Komercyjni twórcy chcą sięgnąć do kieszeni Polaków

Browse By

Rozmowa z Andrzejem Przybyło, prezesem AB S.A.

Opłata reprograficzna czy podatek od smartfonów? Które określenie jest właściwsze?

Formalnie mowa o opłacie, jednak tak naprawdę chodzi o nałożenie kolejnej daniny, w związku z czym właściwszym określeniem jest podatek. Chodzi o obowiązkowe doliczanie pewnej stałej opłaty do każdego sprzedawanego komputera, laptopa, dekodera, czy telewizora. Importerzy i dystrybutorzy taką opłatę będą musieli przekazywać do urzędów skarbowych. Pieniądze w ten sposób zebrane mają w połowie zasilić Fundusz Wsparcia Artystów, z którego mają być finansowane emerytury ludzi sztuki. Druga połowa ma iść do Organizacji Zbiorowego Zarządzania (OZZ), takich jak ZAiKS. Czyli w części pieniądze wpłyną na konto najbardziej wziętych polskich artystów, którzy w czasie pandemii korzystali z pomocy Państwa, a następnie wyjeżdżali do najbardziej egzotycznych krajów. W mediach sporo było takich przykładów.

A co za różnica, na jaki cel idą te pieniądze?

Kluczowa! O to toczy się spór. My próbujemy obnażyć kłamstwa drugiej strony i uświadomić społeczeństwo, w jak złym kierunku idą rozwiązania zaproponowane przez Ministerstwo Kultury. Społeczeństwo słusznie się burzy. Wszyscy mamy już dość tego fałszu, kręcenia, zmieniania argumentów, szantażowania, że jak jesteś przeciwko to jesteś niecywilizowanym barbarzyńcą. Nikt tego nie lubi. Pod niewinnie brzmiącymi hasłami pomocy dla najbiedniejszych artystów, próbuje się sięgnąć do kieszeni zwykłych ludzi. To nieuczciwe. Każe się dotować komercyjnych twórców przez niezamożne społeczeństwo, które samo boryka się z problemami. Proszę zobaczyć, jak bardzo pandemia zmieniła nasze życie. Miliony polskich rodzin z dnia na dzień musiało dostosować się do wymogów wynikających ze zdalnej nauki, zdalnej pracy. W domach, gdzie był jakiś sprzęt okazało się, że potrzeba go więcej.

Podnoszą Państwo argument, że projekt ustawy nadaje się wyłącznie do kosza, bo jest szkodliwy i nie będzie z niego żadnego pożytku. Skąd tak druzgocąca opinia?

Po przeanalizowaniu tego projektu można powiedzieć jedno: on się nie trzyma kupy i nawet podstawowe fakty są przekłamane! Najlepszym przykładem jest to, co na stronie internetowej publikuje Ministerstwo Kultury w ramach opisu swojej propozycji. Jest tam mowa o tym, że obecnie ściągalność opłaty jest na poziomie 7 mln zł. To nieprawda. Obecnie ściągalność wynosi 30 mln zł. A teraz chce kwot rzędu miliarda złotych. Zresztą bardzo niebezpiecznym precedensem jest finansowanie emerytów wybranej grupy zawodowej przez innych obywateli. Bo zaraz odezwą się inni, którym też nie jest łatwo i zamiast opłacać składki na ZUS wyciągają ręce po cudze. Zwracamy uwagę na jeszcze jeden problem: wprowadzenie opłaty to podwyżki elektroniki, które uderzą w najbiedniejszych, mających już dziś kłopoty z dostępem do nowoczesnych technologii.   

Na początku roku Federacja Konsumentów opublikowała raport na temat wykluczenia cyfrowego. Wynika z niego, że milion uczniów nie ma własnego urządzenia do nauki zdalnej, a 5 mln Polaków nie korzysta z komputerów i Internetu, co plasuje Polskę w ogonie Europy…

Jesteśmy wśród sześciu państw Unii Europejskiej z największym wykluczeniem cyfrowym. Wprowadzenie opłaty reprograficznej oznacza podwyżkę elektroniki. A przecież musimy pamiętać o tym, że już obecne ceny urządzeń elektronicznych są dla Polaków istotną barierą w korzystaniu z dobrodziejstw cyfryzacji. Tymczasem, zgodnie z propozycją ministerstwa wysokość opłaty ma wzrosnąć z 7 mln zł nawet do 1 mld zł. Chcę podkreślić, ten miliard złotych zostanie wyjętych z kieszeni zwykłych ludzi. Nic zatem dziwnego, że to rozwiązanie, które budzi ogromny sprzeciw społeczny. Badania opinii publicznej wskazują, że Polacy  tej opłaty nie akceptują. Z sondażu przeprowadzonego na przełomie stycznia i lutego tego roku przez agencję Social Changes wynika, że aż trzy czwarte respondentów jest przeciwko rozszerzeniu opłaty reprograficznej na nowy sprzęt. Prawie 9 na 10  Polaków uznaje taką opłatę za dodatkowy podatek, a ponad połowa ankietowanych uważa, że państwo powinno obniżyć opodatkowanie elektroniki w czasie pandemii.

