Książki historyczne wydawane przez środowiska mocno związane z określoną opcją polityczną skażone są często grzechem stronniczości. A już w dużym stopniu dotyczy to biografii, pisanych pod tezę. Endek – czy neoendek – zabierając się do książki o Piłsudskim ma z góry postawioną tezę: postać otoczona nieuzasadnionym kultem. Wielbiciel sanacji z kolei nie dostrzeże żadnej rysy na pomniku swojego bohatera. I tak dalej. A tu niespodzianka – mocno lewicowe środowisko związane z polską edycją „Le Monde Diplomatique” wydało biografię Aleksandry Kołłontaj, bolszewickiej działaczki tyleż głośnej, co, jeżeli chodzi o szczegóły życia, w Polsce bardzo mało znanej.
Kołłontaj to jedna z tych postaci, które współczesna lewica z radością wzięłaby na sztandary, ale przeszkadzają w tym koleje życiorysu bohaterki. Pół biedy, że budowała komunizm; to u współczesnych lewicowców i liberałów nie jest wielkim obciążeniem. O wiele trudniej wybaczają nacjonalizm. Jednak towarzyszka Kołłontaj nie była tylko zapatrzoną w ideały bojowniczką o równość, lecz jedną z budowniczych totalitarnego systemu – najpierw pod skrzydłami Lenina, potem Stalina. Nie można jej zatem wpisać w czarno-białe lewicowe schematy.
Jan Ratuszniak, autor książki, jest ideowo związany z lewicą. Otrzymaliśmy jednak nie hagiografię lewicowej świętej, a dobrze udokumentowaną książkę o ciekawej postaci. I, co nie zawsze idzie w parze, książkę znakomicie napisaną. Wciągającą. Szczególnie ciekawe są kwestie związane z relacjami z Polską i Polakami. Warto polecić nie tylko tym, którzy interesują się historią budowy sowieckiego imperium, lecz również tym, którzy szukają korzeni ideologii współczesnej lewicy i feminizmu. Znajdą je bez wątpienia w światopoglądzie Aleksandry Michajłowny.
Jan Ratuszniak: Nowa kobieta: Aleksandra Kołłontaj. Warszawa, Książka i Prasa, 2019.
(mr)