Czy w polityce jest miejsce na prawdę?

Browse By

Witold Gadomski na łamach „Gazety Wyborczej” tytułuje swój najnowszy tekst apelem: „Opozycjo, wyborcy chcą prawdy, a nie pustych obietnic”. Zgadzam się z tekstami autora w 99 procentach, leczy tym razem mam olbrzymie wątpliwości. Prawdopodobnie wyborcy rzeczywiście chcą prawdy, lecz przede wszystkim chcą obietnic, nie wiedząc lub wypierając, że są one puste lub ich realizacja doprowadzi kraj do gospodarczej katastrofy.

Z tego właśnie powodu prawda staje się dla opozycji niewygodna do głoszenia. Przekonał o tym poseł Platformy Obywatelskiej Tomasz Lenz, któremu zebrało się na chwilę szczerości. Otóż poseł stwierdził, że jedną z recept na wysoką inflację powinno być zawieszenie, przesuniecie w czasie, wypłat dodatkowych emerytur. Najpierw do pionu postawił posła wiceprzewodniczący PO Tomasz Siemoniak: – Gdy widzi się problemy i biedę, to trzeba zrozumieć, że nie to nie takie proste jak w książkach Friedmana. Dziś 13. i 14. emerytura są potrzebne, ratują byt setek rodzin. Także lider PO Donald Tusk uznał wypowiedź  Lenza za co najmniej niefortunną: – Głosowaliśmy za czternastymi emeryturami i dziś deklaruję, że jak wygramy wybory, nic z tego co zostało dane, nie będzie zabrane – powiedział.

Poglądy Tomasza Lenza to woda na młyn Zjednoczonej Prawicy. Poseł PiS Piotr Kaleta na łamach prorządowego portalu wPolityce.pl mówi: – Słowa Tomasza Lenza to polityczne DNA Platformy Obywatelskiej. Jej posłowie mówią prawdę, tylko gdy się pomylą.(…) To ludzie, którzy są aspołeczni. Nie można i nie wolno im wierzyć.

I jeszcze głos w dyskusji Jacka Żakowskiego, który swój tekst w „Gazecie wyborczej” zatytułował: „Zapowiedź cięcia socjalu to samobójstwo dla opozycji”. Żakowski nawiązuje do wystąpień opozycyjnych, ale twardo liberalnych ekspertów i publicystów. Pisze , że „Gdyby Andrzeja Rzońcy i Witolda Gadomskiego nie było, Jarosław Kaczyński musiałby ich wymyśleć. Bo nikt skuteczniej nie scementuje elektoratu PiS i nie osłabi woli myślących samodzielnie wyborców, by poparli zmianę władzy w Polsce, niż bliski Leszkowi Balcerowiczowi i FOR, kojarzony z PO jej były główny ekonomista, który w rozmowie z emblematycznym publicystą ekonomicznym utożsamianej z opozycją „Wyborczej” ogłasza konieczność ograniczenia socjalu”.

Co ciekawe, każdy z wyżej wymienionych poglądów jest jakoś tam prawdziwy. Ale poglądy, rozumiane jako wyrażenie swoich autentycznych myśli, z definicji są prawdziwe. Co nie znaczy w żadnym stopniu, że są one zgodne z rzeczywistością w jej obiektywnym znaczeniu. Rzeczywistość jest zaś taka, że brak jakichkolwiek przesłanek historycznych, z których wynikałoby iż z galopującą inflacją można się rozprawić wrzucaniem na rynek pustego pieniądza. Przeciwnie, powszechnie wiadomo, że lekarstwem są wyższe stopy procentowe (w więc droższy kredyt) i ograniczenie wydatków socjalnych. Przy czy skutkiem ubocznym może być stagflacja a nawet recesja i wzrost bezrobocia. To takie ekonomiczne abecadło, które politykom i publicystą jest raczej znane.

Problem w tym, że rozpoczęła się kampania wyborcza, która rządzi się zupełnie innymi prawami. I tu pytanie, czy w polityce jest miejsce na prawdę,  czy prawda w walce wyborczej może okazać się skutecznym narzędziem. Odpowiedź brzmi: Nie. W polskiej polityce dawno minęły czasy idealistów, takich jak: Bronisław Geremek, Tadeusz Mazowiecki czy Jacek Kuroń. Dowodem na to, że idee czy poglądy nie mają żadnego znaczenia, może być sam premier Morawiecki. Gdy był doradcą premiera Tuska, w nagranej potajemnie rozmowie określał strategię: „Trzeba słuchać ludu, obiecać im, czego oczekują, a potem wygaszać ich oczekiwania. Mają zap…ać za miskę ryżu”. Może to był żart, może popisywanie się w liberalnym środowisku. Po kilku latach, będąc premierem realizuje politykę rekordowych i bezmyślnych transferów socjalnych pogrążając kraj w długach niczym Edward Gierek z jego propagandą sukcesu.

To nie krytyka przemiany mentalnej Morawieckiego. Prosta konstatacja: poglądy, idee nie mają żadnego znaczenia, są wręcz kulą u nogi. Donald Tusk był kiedyś liberałem z krwi i kości. Później, powołując się na Leszka Kołakowskiego, stał się konserwatywno-liberalnym socjalistą. Teraz staje się europejskim socjaldemokratą. Na ile to autentyczne, na ile taktyczne, nikt poza nim nie wie i się nigdy nie dowie. Zresztą, czy ma to jakieś znaczenie ?

Jerzy Wysocki

Dziennikarz i publicysta, działacz opozycji demokratycznej w latach 80., a w latach 90. – Kongresu Liberalno-Demokratycznego. Autor książki „Głos cynika. Terapia liberalna”.