Prawo jest jak pajęczyna: podwójny standard polskich sądów

Browse By

 Prawnicy mają sympatie polityczne i bardzo wyraziste światopoglądy. Także sędziowie. I coraz częściej dają temu publicznie wyraz. Co coraz bardziej to rujnuje i tak już niskie zaufanie do wymiaru sprawiedliwości.

 „Chyba możemy ustalić, że Święty Mikołaj jest po naszej stronie” – napisała znana i zaangażowana politycznie mecenas Sylwia Gregorczyk-Abram wyliczając osiem wyroków, które zapadły w jeden dzień – 6 grudnia – w głośnych sprawach w polskich sądach.

Pierwszy to skazanie Rafała Ziemkiewicza i Magdaleny Ogórek za to, że „mają wrażenie”, że jedna z aktywistek gwałtownie protestujących pod siedzibą TVP przyprowadza swoich pacjentów na manifestacje. A ci z kolei mogą być poddani praniu mózgów.

Drugim było uniewinnienie kierowniczki IKEA za zwolnienie z pracy pracownika cytującego Biblię w temacie homoseksualizmu.

Trzecie to uniewinnienie Barbary Kurdej-Szatan za nazwanie funkcjonariuszy Straży Granicznej „mordercami” i „maszynami bez serca bez mózgu”. Sędzia znał, że atak aktorki mieści się w granicach wolności słowa i był wynikiem jej silnych emocji.

Oprócz tego jeszcze m.in. wygrał prof. Sadurski w sprawie wytoczonej przez TVP za to, że nazwał telewizję publiczną mediami goebbelsowskimi. A pan Paweł Kasprzak został uniewinniony z zarzutu naruszenia nietykalności cielesnej policjanta. W tym przypadku uniewinnienia dokonał sędzia, który kiedyś skazał na 10 miesięcy więzienia za rzucenie tortem mężczyznę rozgoryczonego bezkarnością gen. Kiszczaka. Pan Kasprzak oznajmił przy tym uradowany, że sędzia wygłosił polityczne expose, ostro krytykujące obecnie rządzących.

Warto przypomnieć, że kilka dni wcześniej opinia publiczna dowiedziała się, iż Jarosław Kaczyński przegrał sprawę z Radkiem Sikorskim i ma wykupić przeprosiny za sumę 700 tys. złotych. Suma zaszokowała nawet Bartosza Węglarczyka, mimo, że on ma być finansowym beneficjantem wyroku jako naczelny portalu, gdzie mają być opublikowane przeprosiny. Węglarczyk jednak słusznie zauważył, że wysokość została określona na absurdalnym poziomie i jest niemożliwa do zrealizowania przez właściwie nikogo w Polsce.

Statystyka podana przez mecenas Gregorczyk-Abram jest jednoznaczna. Pod względem prawdopodobieństwa przypomina sławetne wygrane Lecha Wałęsy w Totolotka. Gdyby była zrównoważona innymi doniesieniami, można byłoby powiedzieć, że to przypadek. Jednak nie jest to wynik losowy. To efekt coraz bardziej zauważalnego upolitycznienia i partyjniactwa sporej części sędziów (oczywiście nie dotyczy to całości środowiska). W przypadku sprawy pani Kurdej-Szatan sędzia jest członkiem stowarzyszenia Iustitia i trzeba tu postawić pytanie, czy byłby równie łaskawy, gdyby ktoś inny w „silnych emocjach” wyrażał się na temat kogoś mu politycznie bliskiego? Raczej piekło by zamarzło, gdyby było inaczej.

Jest straszliwym problemem upartyjnienie sporej części sędziów w Polsce. Co gorsza, problem jest szerszy. W systemie liberalnym – co zostało już dziesiątki razy opisane – sędziowie uzurpują sobie prawa należące do władzy ustawodawczej i wykonawczej. Mimo, że nie mają ku temu demokratycznego mandatu. Wchodzą też w sprawy światopoglądowe, oceniając niby kapłani jakiejś nowej religii, co jest dopuszczalne w sprawach aksjologicznych, a co nie. Mają w rękach grube kije w postaci ogromnych kar finansowych. Możliwości odwołania się od tego jest już coraz mniej z racji korporacyjnego systemu sądownictwa. Rodzi się liberalna tyrania z podwójnym standardem – innym dla silnych i bogatych, innym dla tych, którzy są spychani na margines. Dotyczy to każdej dziedziny życia, łącznie z gospodarczą.

Tyranie nie są na szczęście wieczne. Wolność, przynajmniej w świecie Zachodu, wygrywała wcześniej lub później. Odbywało się to niestety w sposób bolesny. Tak więc nadchodzą czasy bardzo ciekawe i jeszcze bardziej niemiłe.

Piotr Gursztyn

Dziennikarz, historyk, fundator Instytutu Staszica

Foto: pixabay.com