Dobra, rzetelna biografia musi być wielowymiarowa. Nie może być pisana pod uzasadnienie z góry przyjętej tezy – tak, jak się pisze historyczne czytanki dla dzieci. Tym bardziej, gdy mowa o monografii dotyczącej polityka. Niestety, nowa biografia Józefa Becka jest dowodem, że odpowiedzią na „czarny PR” sanacji ze strony zwolenników koncepcji sojuszu Rydza z Hitlerem bywają niezręczne hagiografie. Książka Jerzego Chociłowskiego jest tego dobrą ilustracją.
Spory o Józefa Becka będą się toczyły jeszcze długo. Mało w dwudziestowiecznej historii Polski jest postaci, których ocena pozostaje tak złożona i niejednoznaczna. Niezależnie od poglądów na dwudziestolecie międzywojenne i niezależnie od oceny rządów piłsudczyków nie sposób Becka włożyć do jednej z przegródek – dobry / zły, skuteczny / nieskuteczny. Był wszak jednym z twórców polskiej polityki zagranicznej epoki II Rzeczypospolitej. Fakt, że państwo przestało istnieć w wyniku napaści dwóch sąsiadów pozwala co najwyżej spytać, czy katastrofy w ogóle można było uniknąć, a nie uznać to za dzieło Becka, Rydza et consortes.
Rzeczy oczywiste? Nie dla każdego. To znaczy nie dla modnych ostatnio apologetów teorii o straconych szansach na mocarstwową Polskę, która wspólnie z niemieckimi oddziałami rozbija w pył sowieckie imperium. Ani dla apologetów rządów piłsudczyków, którzy sanacyjną ekipę uważają za grono aniołów, a stosunki panujące w rządzonym przez nich państwie – za najlepsze z możliwych.
Opowieść o Becku – wydawałoby się – powinna być ciekawa. Meandry władzy, gry wewnątrz obozu sanacyjnego, skomplikowana układanka na europejskiej szachownicy… A jednak autor omawianej książki pokazuje, że można taką opowieść poprowadzić w sposób do bólu banalny. Czyniąc z Becka geniusza, nadczłowieka na wielu polach – odważny i wspaniały żołnierz, ukochany uczeń Marszałka, znakomity polityk itd. itp. Bez cienia wątpliwości, bez zasygnalizowania kontrowersji, które ówcześnie budziły i współcześnie budzą jego decyzje. A przede wszystkim bez pokazania jego losów na tle tego, co działo się w Europie, na tle wielkiej polityki, w której Polska co najmniej próbowała uczestniczyć.
Beck jest doskonały, Polska jest doskonała, za to wokół niej – samo zło. Niemcy i Sowieci wiadomo. Czesi – zdrajcy i mordercy, idący na pasku bolszewików. Litwini – tych autor darzy, jak widać, szczególną niechęcią. Z dziecięca naiwnością dziwi się, czemu Litwini aż do 1939 roku wiercili nam dziurę w brzuchu o oddanie Wilna i do tego darzyli nas szczerą niechęcią. Zapomniałbym: Francja, choć niby sojusznicza, też podła i od lat dwudziestych zawzięta na Becka. Słowem, wszędzie wrogowie, złośliwcy, zawistnicy. I niby jak ta Polska miała w takim otoczeniu przetrwać?
Po książkę o wybitnym jednak polityku sięgać nie warto. Bo książka wybitną nie jest. Duża wiedza autora i wiele spożytkowanych źródeł poszło na marne. Bowiem, jako rzekło się na wstępie, biografia nie może być ani żywotem świętego, ani paszkwilem.
Jerzy Chociłowski: Najpierw Polska: rzecz o Józefie Becku. Warszawa, Iskry, 2019. (asm)