Historia lubi się powtarzać

Browse By

Chamberlain wymachujący kartką papieru na londyńskim lotnisku należy do zdjęć-symboli ubiegłego stulecia. Symboli nie tyle naiwności, co postawy strusia – chowania głowy w piasek z irracjonalną wiarą, że problemy rozstrzygną się same.

Polityka ugłaskiwania hitlerowskich Niemiec nie wzięła się jednak znikąd, a była konsekwencją stosunku części elit brytyjskich do pokonanego państwa jeszcze od lat dwudziestych. Zwolennicy tego, by poluzować zbyt opresyjne, ich zdaniem, rygory narzucone przez aliantów, po 1933 roku stali się rzecznikami tego, aby dać Niemcom „odzyskać swoją godność”. Potem mogli już tylko uzasadniać ustępowanie przed agresją i terrorem.

Książka Tima Bouveriego pokazuje szersze, mało znane w Polsce tło tego zjawiska. Pozwala również zrozumieć postawę Brytyjczyków po napaści Hitlera na nasz kraj. Mianowicie aż do połowy lat trzydziestych na Wyspach dominował trend wstrzymywania inwestycji w armię. Ba, całkiem serio rozważano pomysły poważnego rozbrojenia. Wielka Brytania, panująca nad kolosalnym światowym imperium, w rezultacie pod względem militarnym była kolosem na glinianych nogach. A dominia wcale się nie paliły, by wysyłać swoich żołnierzy w obronie metropolii. Kiedy Wielka Brytania zaczęła – z początku niemrawo – modernizować armię, nazistowskie Niemcy były już militarną potęgą. Co ciekawe, przez Brytyjczyków przecenianą.

Ta potęga nie była wciąż w 1938 roku na tyle groźna, by skutecznie zetrzeć się z Wielką Brytanią i Francją – podkreśla autor. Nie kryje, że jest zwolennikiem poglądu, iż państwa zachodnie powinny były zawrzeć pakt z Sowietami, by zawczasu powstrzymać agresywne zapędy Rzeszy. Krytykuje polityków konserwatywnych za „obsesyjny” antykomunizm. Chociaż w końcu musi przyznać, że porozumienie Stalin-Hitler z 1939 roku było wymierzone w niezawisłe państwa. Tendencja, zgodnie z którą reżimy stalinowski i hitlerowski winny być traktowane nie na jednakowym poziomie, u nas jeszcze jest formułowana nieśmiało, ale na Zachodzie zyskała sobie oficjalne uznanie. Czym się różniłby pakt ze Stalinem przeciw Hitlerowi od paktu z Hitlerem przeciwko Związkowi Sowieckiemu? Którego, notabene, irracjonalnych zwolenników można i u nas usłyszeć.

Do książki Bouveriego przydałby się ostatni rozdział. I to mało optymistyczny. Polityka ugłaskiwania dyktatorów została bowiem zastąpiona przez politykę cichego porozumienia z nimi, opartego nie na strachu przed agresją, ale na wizji zysków. A ci, którzy te interesy prowadzą, bardzo chętnie stawiają się w roli arbitrów demokracji. Można powiedzieć, że wyciągnęli lekcję – ponad osiemdziesiąt lat temu skutecznie ograli „ludzi z parasolami” (jak pogardliwie nazywał premierów Francji i Anglii ich kanclerz), dzisiaj nie mniej skutecznie rozgrywają Europę.

Tim Bouverie: Herbatka z Hitlerem: jak brytyjskie elity chciały zjednać Trzecią Rzeszę. Warszawa, Wielka Litera, 2021.

(mr)