Kiedy w lipcu ubiegłego roku kanclerz Angela Merkel ogłaszała kompromis zawarty z Waszyngtonem w sprawie gazociągu Nord Stream 2, zapytana o ewentualne wątpliwości co do przyszłej postawy Rosji wobec Ukrainy, powiedziała, że strona rosyjska zapewniła, że nie chce wykorzystywać energetyki jako broni więc ona bierze przywódców na Kremlu za słowo. W styczniu 2022 r. Berlin już z nowym kanclerzem i nowym rządem pozostaje wierny taktyce „brania Kremla za słowo” a dialog z rosyjskim niedźwiedziem, niezależnie od okoliczności, partyjnych konstelacji, zagrożeń i faktów, wciąż ma w Niemczech status kultowy.
Pięć tysięcy niemieckich hełmów wysłanych zagrożonej rosyjską inwazją Ukrainie – żeby wpaść na taki pomysł trzeba mieć albo wyjątkowe poczucie humoru albo wyjątkowe powody by ograniczyć się do tego typu wsparcia. I Berlin ma wszelkie powody by ograniczyć się z pomocą dla Kijowa do minimum. Zarówno decyzje polityczne (obliczone na dekadym, a nie na kadencję jednego rządu federalnego), jak i gospodarcze, a zwłaszcza kwestie związane z transformacją energetyczną, determinują pobłażliwość niemieckich elit politycznych i biznesowych względem Moskwy. I to niezależnie od barw partyjnych. Naturalną konsekwencją takiej postawy jest osłabienie solidarności w ramach państw NATO, ale i w łonie Unii Europejskiej, której ambicje o samowystarczalności obronnej w świetle ostatnich debat i negocjacji wydają się czymś bardziej niż naiwnym.
W samych Niemczech najważniejsza do tej pory okazała się dyskusja w Bundestagu z 26 stycznia, podczas której głos zabrali reprezentanci wszystkich klubów parlamentarnych i minister dyplomacji Annalena Baerbock (Zieloni). Ani jeden z przemawiających tego dnia polityków nie wezwał rządu federalnego do bardziej zdecydowanych działań wobec Rosji, treść wystąpień sprowadzała się do konieczności podtrzymywania dialogu z Kremlem. Nawet nowo upieczony przewodniczący CDU, Friedrich Merz, mimo ostrej i po części słusznej krytyki pod adresem kanclerza Olafa Scholza i Annaleny Baerbock, nie wyszedł poza ramy zwyczajowego wyliczania błędów popełnionych przez oponentów politycznych, zabrakło mu też uczciwości by uderzyć się w piersi za kilkanaście lat prorosyjskich w skutkach rządów chadecji. Modne w ostatnich tygodniach obwinianie za wszystko Gerharda Schrödera również zakrawa na absurd. Były kanclerz Niemiec jako pracownik Gazpromu ma swoje niewątpliwe zasługi dla umacniania partnerstwa rosyjsko-niemieckiego, ale przypisywanie mu samodzielnej winy za eskalację żądań Władimira Putina jest klasycznym czyszczeniem własnego sumienia kosztem i tak już skompromitowanego byłego kanclerza.
Dla przypomnienia:
– To za koalicji rządowej CDU/CSU-SPD Gerhard Schröder został zaproszony w charakterze niezależnego biegłego przed komisję ds. gospodarki w Bundestagu (czerwiec 2020 r), gdzie zastanawiano się jak przekonać Stany Zjednoczone do zaniechania sankcji na Nord Stream 2.
-W 2015 r. kanclerz Angela Merkel wzięła udział w panelu promującym biografię Schrödera, już przecież wtedy prezesa rady nadzorczej Nord Stream AG uznawanego otwarcie za lobbystę rosyjskich interesów energetycznych.
– We wrześniu 2020 r, w czasie, gdy Aleksiej Nawalny był pacjentem berlińskiej kliniki Charité, federalny minister gospodarki, Peter Altmeier z rosyjskim ministrem przemysłu, Denisem Manturowem, otwierał w rosyjskim Puszkino nowe centrum logistyczne należące do niemieckiego potentata branży hipermarketów z Kraju Saary.
– W lutym 2016 r., Horst Seehofer, jeszcze jako premier Bawarii i szef CSU, spotkał się w Moskwie z Władimirem Putinem i szefem rosyjskiego MSZ, Siergiejem Ławrowem. W styczniu, 2017 r, gościł zaś w podmoskiewskiej rezydencji Putina. Po powrocie do Niemiec postulował „odejście od XX-wiecznych wyobrażeń o rywalizacji i zniesienie sankcji na Rosję” twierdząc, że „Niemcy nie mogą przecież jednocześnie być w sporze z Rosją, Wielką Brytanią i Stanami Zjednoczonymi”.
To zaledwie kilka przykładów. Są ich setki. Na szczeblu federalnym, landowym, na poziomie „Dialogu Petersburskiego”, licznych fundacji rosyjsko-niemieckich etc. Te wszystkie spotkania, wizyty, rewizyty stanowią rusztowanie podtrzymujące Nord Stream 2 i pomysły – również takie jak ten z wysyłaniem hełmów. A to i tak duże uproszczenie.
Tak, czy inaczej – aktualne reakcje Berlina na coraz groźniejszą sytuację na wschodzie nie powinny być analizowane jedynie w oparciu o czołowego lobbystę Niemiec czy lawirowanie nowego rządu federalnego. Na tę sytuację zapracowały wszystkie rządy niemieckie funkcjonujące po powtórnym zjednoczeniu państwa. I każdemu z nich niezmiennie przyświecała idea zbliżenia z Moskwą poprzez dialog, nawet za cenę utraty wiarygodności w oczach partnerów w NATO.
Olga Doleśniak-Harczuk
Redaktor naczelna „Nowego Państwa”Ekspertka Instytutu Staszica
Foto: pixabay.com