Pandemia pokazała, jak ważna jest cyfryzacja i możliwość załatwienia spraw bez wychodzenia z domu. W niedawno ogłoszonym projekcie Nowy Ład rząd kładzie duży nacisk na transformację cyfrową.

Proponowany podatek stoi w jaskrawej sprzeczności z rządowymi planami cyfryzacji kraju i rozwoju w obszarze edukacji i innowacyjności. By osiągnąć te cele raczej należałoby obniżać ceny tego sprzętu, a u nas  będziemy mieli na odwrót. Obciążenie fiskalne laptopów, komputerów będzie o kilkadziesiąt procent wyższe niż w bogatych Niemczech. To ja pytam: tak mamy likwidować wykluczenie cyfrowe i tak mamy gonić świat w rozwoju?!

Artyści twierdzą, że bez ich twórczości smartfony, tablety, czy laptopy to elektrośmieci. Tak mówił na przykład pisarz Zygmunt Miłoszewski.

Artyści na smartfonach zarabiają dzięki streamingowi. Użytkownicy nie wyrządzają im żadnej szkody tylko kupują tam ich utwory. I oni o tym wiedzą, ci użytkownicy. I się burzą jak ktoś im wmawia, że okradają artystów. To jest największy skandal tego pomysłu. Konsument płaci za to z czego korzysta, a mówią mu że kradnie i każą płacić drugi raz. Ludzie widzą, że nie mają za co płacić. Że to jest niesprawiedliwe i oszukańcze.

Ponownie wracamy do Pańskiej opinii, że to wadliwy projekt.

Tak, bo  zgodnie z dyrektywą europejską opłata ma być rekompensatą za legalny użytek. A więc pieniądze  mają  dostawać ci, których utwory się sprzedaje.

Czyli beneficjentami tej opłaty będą najbardziej popularni artyści nie tylko polscy ale i zagraniczni, bo to oni są najbardziej słuchani i oglądani. Nie da się tej opłaty  przeznaczać dla  jakichś biednych artystów i na emerytury. Proszę mnie zrozumieć, my nie walczymy z artystami. Ale zupełnie nie rozumiemy, dlaczego ministerstwo wicepremiera Piotra Glińskiego forsuje tak niesprawiedliwe rozwiązanie. Jeżeli artyści to dobro narodowe, to dlaczego pomoc dla nich ma być finansowana losowo przez wybraną grupę obywateli, a nie przez wszystkich? Największym problem dyskusji o opłacie reprograficznej jest to, że zaczyna się ją od konieczności rekompensaty rzekomych strat artystów spowodowanych przez użytkowników urządzeń elektronicznych, a kończy na tym, czy kogoś stać na finansowanie celu ogólnospołecznego, jakim jest socjalne wsparcie artystów.

Jeżeli o tym, kto ma wspierać artystów ma decydować kryterium zysków, to znam wiele branż w Polsce dużo bardziej zyskownych niż nasza. 

Artyści  twierdzą, że nigdzie ceny nie wzrosły po wprowadzeniu opłaty reprograficznej.

To kłamstwo. Przywołam tylko przykład Niemiec, skądinąd ulubiony wzór ZAIKSu. Jest bardzo dużo artykułów o tym, że w Niemczech wzrosły dokładnie o wysokość wprowadzonych opłat. Stało się tak natychmiast po ich wprowadzeniu, mimo że były one na dużo niższym poziomie niż obecnie proponowane w Polsce. Ceny zawsze rosną po wzroście obciążeń, proszę zobaczyć jak podrożały słodkie napoje i wprowadzeniu podatku cukrowego.

Ale przecież zwolennicy opłaty reprograficznej twierdzą, że nie nie będzie opłaty na cenę sprzętu, bo będzie ona ponoszona przez międzynarodowe koncerny. Jaka jest prawda?

To kolejne kłamstwo.

To kto płaci?

Placi nie producent ale ten kto importuje ten sprzet do Polski  czyli placą działający w Polsce  importerzy ,dystrybutorzy elektroniki, jacy jak AB. To my importujemy do Polski laptopy Apple i to my będziemy musieli placic oplate a nie Apple

Nie stać Was na pokrycie tej opłaty?  

