#OpRussia – hakerzy z całego świata pokonują Putina jego własną bronią

Browse By

Pełnię siły i skuteczności uderzenia hybrydowego Ukraina poczuła już w 2014 roku. Rosyjska agresja połączona z aneksją Krymu udowodniła – w przeciwieństwie do twierdzeń wielu telewizyjnych komentatorów i ekspertów, zapewniających, że czasy wojny dawno odeszły w zapomnienie i jako europejska wspólnota możemy czuć się bezpiecznie – że obecnie w zasadzie każdy kraj bez wyjątku może zostać zaatakowany w sposób konwencjonalny, przy użyciu wojska na lądzie, morzu i w powietrzu.  Był to jednak tylko przedsmak prawdziwego potencjału militarnego rosyjskiej armii. Odpowiedź na pytanie, co się stanie, gdy atak zostanie przeprowadzony w formie połączonego uderzenia sił specjalnych, kampanii informacyjnych i propagandowych oraz cyberataków poznaliśmy zatrważająco szybko.

W 2014 roku Rosja prowadząc ataki za pomocą różnych metod wprowadziła wówczas w życie doktrynę wojny hybrydowej. W jej ramach siły zbrojne są wykorzystywane w celu zwiększenia militarnej przewagi i możliwie najszybszego zajęcia terytorium wroga, przy prowadzonym równocześnie zmasowanym cyberataku, który paraliżuje możliwości obronne przeciwnika. Taki rodzaj działań wojennych bardzo dotkliwie odczuł półwysep krymski. Zaledwie rok po aneksji Krymu przez Rosję, tętniący życiem turystyczny kurort nad Morzem Czarnym zmienił się w odizolowany od świata zakątek.

Już w 2014 roku na międzynarodowej konferencji naukowej International Scientific Conference zorganizowanej na Uniwersytecie Wileńskim i poświęconej tematowi wojny hybrydowej na Ukrainie, miałem okazję wykazywać, że zajęcie Krymu przez Rosjan ewidentnie nosiło znamiona operacji specjalnej, którą prowadziły jednocześnie siły polityczne i służby specjalne. Należy również założyć, że tak zaawansowana operacja zbrojna nie mogła być planowana z dnia na dzień. Okazuje się zatem, że w rzeczywistości przygotowania do ataku na Ukrainę i aneksji Krymu rozpoczęto jeszcze w czasie fali protestów na Majdanie w Kijowie.

W tym miejscu warto zadać sobie zatem pytanie, kiedy Władimir Putin wraz z gronem swoich najbardziej zaufanych doradców zaczął planować kolejny atak na Ukrainę, który w formie regularnej wojny swoim zasięgiem objął cały kraj. Warto też przyjrzeć się samym działaniom wojennym. Można bowiem odnieść wrażenie, że w przeciwieństwie do roku 2014, tym razem Rosjanie w znacznym stopniu postawili na siłę konwencjonalnego uderzenia. Strategia ta, dość szybko obróciła się przeciwko Putinowi i jego wojskom. Podczas, gdy rosyjskim żołnierzom dotkliwe straty na polu walki zaczęli zadawać ukraińscy obrońcy, stała się rzecz równie zaskakująca – Rosja zaczęła przegrywać także na innym froncie – w cyberprzestrzeni…

Ostrze cyberwojny obrócone przeciwko Putinowi

Przez długie lata panowało przekonanie, że komputery mogą stanowić wsparcie dla wojska i cenne narzędzie do prowadzenia tzw. gier wojennych. Dzięki zdobyczom nowoczesnych technologii znacznie łatwiej można było planować operacje militarne, a same ataki z użyciem żołnierzy prowadzić znacznie bardziej precyzyjnie. Z czasem jednak zaczęto postrzegać komputer, a zwłaszcza potencjał drzemiący w cyberprzestrzeni w zupełnie inny sposób. Z narzędzia wspierającego jedynie wojskową logistykę i ułatwiającego pracę strategów, stał się groźną bronią – w pełnym tego słowa znaczeniu. Tak narodziła się nowa koncepcja prowadzenia działań wojennych z użyciem ataków na sieci teleinformatyczne przeciwnika, która ewoluowała przez lata, aby ostatecznie stać się fundamentem doktryny cyberwojny.

