Urzędowe ceny za taksówkę i strzyżenie brody

Browse By

Rada Warszawy nie zgodziła się na podniesienie maksymalnych cen za przejazd taksówką, które obowiązują od … 1995 roku, z drobną podwyżką za pierwszy kilometr w… 2012 roku. Doprowadzi to likwidacji korporacji taksówkarskich i rozwoju wątpliwej jakości przewozów na aplikację. Ale najdziwniejsze, że władze miasta w ogóle regulują ceny tych usług. Czy przed nami uchwały z cennikiem fryzjerskim ?

W piątkowy wieczór taksówki nie zamówisz. Zbyt dużo chętnych pasażerów jadących do knajpy, czy na imprezy gdzie alkohol słusznie uniemożliwia powrót własnym autem. Flota też mniej liczna, bo taksówkarz też człowiek i w piątkowy wieczór woli odpocząć, niż pracować. Podobnie w weekendy, szczególnie w porze obiadowej i wieczorem. Poważne problemy z taksówkami są też w godzinach szczytu, i gdy pada deszcz lub śnieg.

Taksówkarzom coraz gorzej. Najpierw dopadła ich pandemia. Nie w sensie infekcji, lecz braku zamkniętych w domach pasażerów. Znaczna część przerzuciła się na usługi kurierskie i dowożenie posiłków. Gdy sytuacja wracała do normy przyszła plaga inflacji, a więc wyższe raty leasingowe za samochód, droższe paliwo, ubezpieczenie, naprawy itp. W zawodzie pozostali głównie seniorzy, którzy w życiu zmieniać już niczego nie chcą. Za to z sentymentem wspominają swoją młodość, gdy na postojach ciągnęła się kolejka klientów, a Pan taksówkarz oznajmiał, jaki kierunek mu pasuje.

Cytowany przez RMF FM Dariusz Chojnowski ze Związku Zawodowego Taksówkarzy „Warszawski Taksówkarz” wylicza, że po odliczeniu kosztów, przeciętnemu kierowcy zostaje na życie nieco ponad 3 tysiące. Można powiedzieć: no cóż, wolny rynek. Problem w tym, że nie jest on wolny, a zarobki prywatnych taksówkarzy ustalane są de facto przez miejskich radnych. Bardziej logiczne byłoby, ustalanie wynagrodzeń radnych przez podatników – taksówkarzy.

Nie sposób zrozumieć, dlaczego władze miasta zajmują się cenami za taksówkę. Nie sposób też pojąć sens argumentacji za utrzymaniem historycznej już stawki. Szef klubu radnych KO Jarosław Szostakowski zaznaczył, że „jeżeli dzisiaj podniesiemy ceny na taksówki, to wypchniemy ludzi do tzw. przewozu osób na aplikację, a tam nie zawsze jest bezpiecznie”.

Będzie dokładnie odwrotnie. Korporacje, które nie będą mogły zarabiać, stracą  rację bytu. Nikt nie będzie chciał w nich pracować. Ograniczony tabor spowoduje odejście niezadowolonych klientów. Gdzie? No właśnie tam gdzie „nie zawsze jest bezpiecznie”. Tam, gdzie nie ma regulowanych cen, taksometrów, tylko umowna opłata za przejazd z punktu A do punktu B, którą akceptujesz lub nie. Z bezpieczeństwem to też gruba przesada, klientom bardziej doskwiera nieogarnięcie przeważnie cudzoziemskich kierowców, gdy chodzi o znajomość języka i miasta.

Ten przepływ klientów widoczny jest od lat. Rozwój przewozów a la Uber budzi kontrowersje i protesty, nie tylko w polskich miastach. Ale skoro jest, i nie jest urzędniczo regulowany, to po co Ratusz zajmuje się mrożeniem cen w korporacjach ? To tak, jakby ustalić ceny tylko w niektórych salonach fryzjerskich, tych zrzeszonych w związku „Modny fryz”.

Jarosław Szostakowski argumentował także, że radni KO nie zgodzili się na podwyżkę opłat za komunikację miejską, więc nie będą głosowali za podwyżkami za przewozy taksówkami. I znowu problemy z logiką. Transport miejski w Warszawie jest na wysokim poziomie, a ceny są faktycznie umiarkowane. I słusznie. Ale, gdy nie masz samochodu, roweru, hulajnogi, transportem miejskim musisz jeździć, a taksówką tylko możesz. To twoja decyzja, twój komfort i twoje pieniądze. Twoje, a nie radnych Warszawy. 

Jerzy Wysocki

Dziennikarz, publicysta

Foto: um.warszawa.pl