Sprawny system komunikacji poprzez media społecznościowe winien dawać samorządowcom dobry obraz potrzeb mieszkańców. Twitter, Facebook i inne media społecznościowe mogą stać się naszym oknem kontaktowym. Już nie okienko, dyżury a ten model komunikacji powinien zdominować zrządzanie informacją i zarządzanie potrzebami – pisze Grzegorz Kuca, burmistrz warszawskiej dzielnicy Białołęka.
Między samorządem a mieszkańcami: jak wykorzystać media społecznościowe
Ewolucja zadań i roli samorządu terytorialnego jest jednym z najbardziej niezwykłych zjawisk w Polsce. Zjawisk tym bardziej ciekawych, gdyż najczęściej pomijanych w szerokim dyskursie obejmującym przyszłość Polski.
A jest doprawdy o czym pisać. To przecież samorząd terytorialny jest najbliżej mieszkańców i jako taki stanowi najlepszą emanację ich woli, wyboru. To na barkach lokalnych włodarzy, działaczy i aktywistów złożone są najbardziej przyziemne marzenia Polaków. Drogi, szkoły, przedszkola, szpitale, to tylko te najbardziej widoczne. Jednak poza nimi kryją się dziesiątki, setki innych aktywności, które tak naprawdę stanowią o jakości samorządu. O jakości życia mieszkańców.
W dobie społeczeństwa cyfrowego, dominacji pokolenia X i Y (i Z wchodzącego na rynek) nie można ograniczać się do typowego modelu zarządzania samorządem. Zarządzanie bowiem nie ogranicza się li tylko do sprawnego kreowania urzędem. To zbyt mało. Należy dążyć do wprowadzenia zarządzania społecznościami lokalnymi. Nie urzędnikami a obywatelami. Ktoś zaraz powie, że pachnie mu to Orwellem i „Rokiem 1984”. Nic bardziej błędnego. W tej koncepcji chodzi mianowicie o zarzadzanie potrzebami obywateli (jednostkowymi) i potrzebami obywatelskimi (odnoszącymi się do większych zbiorowości).
Sprawny system komunikacji poprzez media społecznościowe winien dawać samorządowcom dobry obraz tychże potrzeb. Twitter, Facebook i inne media społecznościowe winny stać się naszym oknem kontaktowym. Już nie okienko, dyżury a ten model komunikacji powinien zdominować zrządzanie informacją i zarządzanie potrzebami.
Oczywiście tak długo, jak będzie zapotrzebowanie na tradycyjne formy osobistego kontaktu, tak dług obie te formy będą współistnieć na równych prawach.
Nowoczesny model rozpoznawania potrzeb społeczności lokalnej trzeba zatem oprzeć na interakcji w sieci. Jest to bowiem typowe narzędzie komunikacji wymienionych wyżej pokoleń.
W ten sposób uzyskujemy wgląd zarówno w problemy natury bieżącej, jak i te „na przyszłość”. Od przysłowiowej wyrwanej studzienki kanalizacyjnej po potrzeby kontaktu z kulturą czy edukacją.
Taki kontakt ułatwia także prowadzenie debaty na temat potrzeb, oczekiwań mieszkańców i zderzenia ich z możliwościami jednostki samorządu terytorialnego. Na neutralnym gruncie. Oczywiście media społecznościowe niosą za sobą również negatywne zjawiska takie, jak chociażby hejt, agresję, Nie uciekniemy od tego. Na dobrą sprawę każdy, kto choć trochę pracował w samorządzie wie, że agresja bywa nie do uniknięcia i po prostu jest wpisana w naszą pracę. Lepiej, gdy katalizuje się ona w Internecie, niż przybiera fizyczną postać. Jednak obawa przed niechcianymi komentarzami paraliżuje wielu lokalnych włodarzy przez taką aktywnością.
To błąd. Model zarządzania potrzebami mieszkańców polega na szybkiej dywersyfikacji problemów, nazwaniu zjawisk i reakcji. Tam gdzie jest to możliwe – bieżącej i codziennej. W innych przypadkach stanie się istotą dialogu obywatelskiego czy też tworzenia budżetów partycypacyjnych. To także autentyczne wciąganie mieszkańców w budowę ich małych ojczyzn. To zaangażowanie obywateli w lokalną społeczność. Z zazdrością patrzymy na model partycypacji obywatelskiej zbudowany w Skandynawii, Szwajcarii czy stanach amerykańskiej Nowej Anglii. Tam zaangażowanie obywateli kultywowane jest i wspomagane od wieków. U nas musimy to nadrobić w dekady. Dlatego tak istotnym jest wykorzystywanie każdej metody do wspomagania tego procesu. A dziś znaczna część relacji z poziomu osobistych kontaktów przenosi się do sieci. Trzeb ten fakt uznać i wykorzystać do maksimum. Co najbardziej istotne, polskie społeczeństwo nie jest już cyfrowo wykluczone i mam tu na myśli również wieś, gdzie dostęp do Internetu stał się powszechnym zjawiskiem. Zatem innej drogi nie ma. Przed samorządami powstaje konieczność prowadzenia „cyfrowego dialogu” i „cyfrowej komunikacji”. Kto nie zauważy tego problemu w przyszłości nie tyle przegra, co straci szanse na dobre zarządzanie samorządem.
Grzegorz Kuca
Burmistrz dzielnicy Białołęka m.st. Warszawy