Dokładne szczegóły wykorzystania technologii informacyjnych w konfliktach zbrojnych najczęściej przez lata owiane są tajemnicą, jednak światowej klasy ekspert ds. bezpieczeństwa cyberprzestrzeni i walki z terroryzmem Richard Clarke mówiąc o konfliktach z użyciem nowoczesnych technologii nakreśla potencjalne skutki cyberwojny. Cytowany przez „The Economist” ekspert wylicza, że obecnie poziom zaawansowania technologii informacyjnych i ich odpowiednie wykorzystanie przeciwko potencjalnym wrogom może doprowadzić w ciągu zaledwie 15 minut do katastrofalnej w skutkach awarii strategicznych systemów odpowiedzialnych za bezpieczeństwo państwa oraz całą jego infrastrukturę, transport i logistykę. Wirusy i tzw. robaki komputerowe są w stanie skutecznie unieruchomić lub zakłócić działanie wojskowego systemu łączności, a nawet –  tak jak w 1982 roku na Syberii – doprowadzić do przeciążenia i wybuchu sieci rurociągów czy rafinerii. Ponadto eskalacja konfliktu w cyberprzestrzeni może trwale unieruchomić cały ruch powietrzny, a nawet znaczną część ruchu naziemnego, doprowadzić do wykolejenia pociągów towarowych i metra. Gdy do tego dodamy wspomnianą już możliwość manipulacji danymi na światowych giełdach oraz opcję odcięcia danej części kraju od dostaw energii elektrycznej, wizja cyberwojny staje się dość apokaliptyczna. Apogeum konfliktu stanowi ponadto odcięcie od krążących wokół Ziemi satelitów. Pozbawiony w ten sposób całej infrastruktury obronnej kraj pozostaje całkowicie bezbronny w przypadku kolejnej fazy ataku czy nawet konwencjonalnej interwencji zbrojnej. Poza tym, oprócz konieczności stawienia czoła agresorom, państwo staje również przed koniecznością opanowania paniki wśród własnych obywateli. Richard Clarke analizuje, że w takiej sytuacji społeczeństwo szybko się załamie, bo wypłacenie pieniędzy z bankomatu okaże się niemożliwe, a żywność stanie się towarem deficytowym. Co więcej, tożsamość atakującego przez długi czas może pozostać tajemnicą, potęgując społeczne uczucie paniki i niepewności.

Ostrze broni, po którą w poprzednich latach często sięgała Rosja, teraz obróciło się przeciwko Władimirowi Putinowi. Hakerski kolektyw Anonymous w ciągu zaledwie kilku dni doprowadził do upadku misternie tkanego przy użyciu rosyjskiej propagandy wizerunku Putina.

#OpRussia – hakerzy wypowiadają Putinowi cyberwojnę

Media lotem błyskawicy (już McLuhan przekonywał, że żyjemy przecież w globalnej wiosce) obiegła informacja, że kolektyw hakerski Anonymous oficjalnie jest w stanie cyberwojny z Rosją. Haktywiści szybko przeszli od słów do czynów i już w piątek 25 lutego 2022 roku nie działało szereg rosyjskich witryn, m.in Russia Today. Uderzenie w propagandową tubę kremla musiało Putina zaboleć, a było to zaledwie preludium do tego, co czekało Rosję w kolejnych dniach.

