Górnictwo w połowie drogi

Browse By

Zmiana na stanowisku ministra odpowiedzialnego za górnictwo, jak też kolejna fala negocjacji z górniczymi związkami jest okazją do podsumowania działań rządów PiS wobec tej, od początku transformacji, trudnej branży. Tym bardziej, że pomimo zapobieżenia katastrofie w górnictwie,  w tej chwili trzeba podejmować decyzje dotyczące także jej roli w Polsce w horyzoncie dekad.

Bezsprzecznie po strojnie pozytywów trzeba zaliczyć restrukturyzację tej branży rozpoczętą w 2015 roku. Co ważne, po raz pierwszy udało się zamknąć kilka trwale nierentownych zakładów bez wywoływania protestów – po prostu zastosowano najprostsze z możliwych rozwiązań, pragmatycznie oferując potencjalnie zwalnianym pracownikom miejsca w innych kopalniach (było ich nawet więcej niż zwalnianych pracowników), co sprawiło, że bez protestów czy niepokojów jakie widzieliśmy jeszcze w 2013-14 roku płynnie udało się wyłączyć z ruchu najbardziej deficytowe zakłady. Na plus trzeba tez zaliczyć notyfikowanie w Brukseli pomocy publicznej dla branży – oczywiście podatników być może nie cieszy fakt wpompowania w branże kolejnych miliardów złotych, niemniej faktem jest, że po 1989 roku branża węglowa (która miała być swego rodzaju „centrum kosztów” całej energetyki) przez większość czasu funkcjonowała przy mniej lub bardziej jawnych dotacjach, więc na pewno lepiej, aby były one transparentne i dokonywane z konkretnym przeznaczeniem. W 2018 r. prawie wszystkie polskie spółki węglowe, poza Tauronem Wydobycie, uzyskały dodatnie wyniki finansowe.

To była jednak połowa drogi –  w dodatku ta łatwiejsza. Obecnie trzeba podejmować decyzje o charakterze już nie tyle menedżerskim, co strategicznym w horyzoncie dekad. Chodzi z jednej strony o rozwiązanie wciąż istniejących problemów, ale z drugiej – stworzenie platformy do funkcjonowania tej branży w nie tylko zmieniającym się, ale przede wszystkim coraz bardziej „ekologicznym” świecie, w dodatku owładniętym ideą dekarbonizacji, jako uniwersalnego lekarstwa na wszelkie problemy klimatyczne i  ekologiczne.

Główne wyzwania są trzy, za to ścisłe ze sobą połączone: import węgla, transformacja energetyczna oraz inwestycje sektora w aktywa wydobywcze i pozagórnicze.

Import węgla ma dwie bardzo proste przyczyny: strukturalne niedostosowanie struktury wydobycia do zapotrzebowania – po prostu produkuje się o wiele za mało węgla grubszych sortów – czyli przystosowanego do spalania w domach lub lokalnych kotłowniach. Drugim problemem jest wieloletnie wyhamowanie inwestycji w kopalniach – z jednej strony brało się to z realnego braku środków a z drugiej – ostrożności zarządów. Decydowała tabelka excela –  kto miał największe koszty, a co za tym idzie straty, najbardziej ryzykował zamknięcie. Dlatego prosperowały te kopalnie, które wcześniej przygotowały sobie nowe ściany i wyrobiska i po prostu nie musiały inwestować, tyle tylko że teraz napotykają na problem wyczerpywania się wtedy przygotowanych wyrobisk.

