Zapis bitwy

Browse By

Rok po „Poczcie polskich przedsiębiorców” Warsaw Enterprise Institute wydał kolejną interesującą pozycję z zakresu dziejów naszej gospodarki. „Poczet” kończy się na roku 1939, a praca Andrzeja Krajewskiego zaczyna się wraz z nadejściem rządów komunistycznych. Jest to w zasadzie kronika czterdziestopięcioletniej batalii, jaką polscy rzemieślnicy i handlowcy toczyli z opresyjnym państwem. Smutna, ale z happy endem.

Andrzej Krajewski, historyk i publicysta, którego teksty możemy czytać m. in. w weekendowych wydaniach „Dziennika Gazety Prawnej”, snuje ciekawą, wartką opowieść. Opowieść zilustrowaną niezliczonymi anegdotami, pokazującymi codzienne absurdy komunistycznego reżimu. Kolejni włodarze Polski Ludowej próbowali pogodzić ogień z wodą, to jest zapewnić jako takie funkcjonowanie upaństwowionej gospodarki przy jednoczesnym bacznym pilnowaniu, by „prywaciarze” nie podnieśli głowy. Problem tkwił w tym, że bez poluzowania gorsetu prywatnym przedsiębiorcom socjalistyczna gospodarka nie mogła na dłuższą metę funkcjonować. Zaś przyznanie, że prywatna forma produkcji powinna być tolerowana w stopniu większym, niż minimalny, oznaczałoby kres socjalistycznej gospodarki w marksistowskim jej pojmowaniu. Dlatego też historia zmagań aparatu PRL z przedsiębiorcami da się przedstawić graficznie w postaci sinusoidy: po etapie prześladowań, które zwykle kończyły się wielkimi problemami gospodarczymi, następowały chwile oddechu, dzięki którym zaopatrzenie ludności jako tako się poprawiało; gdy ta poprawa była zauważalna gołym okiem, natychmiast przystępowano od nowa do gnębienia „prywaciarzy”.

Polska Ludowa młodemu pokoleniu jawi się jako kraj absurdów. Istotnie, był to kraj absurdów, ale nie tak zabawnych, jak dzisiaj się wydaje. Każdy surrealistyczny pomysł urzędników oznaczał potężne problemy dla całych rzesz ludzi, od rzemieślników i sklepikarzy po ludzi, którzy nie mieli szans zaopatrzyć się w artykuły pierwszej potrzeby. Wszystko to było okraszone potężną korupcją i przekonaniem o całkowitym skundleniu społeczeństwa. Bo przecież biorą wszyscy, bo bez układów nic się nie załatwi. Andrzej Krajewski pokazuje, że nie wszyscy chcieli iść na układy i dawać łapówki, ale wielu z takich ludzi z zasadami po prostu musiało zamknąć swoje biznesy.

Koniec książki – rok 1989 – to zarazem początek innej, niezwykle ciekawej i nienapisanej jeszcze opowieści. O polskiej transformacji, o kulisach budowania wolnego rynku, o przywilejach dla różnych grup i parasolu ochronnym, jaki nowa, solidarnościowa władza rozciągnęła nad dawnymi funkcjonariuszami PZPR i peerelowskich służb, którzy postanowili, cytując klasyka, sprawdzić się w biznesie. Taka opowieść, pisana ponad partyjnymi podziałami, oparta o dane i dokumenty, powinna powstać. Minęło już bowiem trzydzieści lat od Okrągłego Stołu i czas najwyższy, by na wydarzenia pierwszych lat Trzeciej Rzeczypospolitej spojrzeć z dystansu historyka. Również historyka gospodarki.

Andrzej Krajewski: Rzemieślnicy, badylarze, cinkciarze: jak przedsiębiorczy Polacy przechytrzyli komunę. Warszawa, Warsaw Enterprise Institute, 2019.

(rk)