Hakerski kolektyw prowadzący cyberwojnę z Putinem regularnie podsumowuje realne skutki swoich działań. W ich wyniku – w ramach operacji o kryptonimie #OpRussia – zablokowano tysiące rosyjskich i białoruskich stron internetowych. Grupa Anonymous wzięła na cel serwisy rządowe, witryny największych prokremlowskich mediów oraz strony banków. Samego Putina również nie oszczędzono.

Jak się okazuje cyberataki wymierzone w Rosję prowadzone są już z całego świata. Jedynym kontytentem, z którego Rosja nie jest atakowana w cyberprzestrzeni jest… Antarktyda 

Hakerzy, którzy z reguły wolą pozostawać w cieniu, teraz relacjonują swoje dokonania w mediach społecznościowych, a lista ich dokonań daje do myślenia. Jednym ze spektakularnych sukcesów okazało się przechwycenie łączności rosyjskich wojsk, co w konsekwencji doprowadziło do komunikacyjnego chaosu armii Putina.

Hakerzy z Anonymous uderzyli również w samego Putina i zhakowali jego luksusowy jacht „Graceful”. Zaczęło się od zmiany lokalizacji jednostki w systemie AIS, a także zmiany oznaczenia jachtu. Wszystko wyglądało tak, jakby jednostka rozbiła się na Wyspie Węży. Na tym jednak hakerzy nie poprzestali. zmodyfikowali dane w taki sposób, by sama lokalizacja nazywała się „piekło”, a znak wywoławczy statku „FCKPTN” – czyli f*ck Putin.

Poza tym hakerom udało się zhakować stacje ładowania samochodów elektrycznych w Rosji. Teraz wyświetlają one komunikat: „Putin ch***j” i „chwała Ukrainie”.

Hakerski kolektyw pochwalił się również, że po ataku na SberBank uzyskał dostęp do bazy 20 000 kart wraz z kodami CVC. W innym wpisie podano, że Anonymous zdobył 40 tysięcy plików z danymi z Rosyjskiego Instytutu Nuklearnego.

Hakerzy wystosowali także odezwę do Rosjan:

„Do narodu rosyjskiego: Nie chcemy z wami walczyć. Zrozumcie, że Putin najechał na suwerenny naród i cały świat jest tym oburzony. Wiemy, że przeciwstawianie się mu jest ryzykowne, ale jeśli tego nie zrobicie, to kto to zrobi?”

Osobny komunikat hakerzy wystosowali do samego Putina:

Wiadomość do Władimira Putina: Niedługo poczujesz gniew wielu hakerów na całym świecie. Putler nadszedł twój czas. Światła, kamera, akcja!”.

Informacje z frontu cyberwojny każdego dnia przynoszą kolejne informacje o skutecznych atakach wymierzonych w Rosję. Do tej pory haktywistom udało się m.in. przechwycić komunikację wojsk rosyjskich, wykradziono 800 GB danych urzędu cenzury Roskomnadzor, zhakowano kamery, żeby za ich pośrednictwem transmitować i pokazywać to, co naprawdę dzieje się na terytorium Ukrainy. W ostatnim czasie hakerzy przeszli do kolejnej fazy i stworzyli narzędzie umożliwiające wysłanie wiadomości do losowego Rosjanina. Do 15 marca 2022 udało się wysłać już ok. 7 mln wiadomości, co potwierdziła grupa hakerów na jednym z profili powiązanym z kolektywem Anonymous.

Wypowiedziana Putinowi cyberwojna nie oznacza, że strona rosyjska odpuściła sobie wszelkie aktywności w cyberprzestrzeni. Cyberarmia Kremla i karmione rublami internetowe trolle cały czas prowadzą swoje działania, począwszy od serii cyberataków, przez elementy wojny informacyjnej i kierowane do konkretnych grup społecznych i obywateli poszczególnych krajów operacje dezinformacyjne.

Hybrydowa wojna Putina

W najnowszym komunikacie rzecznik ministra koordynatora Służb Specjalnych Stanisław Żaryn potwierdza, że zbrojnej napaści Rosji na Ukrainę towarzyszą systematyczne działania Kremla na polu propagandowym i dezinformacyjnym.

