„Elektryk dla każdego” – przeczytałem w jednym z ogłoszeń i kliknąłem obruszony, bo jak można aż w tak nachalny sposób wciskać ludziom wyroby nikotynowe? Po kliknięciu okazało się, że dla każdego jest duży SUV wart grubo ponad 200 tysięcy złotych w wersji podstawowej.
Widać jestem wykluczony, skoro wszystkich innych stać na nowe samochody elektryczne.Mnie nie stać. Nie stać mnie, bo są drogie, akumulatory się ładują długo, są awaryjne, a ja w kółko jeżdżę, mam rozsianą po Polsce rodzinę, ruchliwą pracę i naturę. Nie mogę robić długich przerw na ładowanie baterii. Nie mam problemu części naszej patoprawicy, która dostaje spazmów na dźwięk słowa prąd, ekologia, czyste powietrze. Uważam, że miasta powinny stawiać na sprawną komunikację publiczną, a katalizatory i normy emisyjne mają sens, ale elektrycznej rewolucji nikt mi nigdy do końca nie wytłumaczył.
Nie rozumiem nadal jak to jest, że Unia wprowadza tak radykalny ruch, jakim jest plan likwidacji silników spalinowych w ciągu dekady, skoro mamy problemy z prądem. Nie rozumiem, dlaczego mamy gwałtownie zamykać kopalnie, skoro technologie mające na celu skrajne ograniczenie emisji metanu i dwutlenku węgla są gotowe. Tymczasem te, które mają zwiększyć wydajność odnawialnych źródeł energii, są wciąż w opracowywaniu, nie mówiąc o elektrowniach jądrowych w naszym kraju. I nie rozumiem sprawy podstawowej. Z tego co twierdzą ci, którzy coś z tego rozumieją, elektryczna rewolucja najłatwiejsza jest do przeprowadzenia dla Chin, które są potentatem w wydobyciu litu i kontrolują większość jego przetwórstwa. Potem są USA, które mają najbardziej adaptacyjną gospodarkę, czego przykładem jest pan Musk i jego Tesla. A na końcu albo jak kto woli w czarnej, rozładowanej baterii, jest Unia Europejska. Walka o wprowadzenie radyklanych zmian zmierzających do upowszechnienia elektromobilności toczyła się dokładnie w odwrotnej kolejności. To Bruksela motywowana przez Paryż i Berlin w niej dominowała.
Jest mi obojętne, czy będę jeździł elektrykiem czy lał benzynę. Ale nie chciałbym by skończyło się jak w marzeniach europejskiego towarzystwa pani poseł Spurek lub prezydenta Trzaskowskiego, że w przyszłym świecie tylko oni będą jeździć. Należą przecież do kasty wybrańców, jak partyjni sekretarze, którzy przodowali w walce o równość, więc ich równość nie obowiązywała. Reszta ma zaś siedzieć na czterech literach jak pańszczyźniani chłopi. A ja mam raczej naturę pastucha. Lubię się przemieszczać.
Wiktor Świetlik
Dziennikarz, publicysta, fundator Instytutu Staszica