Energetyka: największe wyzwania jeszcze przed rządzącymi

Browse By

Druga kadencja rządu Zjednoczonej Prawicy skłania do bilansu dokonań w pierwszej kadencji i głównych wyzwań na kolejne cztery lata.

Dodatkowym elementem jest likwidacja w nowym rządzie Ministerstwa Energii – tworu, który miał nie tylko zarządzać spółkami, ale także stanowić pewną strukturę koordynującą istotne zmiany w tym sektorze. Likwidacja go (raczej parcelacja między resorty Klimatu i Zasobów) musi rodzić spekulacje o kształt zarządzania tym sektorem w najbliższych, niełatwych latach.

Jeśli chodzi o minione cztery lata, trzeba podkreślić, że dwa obszary udało się zagospodarować bardzo efektywnie. Pierwszy to przede wszystkim dywersyfikacja dostaw ropy (warto podkreślić, że np. Orlen zużywa już mniej ni 50% ropy rosyjskiej). Zbudowanie miksu dostaw z kilkunastu zróżnicowanych geograficznie krajów stworzyło sytuację, w której bezpieczeństwo dostaw stało się nie kosztem, lecz zyskiem.  Jak  dowiódł kryzys dostaw rurociągiem Przyjaźń, trwający od kwietnia niemal do lipca, którego polscy kierowcy nie zauważyli przy dystrybutorach, zaś za ten okres koncern pokazał znakomity wynik finansowy –  ewidentnie wyróżnienie specjalne należy się Danielowi Obajtkowi. W tym obszarze
do wykonania pozostaje rozbudowa Rurociągu Północnego, by można było sprowadzać do Płocka więcej ropy różnych gatunków dostarczanej drogą morską i w zasadzie rynek naftowy udało się zorganizować. Blisko celu jesteśmy także w kwestiach dywersyfikacji dostaw gazu. Kontrakty na LNG docierające Gazoportem plus budowa Baltic Pipeline pozwalają nam na zakończenie ewidentnie niekorzystnego kontraktu jamalskiego. Jedynym elementem niepewności pozostaje, czy budowa norweskiej rury zakończy się na czas, choć terminy są napięte, na chwilę obecną wydają się realne.

Generalnie obszar paliwowy można zapisać do ewidentnych sukcesów rządzących.

Tym niemniej najtrudniejsze jeszcze przed nami. Mam tu na myśli przede wszystkim kwestie unijnej polityki klimatycznej, a co za tym idzie, cen praw do emisji przekładających się na ceny energii elektrycznej. Z tym wiąże się bezpośrednio kwestia dekarbonizacji dalszych losów górnictwa i energetyki węglowej. I znowu –  dzięki rozpoczętej w 2015 restrukturyzacji górnictwa udało się ten sektor wyprowadzić na plus, niemniej nie odzyskał on wciąż zdolności zaspokajania potrzeb polskiej energetyki. Oczywiście jest to efekt wieloletnich oszczędności na inwestycjach w kopalniach, ale też specyficzny punkt decyzyjny, albowiem trzeba te inwestycje przyspieszyć, aby ograniczyć import węgla, albo też z tych inwestycji zrezygnować, dzięki czemu szybciej zaczniemy zmniejszać udział tego surowca w miksie energetycznym, doraźnie posiłkując się importem. Oznacza to jednak dla rządzących dwa wyzwania, oba niełatwe i wymagające politycznej odwagi: albo rzucamy duże siły i środki na rozwój pozawęglowych źródeł energii, albo też idziemy ścieżką niemiecką – czyli, owszem, produkujemy energię z węgla ale inwestujemy już w inne sektory. Oczywiście, kolejny niemiecki przykład uruchomienia kolejnej elektrowni węglowej (podczas gdy Anglia otwiera na powrót „uśpioną” kopalnię) pokazuje, że w kwestiach emisji słowa niekoniecznie musza się one zgadzać z czynami, zasadniczo jednak moment decyzji czy dekarbonizować się szybciej czy wolniej, jest właśnie teraz. I musi zadecydować długofalowy rachunek. 

O rachunek chodzi też w kwestii cen energii dla odbiorów indywidualnych – prawa do emisji CO2 od ub. roku jeszcze wzrosły, zaś rząd w 2018 roku wykorzystał w zasadzie wszystkie narzędzia podatkowe i regulacyjne, aby skokowy wzrost cen zatrzymać. Dlatego też w tej chwili głównym sposobem wydaje się jak najszybsze rozrzedzanie energii ze źródeł węglowych i niemisyjnych,  co i tak oznacza rozłożenie tego procesu na lata. Tym niemniej proces ten,  oznaczający w skali mikro konieczność skokowego rozwoju OZE, a w skali makro szybkie i sprawne zbudowanie polskiego atomu. I to w skali naprawdę dużej, znacznie większej niż np. planowany modułowy reaktor w Synthosie.

W tym kontekście warto postawić pytanie, jak może wyglądać koordynacja tego procesu w sytuacji, w której zniknęło Ministerstwo Energii. W tamtym kształcie resort ten w największym stopniu dysponował zakresem władzy dla realizacji tego typu projektów. Na chwilę obecną można zakładać, że w sprawie elektrowni atomowej powróci pomysł budowy elektrowni za pośrednictwem PGE lub istniejącej w Grupę spółki PGE J1.

Bez wątpienia ubiegła kadencja dla bezpieczeństwa energetycznego Polski zapisała się pozytywnie. Tym niemniej główne, trudniejsze i odczuwalne w portfelach decyzje będą podejmowane w rozpoczynającej się kadencji. Tymczasem okno decyzji, zwłaszcza w sprawie górnictwa, OZE i atomu otwarte jest właśnie teraz – i nie będzie otwarte w nieskończoność.

dr Dawid Piekarz

Wiceprezes Instytutu Staszica