Rozmowa z Renatą Piechutko, pośrednikiem w obrocie nieruchomościami, prezydentem Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości, ekspertem PFRN
Z pojawiających się informacji wynika, że pandemia nie wpłynęła negatywnie na inwestycje mieszkaniowe w Polsce. Ale z drugiej recepta: „najlepsza inwestycja w Warszawie to kupno mieszkania, bo wynajmie się samo” podobno przestała być aktualna. Jak rynek wynajmu mieszkań w największych miastach odczuł pandemię?
Do tej pory branża nieruchomości radziła sobie całkiem nieźle w tym niezwykłym czasie pandemii. Nie zauważyliśmy zatrzymania ruchu, a jedynie nieznaczne spowolnienie. Przed pandemią Polacy uciekali ze swoimi oszczędnościami z banków w inwestowanie na rynku nieruchomości, mieliśmy do czynienia z ogromnym rozwojem rynku inwestycyjnego pod wynajem, zarówno „dużych” inwestorów, jak i osoby indywidualne kupujące mieszkania np. pod wynajem krótkoterminowy.
W tej chwili już możemy powiedzieć, że rynek najmu w dużych miastach niewątpliwie odczuł bardzo skutki pandemii. Jak pokazują niektóre dane ceny najmu w Warszawie i Krakowie mniejsze mieszkania do 50 m kw. spadły o 14-15 proc. W tych miastach osoby indywidualne, które chciałyby ulokować swoje oszczędności w zakupie mieszkania na wynajem, wstrzymują się z tym do czasu zakończenia pandemii, bo w wyniku obostrzeń nie przynoszą im zysku, a jedynie generują koszty związane z utrzymaniem. Uczniowie i studenci uczą się głównie zdalnie, wielu obcokrajowców pracujących w Polsce powróciło do swoich krajów, nie mówiąc już o najmie komercyjnym.
Który segment wynajmu mieszkań najmocniej odczuł gospodarcze skutki koronawirusa?
Najbardziej ucierpiał segment najmu krótkoterminowego, związany ściśle z branżą turystyczną. Obecna sytuacja z pewnością nie zachęca do inwestowania. Lepiej pod tym względem wyglądał ubiegły rok, ale też i większe mieliśmy wszyscy nadzieje, że pandemia nie będzie trwała tak długo. Sytuacja gospodarcza staje się coraz gorsza i wielu wstrzymuje się z inwestowaniem.
Dyskutuje się już o ujemnym oprocentowaniu lokat w bankach. Czy w kontekście tego, że lokaty bankowe przestają się opłacać, Polacy mogą mimo wszystko lokować oszczędności w nieruchomościach?
Aktualnie pieniądze szybko tracą na wartości. Według danych Eurostatu inflacja w Polsce w lutym 2021 r. wyniosła 3,6%. Do tego dochodzą bliskie zeru stopy procentowania lokat, co sprawia, że rzeczywiście toczy się dyskusja dotycząca opłat za przechowywanie pieniędzy na kontach. Lokaty bankowe były mało opłacalne już w czasie przed pandemią, dlatego takim powodzeniem cieszyły się inwestycje w nieruchomości, a branża nieruchomości rozwijała się bardzo dobrze. Teraz ze względu na brak możliwości szybkiego zysku, może się to zatrzymać, ale wciąż inwestowanie w nieruchomości wydaje się bardziej opłacalne. Pamiętajmy jednak, że pandemia nie będzie trwać wiecznie i teraz wielu inwestorów może korzystać z pojawiających się okazji, aby zyskać na tym później. Wartość rynku mieszkań w Polsce wciąż rośnie.
Czy jest obawa, że rząd opracuje takie rozwiązania podatkowe, które zniechęcą do inwestowania w nieruchomości na wynajem? Czy na razie, przynajmniej zdaniem branży, możemy czuć się bezpieczni?
Wygrają ci, którzy potrafią przetrwać ten trudny czas. Zważając na nieprzewidywalność sytuacji, nikt nie może zagwarantować, co się wydarzy. Obecnie największym zagrożeniem jest jednak brak najemców, a nie podatki. Ostatnia zmiana podatkowa od 2021 roku spowodowała, że zarówno osoby fizyczne czyli tzw. najem prywatny, jak i wynajmujący nieruchomości w ramach działalności gospodarczej mogą rozliczać najem w postaci ryczałtu. Zatem, jeśli nie ponosimy dużych kosztów związanych z wynajmem (nie jest możliwe odliczenie wydatków), to możemy zapłacić niższy podatek.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Radosław Konieczny