Analiza Instytutu Staszica, poświęcona możliwemu wpływowi nowej daniny na preferencje wyborcze Polaków
Czy o wyborach prezydenckich w Polsce może rozstrzygnąć „efekt motyla”? Nie jest to wykluczone. Wybory traktowane są przez wszystkie główne siły polityczne jako plebiscyt za lub przeciw obecnemu obozowi władzy. Dlatego tenże obóz, zgodnie z logiką politycznych kampanii, powinien unikać ruchów, które zniechęcą do niego jakąkolwiek grupę społeczną. W tym kontekście, należy dziwić się uporowi, z jakim wbrew krytyce ekspertów, przedsiębiorców i środowisk rolniczych, rząd i parlamentarna większość forsują ustawę, nakładającą kolejne podatki – tzw. ustawę o opłacie cukrowej.
Ustawa w rękach Senatu
Od momentu zaprezentowania projektu wspomnianej ustawy (NB. kilka razy modyfikowanego) na jej temat wypowiadali się eksperci – w zdecydowanej większości krytycznie. Analizę odnoszącą się do wpływu ustawy na skuteczne zwalczanie patologii związanych z alkoholem, ogłosił również Instytut Staszica: http://instytutstaszica.org/2020/02/03/tama-dla-cukru-czy-zielone-swiatlo-dla-piwa-jak-walczac-z-cukrem-w-napojach-panstwo-wesprze-konsumpcje-niskoprocentowych-napojow-alkoholowych/
Na chwilę obecną ustawa została przyjęta przez Sejm i zajmie się nią Senat. W „izbie refleksji” jest szansa na rzeczywistą refleksję nad wycinkową regulacją. Tym bardziej, że żaden z istotnych postulatów ekspertów i producentów nie zyskał uznania rządzącej większości. Przesunięcie vacatio legis o trzy miesiące, przedstawiane jako wielkie ustępstwo, tłumaczy się jedynie niepewnością, czy proces legislacyjny dobiegnie końca przed 1 kwietnia, kiedy to pierwotnie miała wejść w życie rzeczona regulacja.
Kampania wokół drożyzny
Wracając do wyborów prezydenckich: nie należy spodziewać się znaczących przepływów elektoratu między dwoma głównymi kandydatami. Kluczowa zatem będzie mobilizacja wyborców, skłonnych do poparcia kandydata obozu władzy bądź kandydata opozycji. Każda decyzja szeroko pojętej władzy, którą określona grupa wyborców odczuje jako naruszającą jej podstawowe interesy, może przyczynić się do obniżenia frekwencji na niekorzyść kandydata popieranego przez obóz rządzący.
Wszystko wskazuje na to, że kluczowymi w rozpoczynającej się kampanii tematami będą kwestie związane z portfelami Polaków. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, w styczniu 2020 r. odnotowano wzrost cen w rocznym stosunku 4,4% – to najwięcej od grudnia 2011 r. Wiele podstawowych artykułów żywnościowych w ciągu ostatniego roku podrożało kilkakrotnie. Nie wszyscy Polacy większe wydatki mogą zrekompensować większymi dochodami. Nadchodzące – zdaniem ekonomistów w drugiej połowie br. – wyraźne spowolnienie gospodarcze, spowoduje zmniejszenie optymizmu Polaków. To rozczarowanie w części uderzy w rządzącą większość.
W świetle niepokojących danych logika nakazuje niepodejmowanie działań, które zwiększą odczuwalny wzrost cen – niezależnie, jak szlachetne byłoby uzasadnienie. Opłata cukrowa, wyjaśniana troską o zdrowie Polaków, jest właśnie podatkiem, który obciąży konsumentów. W dodatku, na co zwracają uwagę krytycy ustawy, podatek dotyka tylko wybranych producentów dosładzanej żywności, co trudno logicznie uzasadnić.
Argumenty opozycji, milczenie rządu
Konsumenci, czyli ogół wyborców, to jedna z grup, która odczuje finansowe skutki regulacji. Uderzy ona bowiem w setki polskich firm z branży rolno-spożywczej, w plantatorów buraka cukrowego, w rolników i sadowników. Uderza również we właścicieli małych sklepów. Co gorsza, uderzy nagle, bowiem nie dano czasu na przygotowanie się do jej skutków nawet do końca bieżącego roku. Założone (czas pokaże, czy rzeczywiste) wpływy z tytułu nowego podatku mogą okazać się śmiesznie niskim zyskiem w porównaniu z polityczną ceną, jaką może zapłacić obóz rządzący. Pytania, dlaczego do walki z nadmiernym spożyciem cukru przystąpiono bez przygotowań, wycinkowo, preferując w dodatku branżę piwną – pozostają bez odpowiedzi.
Eksperci obozu rządzącego i sztab prezydenta Andrzeja Dudy powinni uważnie przeanalizować argumentację opozycji, podnoszoną podczas sejmowych prac nad projektem. Będzie ona bowiem wykorzystywana w kampanii – i w mediach, i podczas bezpośrednich spotkań z mieszkańcami. Oto najważniejsze z tych argumentów:
- Ustawa, procedowana jako prozdrowotna, jest tak naprawdę ustawą fiskalną, której głównym celem jest pozyskanie dochodów dla budżetu państwa. Przyznano to pośrednio w uzasadnieniu, wskazując, że regulacje – nominalnie mające zmniejszyć spożycie cukru – przyniosą stały dochód. A zatem, sam projektodawca przyznaje, że zakładane skutki regulacji się nie ziszczą.
