Pandemia wirusa i jej wpływ na światową gospodarkę jest w tej chwili pierwszoplanowym pytaniem dla polityków i ekspertów. Oczywiście skala i kierunek zmian są, póki co niewiadomą. Można natomiast postawić tezę, iż zapoczątkowana w Chinach pandemia oznaczać będzie powrót pierwszoplanowego znaczenia bezpieczeństwa ekonomicznego państwa.
Ostatnie 30 lat były de facto okresem działania w polityce państw – ale i światowej gospodarce – paradygmatu globalizacyjno-efektywnościowego. Przeświadczenie, że globalizacja jest procesem jednokierunkowym (tzn. może się tylko rozszerzać i pogłębiać) oraz realne korzyści efektywnościowe i kosztowe, przede wszystkim w postaci niższych kosztów pracy i kosztów ekologicznych sprawiały, że o bezpieczeństwie ekonomicznym myślano w zasadzie teoretycznie. Oczywiście dostrzegano zagrożenia, jak np. przenoszenie miejsc pracy na Daleki Wschód, ale generalnie, póki Chiny produkowały, statki pływały a konsumenci mieli dostęp do tanich produktów uważano, że wszystko działa. Generalnie definicja bezpieczeństwa zakładająca „niezakłócona dostępność za akceptowaną cenę” w sytuacji w miarę bezpiecznego świata i swobodnego handlu międzynarodowego może być spełniana nawet przy długich i skomplikowanych łańcuchach dostaw.
Bezpieczeństwo ekonomiczne pukało do drzwi decydentów stopniowo – na początku XXI przed wszystkim jako kwestia bezpieczeństwa energetycznego. Najpierw kolejne konflikty na Bliskim Wschodzie, a następnie wykorzystywanie przez Rosję surowców energetycznych zwłaszcza ropy i gazu jako elementu polityki. Z kolei w czasie ostatniego kryzysu w roku 2007 okazało się, że kapitał i pieniądze jednak narodowość mają i rodzi to bardzo poważne implikacje dla bezpieczeństwa finansowego państwa.
Tym razem problem (i kryzys) jest inny, gdyż de facto wydarzyło się niewyobrażalne: okazało się, że epidemia może mieć zasięg globalny i nie tylko wyłączyć na pewien okres „fabrykę świata” jaką są Chiny, ale co gorsza sparaliżować szlaki komunikacyjne i zamknąć granice. Nagle okazało się, że może zabraknąć nie tylko Iphone’ów produkowanych w Chinach, ale także załamała się duża część handlu żywnością, komponentami przymusowymi, półproduktami, z których na Zachodzie składane są wysokomarżowe produkty a to zasadniczo zmienia zarówno strategie przedsiębiorstw jak i sposób patrzenia polityków.
Widzimy zatem, że bezpieczeństwo ekonomiczne to nie tylko energetyka czy system finansowy, lecz także niedostrzegane na co dzień aspekty jak bezpieczeństwo zdrowotne, zwłaszcza farmaceutyczne. Nie bez przyczyny maseczki i środki ochrony przylatują do nas z Chin; więc wyobraźmy sobie scenariusz alternatywny, w którym Chinom nie udaje się szybko zdławić epidemii w Wuhan i mają ogólnokrajowy lockdown i w zasadzie reszta świata pozostaje bez niezbędnego zaopatrzenia w środki ochrony.
Jeśli więc można próbować przewidywać rzeczy, które po pandemii zmienia się na pewno, będzie to z pewnością powrót do zapewniania sobie minimalnej przynajmniej dostępności lub wręcz samowystarczalności w kluczowych obszarach.
Tu jednak dochodzimy do kolejnego problemu, dotykającego zwłaszcza UE. Nie jest bowiem prawdą, że o przenoszeniu produkcji do Chin decydowały wyłącznie koszty. Drugim, nie mniej ważnym czynnikiem, były kwestia regulacyjne, zwłaszcza w obszarze ekologii i klimatu. Oczywiście nie sposób nie dostrzec hipokryzji w fakcie ze „u siebie” eliminujemy niebezpieczne branże, jak hutnictwo czy część farmacji, które dewastują to samo środowisko i tę samą planetę, tyle że na drugim końcu świata za to w znacznie większym stopniu (przy rozsądnym poziomie regulacji taka produkcja byłaby zdecydowanie czystsza niż ma to miejsce w krajach typu Chiny, Indie czy Rosja), tym niemniej restrykcyjne i systematycznie zaostrzane regulacje są istotnym czynnikiem wypychającym produkcje także strategicznych produktów do krajów które mniej sobie robią z kwestii środowiskowych. Powyższe pokazuje zatem, że nie istnieje prosta możliwość automatycznego powrotu niektórych strategicznych i motywowanych bezpieczeństwem branż na rynki zwłaszcza europejskie.
Dlatego napięcie pomiędzy dążeniem do budowy bezpieczeństwa ekonomicznego a unijną polityką ekologiczną i klimatyczną może być w najbliższych latach jednym z ważniejszych wektorów polityki wewnątrzunijnej i polityki poszczególnych państw.
Innym zagadnieniem jest kwestia Europejskiego Zielonego Ładu i neutralności klimatycznej. W warunkach nieuchronnej globalnej recesji będzie to istotny czynnik wpływający na możliwości odbudowy gospodarki zwłaszcza da krajów naszego regionu, de facto stanowiących zaplecze produkcyjne krajów starej UE, zwłaszcza Niemiec i mogących potencjalnie być beneficjentami reindusrializacji Europy. Nie negując konieczności ochrony środowiska i klimatu, trzeba postawić pytanie, czy możliwe jest pogodzenie walki z globalnym załamaniem gospodarczym z ambitnymi celami klimatycznymi. W tym kontekście kwestia złagodzenia zasad handlu emisjami, podnoszona m.in. przez Polskę, Węgry i kilka innych krajów byłaby sensownym krokiem, niewykluczającym ambitnych celów klimatycznych, lecz przesuwających je w nadzwyczajnej sytuacji na kilka lat poza wyznaczony horyzont.
dr Dawid Piekarz
Wiceprezes Instytutu Staszica