Kiedy myślimy o związkach Warszawy z Rosją i Rosjanami, zadzieramy do góry głowę i patrzymy na Pałac Kultury. Faktycznie, nie ma za co wyrażać wdzięczności. Kiedy zaczniemy zagłębiać się w historię, te związki też będą oscylować wokół zniewolenia. Cytadela, kościoły przerobione na cerkwie, gigantyczny sobór na placu Saskim, przebudowana fasada Pałacu Staszica… Ale owa Moskwa nad Wisłą, o której pisze nadzwyczaj ciekawie profesor Królikowski, to również ludzie. Mniej i bardziej przychylni Polakom, łotry w urzędniczych mundurach i ludzie szlachetni, słowem cała galeria, cały przekrój społeczeństwa. Począwszy od samej wierchuszki a po tych anonimowych, w pocie czoła pracujących na chleb. Unowocześnienie w końcu dziewiętnastego i na początku dwudziestego wieku Warszawa zawdzięcza nie komu innemu, jak dwóm rosyjskim prezydentom, Starynkiewiczowi i Bibikowowi. I odbywało się ono bez entuzjazmu, a często przy oporze Petersburga. Już choćby to pokazuje, że historia Rosjan w Warszawie jest złożona i zasługuje na dobrą, opartą o fakty opowieść.
Taką opowieść snuje wybitny varsavianista. Przytacza wiele mało znanych faktów, a każde stwierdzenie ma poparcie w źródłach. Tym samym uniknął modnego dzisiaj pisania o historii „z tezą”. Jest kronikarzem rosyjskiej obecności w Warszawie i piętna, jakie ona wywarła. Zdziwią się Państwo, jak wiele elementów tej obecności do dzisiaj wywiera piętno na życiu stolicy.
Książka zainteresuje nie tylko miłośników dziejów Warszawy, ale każdego, kto interesuje się polską przeszłością i trudnymi związkami między Polakami a sąsiadami. Dlatego godna jest serdecznego polecenia.
Lech Królikowski: Moskwa nad Wisłą. Warszawa, ASPRA-JR, 2019.
(asm)