Nowy prezes, wielkie nadzieje

Browse By

Instytut Pamięci Narodowej ma nowego prezesa. Po pasywnym i mało energicznym Jarosławie Szarku przychodzi człowiek młodszy, o opinii rzutkiego i sprawnego menedżera. Oczekiwania są wielkie, a kandydat budzi jeszcze większe nadzieje.

Pomińmy postulaty likwidacji IPN. Są niebezpieczne i głupie, co w sumie łączy się w jedno. Pomińmy, jako niedojrzałe, twierdzenia, że coś takiego jak polityka historyczna to zła rzecz. Bo historia ponoć nie może wiązać się z polityką. Ktoś kto tak twierdzi, albo oszukuje, albo jest po prostu niemądry.

Każde państwo de facto prowadzi politykę historyczną, decydując jakie postaci mogą być w podręcznikach, na banknotach i na cokołach pomników, a jakie nie. Państwa prowadzą politykę gospodarczą, społeczną, zdrowotną, kulturalną itp. itd. I te polityki są uważane za dobre i potrzebne. Dlaczego więc polityka historyczna ma być wyjątkiem?

Polskim „ministrem” ds. polityki historycznej zostaje Karol Nawrocki, młody, ale doświadczony już i sprawdzony dyrektor Muzeum II Wojny Światowej. Został rzucony tam na głęboką wodę. Nie utonął, a co więcej – trzymając się tej przenośni – wypłynął wraz z Muzeum na szerokie wody. W tym sensie, że jest to placówka aktywna także w imponującej skali międzynarodowej. Niżej podpisany był świadkiem kilku inicjatyw muzeum, w których uczestniczyli historycy z Japonii, Estonii, Litwy, Francji, Ukrainy, Turcji, USA i innych krajów.

Nadzieje zatem są wielkie. To nadzieje, że stery instytucji z półmiliardowym budżetem dostał w ręce człowiek z gorącym sercem patrioty i chłodną głową menedżera. To nadzieje, że Karol Nawrocki pamiętając o narodowej przeszłości patrzy w przyszłość, mentalnie jest w XXI wieku, a nie będzie kręcił się wokół prywatnych wojenek sprzed półwiecza. Nowy prezes zapowiedział, że zależy mu na rozwoju tzw. dyplomacji historycznej, rozwoju nowych mediów jako środka nauczania i popularyzowania historii oraz że nie wpuści do Instytutu fałszerzy historii. Trzeba mu tu przyklasnąć. Rozpoznał główne wyzwania i zagrożenia.

Dyplomacja historyczna to nic innego, jak konieczność opowiedzenia prawdy o historii Polski. Uniemożliwienia wypchnięcia nas z szeregów koalicji antyhitlerowskiej oraz wepchnięcia do grona sprawców Holokaustu i państwa odpowiadającego za wybuch II wojny światowej. To rzecz także praktyczna, bo przekłada się na nasze bezpieczeństwo, roszczenia materialne wobec Polski i naszą możliwość uzyskania zadośćuczynienia (także materialnego) za straty wojenne i zbrodnie popełnione na Polakach.

Rozwój nowych mediów to sprawa oczywista w XXI wieku. Nie ma i tym bardziej nie będzie innej możliwości dotarcia do kolejnych pokoleń Polaków.

Szlaban dla fałszerzy też jest rzeczą konieczną. Wiąże się z postulatem aktywnej dyplomacji historycznej. Z jednej strony należy weryfikować twierdzenia (najczęściej kłamliwe) grupy autorów wmawiającej Polakom masowy udział w Holokauście. Z drugiej strony konieczna jest kontra dla nowej mody na bycie miłośnikiem Kanclerza Hitlera i publiczne żałowanie tego, że Polska była członkiem koalicji antyhitlerowskiej. Obie postawy, bardzo do siebie zbliżone, niosą realne zagrożenia polityczne dla Polski i Polaków. Rolą Instytutu i nowego prezesa jest merytoryczne i stanowcze przeciwstawienie się temu. Instytut stojąc po stronie prawdy i rzetelności naukowej musi służyć Rzeczypospolitej i dobru jej obywateli, a nie egocentrycznym popisom rodzimych ojkofobów.

Zatem powodzenia i sukcesów, Panie Prezesie!

Piotr Gursztyn

Historyk, dziennikarz, fundator Instytutu Staszica

Foto: pixabay.com