Dystrybutorzy tacy jak my, średnio  po odjęciu kosztów mają ok  0,8 %. marży netto! To jak my mamy wziąć  na siebie jeszcze 4-procentową opłatę? Przy czym 4% to jest stawka od ceny brutto, więc po przeliczeniu na netto (cena towaru bez VAT – red.) opłata reprograficzna wyniesie 4,92%. To sześć razy więcej niż mamy zysku. W rzeczywistości jest jeszcze gorzej, bo na  notebookach i komputerach mamy jeszcze mniejszą marżę. Zarabiamy na ich sprzedaży ok. 15 mln zł, a opłata za ten obrót będzie wynosiła 118 mln zł! Nawet gdyby opłata wynosiła 1% to przy zarobku 15 mln musielibyśmy uiścić opłatę 30 mln zł. W każdym wypadku wprowadzenie opłaty zmusi nas do podniesienia cen, inaczej zbankrutujemy. Miejsca pracy straci 1100 osób.

Rząd w komentarzu do ustawy napisał: „w Polsce podnoszenie cen, nie wydaje się możliwe, gdyż konsumenci zaczną kupować w Niemczech, gdzie już obecnie wiele sklepów online oferuje wysyłkę bezpośrednio do Polski bez ponoszenia dodatkowych kosztów” .

To jest niebywałe! Sam  rząd zakłada, że albo – nie wiadomo z czego – sami pokryjemy opłatę, albo naszych klientów przejmie zagranica, a my – i inne polskie firmy znikniemy z rynku! I rząd się tym nie przejmuje… a nawet reklamuje darmową wysyłkę z Niemiec. Dla kupujących liczy się przede wszystkim cena. Porównywarki internetowe w sekundę pokażą najtańszą ofertę. Stamtąd jedno kliknięcie do sklepu w Niemczech – tamtejszych firm  opłata reprograficzna nie obowiązuje, gdy sprzedają do Polski. A są jeszcze chińskie sklepy. Nikt nie będzie przepłacał. W rezultacie sektor handlu elektroniką, który zatrudnia w Polsce 100 tys. ludzi i płaci tu podatki, będzie się musiał zwinąć.

A co z opłatą?

A planowana opłata reprograficzna też nie zostanie pobrana, bo nie będzie jej już komu płacić. Internetowe sklepy zagraniczne tego nie zrobią. Nie ma żadnego mechanizmu, żeby cokolwiek z nich wyegzekwować. Przecież nikt nie będzie kontrolował milionów przesyłek.

Może  jakoś przeżyjecie?

To podam przykład. AB sprzedaje twarde dyski. Na podstawie obecnych przepisów jeden ich rodzaj jest obciążony opłatą  1% – dyski HDD, a drugi –  dyski  SSD  – nie. I na tych z opłatą mamy ok 2-krotnie mniejszy udział w rynku.

Stracilismy polowe rynku ! A stawka opłaty wynosi tylko 1 proc. I mimo maksymalnego zejścia z marży to wystarczy, żebyśmy przegrywali z dostawcami, których opłata nie obowiązuje. Ustawa o artystach to coś gorszego od „piątki dla zwierząt”. Zniszczy polską branżę handlu elektroniką. A potem rząd powie, że nie był świadomy tego zagrożenia.

Smutny to obraz …

Sami  w to nie umiemy uwierzyć. Żadna branża samodzielnie nie udźwignie obciążenia w kwocie od kilkuset milionów do miliarda złotych rocznie, bo została wylosowana do odstrzału, a tym bardziej tak konkurencyjna jak nasza. A przypomnę, że jest to jedna z niewielu branż gdzie polskie firmy dominują od dystrybucji, poprzez polskie sieci handlowe, polskie sklepy internetowe ,a skończywszy na tysiącach resellerów.

Ostatecznie polska branża zniknie, za to zagranica zyska. Pytanie, dlaczego polski rząd forsuje takie pomysły? Ciśnie się pytanie: w czyim interesie działa.

To po co ta ustawa?

Jest ona   nieprzemyślana i oparta na fałszywych informacjach. Tworzy się ustawę wadliwą prawnie. Opłata nie będzie mogła trafić do biednych artystów, nie dostarczy pieniędzy na emerytury. Trafi – bo tylko im się należy, rzecz jasna  – do tych najbardziej popularnych polskich, ale też i do zagranicznych artystów. Zapłacą za to wszyscy Polacy, szczególnie najubożsi, powiększy się wykluczenie cyfrowe, a przy okazji zniszczy się polski sektor handlu elektroniką… zyska zagranica. Tylko po co to wszystko robimy??!

Jest coś optymistycznego w tej historii?

Społeczeństwo mimo tych przekłamań, ukrywania faktów, wielkiej kampanii dezinformacyjnej ma jasne zdanie na temat tej opłaty: 75% nie chce tego, a 91% nie chce przywilejów emerytalnych  dla artystów.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Radosław Konieczny.