Jak się okazuje formułowane przez Moskwę przekazy obliczone są na zatuszowanie prawdziwego, zbrodniczego charakteru działań Rosji na Ukrainie, dyskredytację ukraińskich władz, a także manipulowanie obrazem relacji NATO-Rosja.

Obserwując kłamliwą narrację Kremla oraz spójność z nią konkretnych przekazów medialnych i wpisów w mediach społecznościowych, udało się zidentyfikować kilka wiodących wątków, które Rosja wszelkimi możliwymi sposobami próbuje kolportować zarówno wśród własnych obywateli, jak i na arenie międzynarodowej.

Rosyjskie kłamstwa o wojnie z Ukrainą:

  • Rosja prowadzi „operację wojskową” przeciwko „nazistom, którzy terroryzują Ukrainę”;
  • rosyjskie działania są wymierzone jedynie w cele wojskowe;
  • działania Rosji mają na celu ochronę ludności rosyjskojęzycznej i Rosjan;
  • rosyjskie wojska są witane na Ukrainie z entuzjazmem i wdzięcznością;
  • władza w Kijowie „wzięła za zakładnika cały naród ukraiński”;
  • Zachód zachowuje się agresywnie wobec Rosji;
  • Ukraina pracowała nad bronią jądrową oraz biologiczną, zagrażając tym samym Rosji;
  • działania Rosji są skutkiem lekceważenia jej uzasadnionych obaw w kwestiach związanych z bezpieczeństwem.

„Kłamstwa te są kolportowane przez rosyjskie media, polityków i instytucje publiczne, w tym rosyjskie ambasady na całym świecie. Poza tym, nad kampaniami mającymi dezinformować opinię publiczną czuwają służby specjalne. Aby podnieść ich skuteczność, Kreml odcina swoich obywateli od alternatywnych źródeł informacji – rosyjskich mediów niezależnych oraz mediów zagranicznych, i drastycznie zaostrza cenzurę” – wyjaśnia Żaryn.

Równolegle z kampanią kłamstw na temat wojny Rosja prowadzi także operacje wymierzone w poszczególne kraje Zachodu, w tym także w Polskę.

Polska obiektem ataku ze Wschodu

W tekście „Polska na celowniku rosyjskiej agresji informacyjnej”, który ukazał się na łamach DWU.Tygodnika we wrześniu 2021 roku zwracałem uwagę, że zgodnie z ustaleniami ABW i SKW – Polska jest stałym celem prowadzonej przez Rosję agresji informacyjnej i w tym właśnie kontekście należy rozpatrywać wydarzenia dotyczące cyberbezpieczeństwa w naszym kraju oraz oceniać z tej perspektywy potencjalne zagrożenia.

Jaki jest cel tych działań? To dość oczywiste. Chodzi o wywoływanie chaosu i podburzanie opinii publicznej. Eskalowanie napięć i podziałów w społeczeństwie, a przede wszystkim kampanie mające na celu ośmieszać Polskę na arenie międzynarodowej i obniżać jej znaczenie w kontekście geopolitycznym.

Dziś przyjrzyjmy się bliżej kampanii kłamstw i działań dezinformacyjnych, której celem może być dosłownie każdy.

Po rozpętaniu przez Putina wojny na Ukrainie dotychczasowe, wymierzone w nasz kraj, wrogie linie narracyjne kremlowskiej propagandy zostały poszerzone o kolejne kłamstwa.

