Rozmowa z Arkadiuszem Pączką, wiceprzewodniczącym Federacji Przedsiębiorców Polskich
Rząd uspokaja, że mimo pandemii polska gospodarka trzyma się mocno, z kolei przedsiębiorcy wielu branż alarmują, że stoją na krawędzi katastrofy. Jak Pana zdaniem wygląda rzeczywisty obraz polskiej gospodarki teraz, w pierwszym kwartale 2021 – jeszcze w miarę stabilnie czy już początek katastrofy?
Obraz sytuacji polskiej gospodarki na początku 2021 r. nie jest jednoznaczny. Mierzymy się ze skutkami lockdownów, które trwają już od końca października ub. r., a więc utrzymują się już przez znacznie dłuższy czas niż w czasie ataku pierwszej fali epidemii. Z jednej strony powoduje to, że sytuacja zamkniętych branż, takich jak gastronomia, eventy, turystyka czy hotelarstwo staje się coraz bardziej krytyczna i pomimo uruchomionych tarcz antykryzysowych rezerwy płynnościowe przedsiębiorstw działających w tych obszarach znalazły się na bardzo niskim poziomie. Wystarczy wspomnieć, że z badania Polskiego Instytutu Ekonomicznego i Banku Gospodarstwa Krajowego wynika, że 6% przedsiębiorstw nie posiada wystarczających środków do funkcjonowania nawet przez 30 dni. W konsekwencji każdy kolejny miesiąc zamknięcia może oznaczać wzbierającą falę upadłości tych firm, które wyczerpały już wszystkie możliwość ratowania swego istnienia. Z drugiej strony wiele branż, nie dotkniętych bezpośrednio zakazem działalności, przystosowało się do nowych warunków. Najlepszym przykładem jest przemysł, który na wiosnę 2020 r. bardzo mocno ucierpiał na skutek załamania łańcuchów logistycznych i wstrzymania pracy zakładów. Jesienno-zimowe lockdowny jednak praktycznie mu nie zaszkodziły, o czym świadczy wzrost wartości dodanej w przemyśle w IV kw. 2020 r. o 4,8% w porównaniu z przedpandemicznym poziomem z IV kw. 2019 r. W związku z tym ekonomiści coraz częściej mówią o recesji w kształcie litery „K”, gdzie część branż rośnie pomimo szalejącej epidemii i wprowadzanych lockdownów, podczas gdy niektóre sektory pogrążają się w coraz większej zapaści. Nie można jednak zapomnieć o tych obecnie spadkowych branżach, i należy im pomóc, bowiem pandemia w końcu przeminie i popyt na ich usługi znowu się pojawi, kiedy życie powróci do normalności.
Jak wygląda dzisiaj dialog rządu z przedsiębiorcami? Przedstawiciele biznesu wskazują m.in., że strategia wprowadzania ograniczeń, uzgodniona jesienią ubiegłego roku, została z dnia na dzień anulowana a rząd po prostu zamknął wiele branż. Czy nie zamknęło to szans na konstruktywny dialog?
Ten dialog jest oczywiście zarówno w układzie Rady Dialogu Społecznego czy w układzie branżowym. Najwięcej go prowadzi przez ministerstwo pracy rozwoju i technologii z racji przygotowywanych rozwiązań regulacyjnych. Druga kwestia na ile rządzący słuchają postulatów przedsiębiorców, przyjmują pewne rozwiązania od praktyków biznesu czy poszczególnych branż, a na ile jest to tylko kwestia odbycia rozmowy. Ja akurat jest gorącym zwolennikiem dialogu opartego na danych, liczbach, argumentach i jednocześnie w dyskusji z tymi, którzy następnie te rozwiązania będą stosować i z nich korzystać. Jako organizacja reprezentatywna Federacja Przedsiębiorców Polskich przedstawiamy szereg propozycji legislacyjnych, prorozwojowych dla poszczególnych branż, które mogą w jakimś stopniu pomóc przedsiębiorcom, ale też mają kontekst odpowiedzialności budżetowej. np. nasz ostatni postulat pomocy dla branży gastronomicznej w oparciu o zwolniony z ZUS i PIT bon na posiłki dla pracowników.