Wydaje się, że kwestia importu może być się stosunkowo łatwa do załatwienia w dłuższym horyzoncie, przede wszystkim przez stopniowe -a zapewne coraz szybsze – odchodzenie od opalania węglem gospodarstw domowych czy lokalnych kotłowni na rzecz innych paliw, takich jak gaz lub LNG, a także popularyzacja (także w ramach programu Twój Prąd) prokonsumenckich źródeł odnawialnych. Dodatkowo – ograniczanie importu będzie spotykało się z silnym poparciem społecznym i jest dla rządzących relatywnie bezpieczne. Większy problem napotykamy w obszarze inwestycji – oczywiście rozbudowywanie czy uruchamianie nowych ścian w istniejących zakładach jest raczej oczywiste, o tyle budowa nowych zakładów – a to zakłada m.in. strategia energetyczna Polski, może okazać sobie po prostu niemożliwe.. Generalnie już w tej chwili budowanie takiego zakładu od początku ze względu na przepisy środowiskowe oraz protesty każdego kto protestować może, jest drogą przez mękę. Dodatkowo, polityka UE i rozszerzanie kompetencji Trybunału Sprawiedliwości UE (co Polska odczuła przy okazji reformy sądownictwa czy Puszczy Białowieskiej) pokazuje, że budowa kopalń może być zablokowana na poziomie UE. Dla przykładu – organizacja ekologiczna składa skargę do Brukseli a TSUE stwierdza, że projekt nie jest niezgodny z prawem wspólnotowym, ale z wartościami UE – takimi jak polityka klimatyczna – już tak i inwestycję zablokuje.

Mówiąc o inwestycjach trzeba pamiętać – czy chcemy czy nie – że taka lub inna forma dekarbonizacji nas czeka. Oczywiście teoretycznie możemy jeszcze przez dziesiątki lat korzystać w przeważającej większości z energii z węgla tyle, że z powodów obostrzeń ekologicznych będzie ona tak droga i stanie się potężnym obciążeniem gospodarki. Dlatego inwestując w tę branże, trzeba mieć świadomość, że procesowi temu musi towarzyszyć rozsądna koncepcja ograniczania roli węgla w energetyce, więc inwestując w moce wydobywcze nie można zrobić tego na wyrost. Na chwile obecną okoliczności są sprzyjające – ograniczenie zużycia węgla dotknie w pierwszej kolejności „małej energetyki”, a więc tej która zużywa stosunkowo dużo węgla importowanego – stąd ograniczenia tym obszarze nie będą dla odbiorców i branży dolegliwe. Główna zaś część produkcji- spalana w elektrowniach – będzie funkcjonowała faktycznie jeszcze przez co najmniej 3-4 dekady, acz szybkość transformacji energetycznej zwłaszcza Europy jest taka, że musi to uwzględniać horyzont podejmowanych przez władze działań. W ten sposób dochodzimy do problemu najważniejszego, czyli kwestii inwestycji w aktywa pozagórnicze. Jeżeli przyjmiemy – co wykazałem powyżej – że samo wydobywanie węgla nie ma już potencjału rozwojowego, to chcąc zachować instytucjonalną ciągłość branży trzeba wprowadzić ją na drogę inwestowania w inne obszary działalności, jak np. alternatywne sposoby wytwarzania energii, elektromobilność itp. Generalnie – bez dywersyfikacji, górnictwo będzie skazane na powolne zwijanie biznesu. Z kolei inwestycje w inne – ale pokrewne i dające synergię a jednocześnie pozwalające na sensowną transformację projekty mogą być szansą na to, żeby za kilkadziesiąt lat przedsiębiorstwa te miały rację bytu. Oczywiście – tu istotną przeszkodą będzie niestety postawa ludzi – w ślad za zyskami kopalń natychmiast pojawiają się zadania płacowe, premiowe itp., co nie sprzyja gromadzeniu kapitału na rozwój działalności – także pozagórniczej.  To oznacza, że trzeba będzie przystąpić z pracownikami kopalń do konstruktywnej rozmowy nie o tym co za rok czy dwa, lecz 10-20. Szansą zaś jest synergia w dziedzinie budowy inny ich źródeł energii, wykorzystywanie węgla w chemii czy tworzenie nowych strumieni przychodu, takich jak elektromobilność. Opracowane sensownego planu, nie tyle kierowania branżą węglową, co jej ukierunkowanie na kolejne 30 lat będzie najważniejszym wyzwaniem na najbliższe lata.

Dawid Piekarz, wiceprezes Instytutu Staszica