Rosyjskie kłamstwa o Polsce:

  • polski rząd cynicznie wykorzystuje sytuację, by zyskać na znaczeniu w polityce międzynarodowej;
  • Polska jest „rusofobiczna” i nastawia Zachód przeciwko Rosji;
  • Polska ma wrogie plany wobec Ukrainy i chce zająć jej zachodnie terytoria;
  • Polska została skolonizowana przez USA i Wielką Brytanię i jest przez te kraje wykorzystywana przeciwko Rosji;
  • RP jest niewiarygodnym partnerem, którego zachowanie prowadzi do eskalacji sytuacji w Europie;
  • polski rząd naraża bezpieczeństwo własnych obywateli, angażując się w pomoc Ukrainie;
  • rząd RP, przyjmując uchodźców z Ukrainy, dyskryminuje Polaków;
  • przyjmowanie uchodźców zagraża bezpieczeństwu Polski;
  • uchodźcy doprowadzą do paraliżu polskiej służby zdrowia, krachu ekonomicznego, a także zabiorą pracę Polakom.

Biorąc pod uwagę skalę całego zjawiska, należy zalecić wszystkim internautom szczególną ostrożność. Musimy liczyć się z tym, że w najbliższych tygodniach (a pewnie nawet miesiącach) uderzenie dezinformacyjne na nasz kraj znacznie się nasili. Spodziewać możemy się również wzmożonej serii cyberataków wymierzonych w strategiczną infrastrukturę teleinformatyczną. Jakie mogą być tego realne skutki? Chociażby takie, jak obserwowana 17 marca potężna awaria w 19 Lokalnych Centrach Sterowania w Polsce. W jej wyniku doszło praktycznie do sparaliżowania ruchu kolejowego na wielu trasach. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że awarię wykryto na stacjach obsługiwanych przez sprzęt jednej z firm – Alstom (d. Bombardier). Już w 2017 r. „Gazeta Polska” ostrzegała przed rosyjskimi powiązaniami kanadyjskiej firmy Bombardier i przed tym, że Rosjanie rozpracowali instalowany przez firmę – także w Polsce – sprzęt EBI Lock 950.

Wirtualne z pozoru zagrożenia mają jak najbardziej realne skutki.

Powtórka z historii? Zamiast zakończenia

Barbara Włodarczyk, autorka filmu „Szalona miłość. Rosjanie i Putin” przywołuje w swoim dokumencie badania, z których wynika, że 86 proc. obywateli Federacji Rosyjskiej deklaruje, iż codziennie ogląda Władimira Putina w telewizji i… lubi to robić. Z kolei ponad 60 proc. Rosjan jest zdania, że relacje pokazywane w państwowej telewizji, chociażby na temat konfliktu na Ukrainie (badania w kontekście inwazji na Krym i Donbas z 2014 roku) są całkowicie obiektywne i zgodne z prawdą. Główne stacje telewizyjne miały w Donbasie po kilku stałych korespondentów, którzy codziennie nadsyłali do redakcji swoje relacje. Od strony medioznawczej taka sytuacja dowodzi, że poprzez dotarcie z odpowiednim komunikatem do odpowiedniego grona odbiorców, bez trudu można ich przekonać do własnej wizji świata. Tak właśnie dzieje się w Rosji. Co ciekawe, po aneksji Krymu przez Federację Rosyjską, pomimo krytyki ze strony społeczności międzynarodowej rankingi Władimira Putina w Rosji poszybowały w górę. Odnotował on wówczas wzrosty poparcia rzędu kilkunastu punktów procentowych osiągając tym samym rekordowe poparcie sięgające 88 proc. obywateli. Dziś widać, że choć mechanizm rosyjskiej propagandy niewiele się od tego czasu zmienił, wizerunek Putina został mocno nadszarpnięty. Hakerzy z Anonymous w zaledwie kilka dni pokazali całemu światu, że Putina można pokonać jego własną bronią. Jakie będą tego skutki w dłuższej perspektywie? Dużo zależy od reakcji Zachodu.

dr Piotr Łuczuk

Medioznawca, ekspert ds. cyberbezpieczeństwa UKSW oraz Instytutu Staszica.

Foto: pixabay.com