Administracja Joego Bidena dokona korekt w polityce wobec Rosji, jednak nie należy się spodziewać fundamentalnych zmian. Wzajemne stosunki pozostaną napięte z uwagi na kolizyjne interesy strategiczne obu stron, tym bardziej że nowa ekipa będzie demonstrowała przywiązanie do obrony praw człowieka i wartości demokratycznych, co przełoży się na krytyczną retorykę wobec Rosji. Z kolei Kreml, w cyklu wyborczym lat 2021–2024, będzie najpewniej eskalował antyamerykańską propagandę, upatrując w narracji o rosyjskiej „oblężonej twierdzy” źródeł legitymizacji na arenie wewnętrznej. Szczególnie niepokojące dla Moskwy będą próby ponownego skonsolidowania przez Waszyngton wspólnoty transatlantyckiej. Jednocześnie nowe władze USA podejmą próby selektywnego dialogu dwustronnego, m.in. w sferze kontroli zbrojeń. Niewątpliwą zaletą nowej administracji w oczach Rosji będzie też zwiększenie przewidywalności amerykańskiej polityki zagranicznej.
W optyce rosyjskich decydentów, wśród których wiodącą rolę odgrywają byli funkcjonariusze sowieckich służb specjalnych, Stany Zjednoczone stanowią stałe źródło strategicznych zagrożeń dla Rosji. Osią ideową postawy Kremla wobec Waszyngtonu jest po pierwsze podważanie amerykańskiej hegemonii (według Rosji, optymalnym wariantem porządku globalnego był „ład jałtański”), po drugie – postrzeganie polityki zagranicznej USA jako egzystencjalnego zagrożenia dla stabilności reżimu Putinowskiego.
O charakterze i dynamice relacji rosyjsko-amerykańskich w najbliższych latach przesądzać będą interesy strategiczne obu państw, wzajemna negatywna percepcja (antyamerykanizm Moskwy i „rusofobia” Waszyngtonu), a także wyzwania na arenie międzynarodowej i wewnątrzpolitycznej, z jakimi przyjdzie im się mierzyć. Z jednej strony będzie to oznaczało więcej kontynuacji niż zmiany we wzajemnych stosunkach, z drugiej – zapewne więcej bieżącego reagowania niż realizacji ustalonych strategii.
Rosja wobec amerykańskich wyborów
Rosyjskie kręgi decyzyjne stosunkowo wstrzemięźliwie odnosiły się do kampanii prezydenckiej w USA. Choć za preferowany wariant Moskwa uznawała drugą kadencję Trumpa, to jednak – nauczona doświadczeniami 2016 roku – ograniczyła zaangażowanie przeciwko kandydatowi Demokratów, dbając by pozostało ono poniżej progu wymuszającego reakcję. Rosyjskie działania ograniczały się tym razem głównie do dezinformacji i propagandy w sieciach społecznościowych, dyskredytujących amerykański system polityczny, proces wyborczy oraz kandydaturę Bidena. Unikano jednocześnie prób bezpośredniego wpływania na wynik wyborów. W obliczu coraz bardziej prawdopodobnego zwycięstwa Bidena Putin zasygnalizował gotowość do dialogu z nową ekipą rządzącą, choć o braku entuzjazmu świadczy zapowiedź, że Moskwa pogratuluje Bidenowi zwycięstwa dopiero po ostatecznym zatwierdzeniu wyników wyborów (Trumpowi gratulowano kilka godzin po ogłoszeniu wyników).
Z wielu względów ani wygrana obecnego prezydenta nie byłaby dla Rosji powodem do entuzjazmu, ani jego przegrana nie jest źródłem frustracji. Trump dość szybko rozczarował Moskwę jako gwarant realizacji obiecanego „wielkiego dealu”, a jego wartość dla Kremla polegała głównie na zdolności destabilizowania Ameryki od wewnątrz i ograniczeniu zaangażowania USA za granicą. Byli jednak i tacy (głównie w kręgach rosyjskiej dyplomacji), którzy postrzegali brak profesjonalizmu i nieprzewidywalność polityki amerykańskiej jako zjawisko niekorzystne nie tylko dla USA, ale i samej Rosji oraz – szerzej – bezpieczeństwa międzynarodowego. Zasadne jest pytanie o efektywność nowej administracji, która będzie musiała mierzyć się zarówno z całym kompleksem problemów społeczno-politycznych odziedziczonych po rządach Donalda Trumpa, jak i ze społeczno-ekonomicznymi skutkami pandemii.
