów Zjednoczonych o uznanie masakry dokonanej w latach 1904-1907 przez Niemców za ludobójstwo i zbrodnię przeciw ludzkości”. Pod apelem widnieje podpis prawnika i biznesmena Vekuii Rukoro, który przez część Herero jest od 2014 roku uznawany za przywódcę i Gaoba Johannesa reprezentującego Nama.
Spór toczący się między częścią środowisk Herero i Nama (bardzo aktywnych na terenie Niemiec) a rządem Niemiec i rządem SWAPO w Namibii jest wielowymiarowy i trudno sprowadzić go do samej kwestii reparacji. Vekuii Rukoro zasiadał w pierwszym parlamencie niepodległej Namibii z ramienia nieistniejącej już partii Namibijski Front Narodowy, której był przewodniczącym i jako jedyny dostał się do parlamentu z listy NFN. Swoją polityczną karierę zaczynał w socjalistycznej i nacjonalistycznej partii SWANU (Związek Narodowy Afryki Południowo-Zachodniej), której większość członków stanowili członkowie Herero. Rządząca dziś Namibią SWAPO wywodzi się z tego samego pnia partyjnego. W latach 60. doszło jednak do rozłamu i odtąd obie partie ze sobą konkurowały, również o przychylność aktorów na arenie międzynarodowej. Warto więc śledząc bieżący konflikt pamiętać o znacznie głębiej sięgających urazach, podziałach i grupach interesów. Nie zmienia to jednak faktu, że Niemcy, od 2015 roku konfrontowane z coraz silniejszymi naciskami o reparacje wojenne dla Herero i Nama wybrnęły z sytuacji w sposób praktykowany od dziesięcioleci i wedle modelu, który przyjęto również wobec innych państw zgłaszających roszczenia reparacyjne względem Berlina. Odszkodowania i to z bardzo precyzyjnie określonym planem ich wykorzystania – tak. Reparacje wojenne – nie.
Olga Doleśniak-Harczuk, ekspert Instytutu Staszica
Antoni Opaliński, Polskie Radio 24
Foto: pixabay.com