- Opłata cukrowa to – wg wyliczeń opozycji – czterdziesty pierwszy podatek od 2015 roku; stoi to w sprzeczności z zapewnieniami rządu nt. obniżania obciążeń fiskalnych i upraszczania systemu podatkowego.
- Unikanie przez stronę rządową dyskusji o możliwych skutkach dla przedsiębiorców. Najczęściej pada tyleż niekonkretny, co bezpodstawny argument, że „branża sobie poradzi” – wbrew analizom samej branży.
- Tryb procedowania ustawy, jej geneza, nagłe i kilkakrotne zmiany w projekcie budzą, zdaniem opozycji, zastrzeżenia co do transparentności procesu legislacyjnego; i parlamentarzyści, i przedsiębiorcy krytykowali tryb pospiesznych konsultacji w Ministerstwie Zdrowia, których nie można było rejestrować.
- Wycinkowa regulacja, uderzająca w producentów napojów, jest na rękę branży piwnej; piwo stanie się jednym z najmniej obciążonych podatkami napojów – co w kontekście zrównywania się sprzedaży piwa ze sprzedażą wody butelkowanej –budzi obawy o sens prowadzonej polityki antyalkoholowej; ta sytuacja zwiększy też preferencje dla piwa względem innych napojów alkoholowych, chociaż logika przemawiałaby za równie poważnym podejściem do potencjalnych zagrożeń, spowodowanych spożywaniem każdego rodzaju alkoholu.
Jak pokazała dyskusja w Sejmie, zwolennicy ustawy nie dysponują rzeczowymi kontrargumentami. Powołują się raczej na pozytywną ocenę regulacji przez polskie i międzynarodowe gremia oraz na społeczne oczekiwania w zakresie polityki prozdrowotnej państwa. W bezpośredniej dyskusji kampanijnej, takie unikanie polemiki może przynieść szkody rządzącym.
Czy prezydent może sobie pozwolić na milczenie?
W ocenie ekspertów Instytutu Staszica, forsowane rozwiązania niosą ogromną groźbę demobilizacji dotkniętego ustawą elektoratu z mniejszych miast i wsi. Nie jest realne, by konserwatywni, przywiązani do wartości chrześcijańskich wyborcy w dużej części poparli kandydata liberalnego, ale mogą w ogóle nie wziąć udziału w wyborach. Jeśli zestawimy to z wielce prawdopodobną wysoką frekwencją w wielkich miastach, tradycyjnie nieprzychylnych PiS-owi, to może to zaważyć na wyniku wyborów. Dodać należy, że umiejętne wykorzystanie słabości ustawy może pomóc kandydatce Koalicji Obywatelskiej zwiększyć poparcie w części mniejszych ośrodków miejskich (gdzie mieszczą się np. małe, polskie zakłady spożywcze).
Charakterystyczne, że dotąd głosu w sprawie ustawy nie zabrał żaden z przedstawicieli Kancelarii Prezydenta. A przecież otoczenie głowy państwa winno analizować potencjalne skutki procedowanego projektu – z przyczyn kampanijnych oraz z tego powodu, że to prezydent zdecyduje, czy złożyć swój podpis pod ustawą.
Jak naprawić błędy?
Procedura legislacyjna jest na zaawansowanym etapie. Czy obóz władzy ma jeszcze szansę naprawić popełnione błędy? Owszem.
Po pierwsze, można postąpić dokładnie tak, jak w przypadku matrycy VAT, nad którą debatowano rok temu. Z powodu rozwiązań uderzających w rolników, sadowników i polskich producentów napojów z sokiem, wycofano projekt z Sejmu i skierowano go do parlamentu ponownie, po wprowadzeniu istotnych poprawek. Warto zrobić to także teraz. Docelowo, w dialogu z przedsiębiorcami i ekspertami od zdrowia – warto opracować nową, całościową ustawę – ustawę faktycznie prozdrowotną, a nie podatkową.
Po drugie, jasne stanowisko powinien zająć prezydent. To też szansa, by pokazał, że słucha głosu przedsiębiorców i, wbrew zarzutom opozycji, potrafi zakwestionować decyzje partii rządzącej. Przedsiębiorcy, rolnicy, sadownicy czekają na ustosunkowanie się do ich argumentów i na uspokajający przekaz.
Po trzecie, rząd powinien zainwestować w kampanię społeczną, propagującą wybór zdrowszej żywności. Bez takiej kampanii każde rozwiązanie, nakładające obciążenia na produkty z dodatkiem cukru, zostanie odebrane jako represja wobec konsumentów. Paradoksalnie, w tym samym czasie, kiedy procedowana jest ustawa „karząca” konsumentów za kupno np. nektaru z polskich owoców, politycy PiS wyśmiewają pomysły unijnej lewicy na wprowadzenie podatku od mięsa. A przecież filozofia obu rozwiązań jest identyczna – i „prozdrowotne” uzasadnienie również.
I zdrowie Polaków, i ich pieniądze to zbyt ważne kwestie, by regulować je w sposób chaotyczny, pospieszny, mało przejrzysty. Błędy się zdarzają, ale zawsze jest czas, by się z nich wycofać. Tym bardziej, że polityczne skutki uporczywego tkwienia w błędzie mogą okazać się ogromne.
Foto: prezydent.pl