Próba sił w polityce międzynarodowej
Wśród uwarunkowań zewnętrznych dynamikę wzajemnych relacji określać będzie z jednej strony rosnąca turbulencyjność polityki międzynarodowej, z drugiej – absolutny priorytet polityki amerykańskiej, jakim jest powstrzymywanie ambicji Pekinu. Z uwagi na rywalizację z Chinami należy się spodziewać poważnych wysiłków Waszyngtonu w celu skonsolidowania wspólnoty transatlantyckiej. Stosunki Moskwa – Waszyngton będą podporządkowane kwestiom bezpieczeństwa (w jednym z niedawnych wystąpień Biden nazwał Rosję „głównym zagrożeniem dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych”). Istotną korektą w polityce zagranicznej Białego Domu będzie ostra krytyka pod adresem Rosji w związku z łamaniem praw człowieka i standardów demokratycznych. Pogorszy to atmosferę relacji rosyjsko-amerykańskich, ale nie będzie dla Kremla problemem ani nowym, ani pierwszorzędnym. Większym wyzwaniem może się okazać umocnienie solidarności „kolektywnego Zachodu” zarówno wobec Chin, jak i Rosji: osłabiłoby to dążenie części europejskiego establishmentu do poszukiwania za wszelką cenę kompromisów z Moskwą i obniżyło pozycję kręgów prorosyjskich (eurosceptycy, antyamerykaniści, „Putin-Versteher”) w elitach politycznych UE. Natomiast nie należy się spodziewać istotnego zaostrzenia amerykańskich sankcji wobec Moskwy, gdyż Waszyngton zasadniczo osiągnął maksimum tego, co można było osiągnąć bez wysokich kosztów dla samych USA czy negatywnych konsekwencji dla rynków globalnych.
Zmiana gospodarza Białego Domu przyniesie jednak Rosji nie tylko ryzyka, ale i szanse. Wzrost przewidywalności polityki amerykańskiej oraz wiarygodności nowej administracji (więcej profesjonalizmu, większa rola instytucji i kolektywnego podejmowania decyzji, a tym samym większa zdolność do realizacji ustaleń) obniży napięcia w relacjach dwustronnych i może zaowocować taktycznymi kompromisami w wybranych sferach. Ekipa Bidena będzie poszukiwać możliwości dialogu i współpracy z Rosją w takich dziedzinach jak kontrola zbrojeń, walka z terroryzmem czy deeskalacja konfliktów regionalnych. Biden m.in. zadeklarował, że przedłuży traktat START III, wygasający w lutym 2021, jest też zainteresowany powrotem do porozumienia nuklearnego z Iranem. Z kolei Rosja najpewniej będzie się koncentrować na poprawie atmosfery i – tradycyjnym już – deklarowaniu woli konstruktywnej współpracy bez gotowości do jakichkolwiek ustępstw w takich kwestiach, jak Ukraina czy Syria.
Wewnątrzpolityczne interesy Kremla
W Rosji często można usłyszeć żart, że wybory prezydenta Stanów Zjednoczonych to jedno z najważniejszych wydarzeń w rosyjskiej polityce wewnętrznej. Istotnie, od tego, jak amerykańska administracja formułuje cele polityki zagranicznej, zależy poziom poczucia zagrożenia rosyjskiej elity władzy i wybór instrumentów obrony reżimu autorytarnego. Kremlowscy decydenci postrzegają np. prodemokratyczne protesty społeczne (w tym „kolorowe rewolucje”) jako instrument cynicznej polityki Waszyngtonu, mającej na celu destabilizację państw sprzeciwiających się amerykańskiej hegemonii.
Największe wyzwanie, jakie aktualnie stoi przed Kremlem, to wyczerpanie się tradycyjnych czynników legitymizacji Putinowskiego modelu rządów (w różnych okresach był to bądź wzrost dochodów ludności, bądź zaspokajanie imperialnego resentymentu, jak w przypadku aneksji Krymu). Pogłębia się rozczarowanie społeczeństwa polityką władz, rośnie zapotrzebowanie na zmiany polityczne, nasila się potencjał protestu. Pandemia obnażyła, na bezprecedensową skalę, szereg poważnych systemowych problemów, wynikających z chaotycznego zarządzania państwem przez skorumpowaną elitę rządzącą. Nie ma też widoków na wzrost gospodarczy po pandemii: z powodów strukturalnych Rosja może w najbliższych latach balansować jedynie pomiędzy recesją i stagnacją. W tych warunkach Kreml z jednej strony poszukuje legitymizacji w eskalowaniu antyamerykańskiej narracji i podsycaniu syndromu „oblężonej twierdzy”, z drugiej – zacieśnia kontrolę nad społeczeństwem i podwyższa poziom represji. Obie te tendencje będą przybierać na sile w obliczu przyszłorocznych wyborów parlamentarnych w Rosji i – kluczowych dla stabilności reżimu – wyborów prezydenckich, przypadających w 2024 roku. Otwarte pozostaje pytanie, na ile wpłynie to na dynamikę rosyjsko-amerykańskiego dialogu w kwestiach międzynarodowych.
Maria Domańska
Analityczka Ośrodka Studiów Wschodnich
Foto: Joe Biden/FB