Skupiamy się dzisiaj na dyskusji o restrykcjach i ich poluzowaniu, ale przecież ważna będzie pomoc dla polskich firm w odbudowie po pandemii. Czy toczą się jakieś rozmowy na ten temat?
Kluczowe branże, które są dziś zamknięte ten dialog w jakimś stopniu prowadzą, ale tu jest bardziej zasadne pytanie: kiedy mając na względzie uwarunkowania epidemiologiczne możemy się spodziewać otwarcia tych branż. My jako organizacja biznesowa jesteśmy zwolennikiem szybkiego planu rządowego dla otwarcia gospodarki przy oczywiście wzmożonych rygorach sanitarnych. Przedsiębiorcy już dość długo czekają na jasny komunikat, który da im nadzieję na otwarcie biznesu. Musimy pamiętać, że duża część firm z branż dziś nadal zamkniętych jest na etapie ich likwidacji i upadłości. Starajmy sie uratować te firmy, które dzięki m.in. wsparciu z tarcz antykryzysowych czy własnych zasobach, są w stanie dość szybko rozpocząć normalną działalność. A to jest możliwe przy pewnych obostrzeniach, tu jednak musi być jasny komunikat ze strony rządu.
Jak sprawdza się w kontekście dialogu biznes-władza Rada Dialogu Społecznego – teraz, w kryzysowym okresie?
Rada Dialogu Społecznego jest i może być ważnym ciałem jako forum trójstronne dla dyskusji o pewnych rozwiązaniach dla gospodarki. Tych pilnych jak np. praca zdalna czy bardziej przyszłościowych. My jako organizacja najmłodsza w tym gronie mamy jednak obserwacje dość powolnej czy nawet statycznej pracy RDS. W okresie kryzysowym bardziej sprawdzają sie pilne spotkania, robocze zespoły, szybkie rozwiązania, a nie długie dyskusje. Biznes nie może czekać. Stąd w mojej opinii RDS jest bardziej od wyznaczania kierunków pewnych rozwiązań społeczno-gospodarczych, natomiast jak widzimy, mało jest tam szczegółowych inicjatyw legislacyjnych, które w dość szybkim czasie zostałyby zaakceptowane przez wszystkie trzy strony tego dialogu. Czas pandemii, aktualnego kryzysu gospodarczego wymusił na nas inny sposób prowadzania tego dialogu, nie długich dyskusji ale przedstawiania konkretnych rozwiązań z oceną ich skutków gospodarczych. Jako FPP takie działania właśnie podejmujemy.
Wiosenna tarcza antykryzysowa spotkała się generalnie z dobrym przyjęciem przedsiębiorców. Jak ocenia Pan wsparcie przy okazji drugiej fali pandemii?
Trudno porównywać wsparcie udzielane w czasie pierwszej i drugiej fali pandemii. Na wiosnę 2020 r. firmy otrzymały ok. 160 mld zł pomocy, a od jesieni 2020 r. do dnia dzisiejszego jedynie 29 mld zł. Wsparcie w czasie wiosennego lockdownu było bardzo hojne i trafiło nawet do wielu firm, które go nie potrzebowały. W czasie 2. fali pomoc jest natomiast ostrożnie dawkowana, w niektórych przypadkach niestety zbyt ostrożnie. Dużo problemów rodzi kwestia katalogu rodzajów działalności objętych wsparciem, ujętych za pomocą kodów PKD. W dużej mierze odcięte od pomocy są również firmy kooperujące z zamkniętymi branżami, które teoretycznie mogą dalej działać, ale popyt na ich usługi drastycznie się zmniejszył.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Radosław Konieczny