Przy okazji kampanii wyborczej rozgorzała dyskusja na temat nieodpowiedzialnych czy wręcz nie-realizowalnych obietnic, prezentowanych przez polityków różnych opcji. Mechanizm percepcji tłumaczący dlaczego choć nierealistyczne są one jednocześnie tak chwytliwe jest poznany i zbadany. Ludzie lubią komplementy i lubią słuchać jednoznacznie pozytywnego przekazu – przede wszystkim tego sugerującego, że wszystko na czym im zależy można osiągnąć szybko, bez wysiłku, bez jakichkolwiek zmian we własnych zachowaniach. Psychologowie w drugiej połowie XX wieku dokładnie prześledzili i opisali proces w którym ludzie tak bardzo lubią słuchać o tym jacy są nieprzeciętni, inteligentni, zasługują na więcej itd., że te komplementy sprawiają im autentyczną przyjemność nawet wtedy, kiedy inny głos w ich w głowach mówi im „coś tu się nie zgadza”.
Słuchanie miłych rzeczy w rodzaju „wszystko jest ok, żaden kryzys nam nie grozi, będzie tylko lepiej” jest autentycznie przyjemne nawet wtedy, kiedy słuchacz ma pełną świadomość, że ten kto miłe rzeczy opowiada rozmija się faktami. Trudno jednak mieć pretensje do polityków i pseudo-ekspertów, że korzystają ze zdobyczy nowoczesnej psychologii, skoro odpowiedzialne za alokację kapitału rynki finansowe – a w szczególności ludzie, których wykształcenie i przygotowanie praktyczne powinno wręcz zmuszać do szerszej refleksji – zachowują się dokładnie w ten sam sposób. Jak pokazują liczne przykłady z kryzysu finansowego 2008 – 2010 także ci teoretycznie i praktycznie przygotowani na ogół wcale nie myślą bardziej zdroworozsądkowo od ogółu populacji. Jak się wydaje, powinni reagować inaczej niż „średnia”. Niektórzy rzeczywiście – nie tylko mają wątpliwości, ale też głośno o nich mówią – są jednak nieliczni, a fakt, że opowiadają rzeczy niemiłe i niepopularne czyni ich głos nieistotnym. Ich autorytet i oparcie w faktach niewiele tu pomaga.
Dokładnie tak właśnie było w okresie poprzedzającym kryzys finansowy lat 2007-2010. Aby to sobie uświadomić wystarczy prześledzić głosy tych kilku ludzi, którzy starali się zwrócić uwagę, że na rynkach buduje się potencjał poważnych problemów. W styczniu 2005 jeden z najbardziej szanowanych ekspertów rynku nieruchomości, prof. Robert Shiller (ten sam od którego nazwiska pochodzi Case-Shiller Index – najważniejszy w USA i prawdopodobnie na świecie indeks rynku nieruchomości) podsumował swoją ocenę rynku jasno: „gwałtownych wzrostów cen nieruchomości nie można wytłumaczyć przy pomocy wskaźników takich jak stopy procentowe, wzrost populacji czy koszty budowy (…). To co obserwujemy to bańka spekulacyjna”. Mimo, że Shiller był i jest jednym ze światowych autorytetów w swojej dziedzinie nikt się jego jednoznaczną i pozbawioną ozdobników w rodzaju „wydaje mi się”, czy „najprawdopodobniej” wypowiedzią za bardzo nie przejął. Nie długo później w tym samym 2005 roku, podczas Jackson Hall Economic Symposium – jednej z najważniejszych konferencji, jaka odbywa się co roku z udziałem prezesów banków centralnych, kluczowych ekonomistów i osób z kierownictwa największych instytucji finansowych świata, Raghuram Rajan, profesor University of Chicago przestawił alarmującą prezentację dotyczącą narastającego ryzyka bardzo poważnego kryzysu. W największych skrócie przekonująco pokazał, że rozproszenie ryzyka na niespotykaną wcześniej skalę pomiędzy wielu uczestników rynku czyni system finansowy odporniejszym na niewielkie wahania cen, ale w przypadku poważniejszych turbulencji system ten jest zagrożony znacznie bardziej niż się to komukolwiek wydaje – przede wszystkim dlatego, że uczestnicy rynku w gruncie rzeczy nie rozumieją ryzyka jakie im zagraża. Został –najdelikatniej mówiąc – zignorowany. Eksperci – na czele z utytułowanym i powszechnie szanowanym prof. Larrym Summersem potraktowali go w sposób, który jak sam się wyraził przypominał sytuację „jednego z pierwszych Chrześcijan, który znalazł się na placu pełnym wygłodniałych lwów”.
Skoro zawiedli eksperci i profesorowie, to może bliżej właściwej oceny sytuacji byli praktycy – tak zwani uczestnicy rynku ? Jeżeli można coś powiedzieć o praktykach rynku to tylko tyle, że w przytłaczającej większości – czyli pomijając nieliczne grono bohaterów książki „The Big Short” – zachowywali się nawet gorzej. Świadomie odrzucali scenariusz w którym „coś się wyraźnie pogarsza w sytuacji rynkowej”. Jednym z najbardziej znanych przykładów podejścia „trzymamy się tego co i jak robimy do samego końca” jest słynne powiedzenie „dopóki gra muzyka musimy być na parkiecie i tańczyć”. W ten elokwentny sposób stan myślenia – a raczej powszechnych już wątpliwości co do rozwoju sytuacji – ujął w przededniu kryzysu finansowego ówczesny Prezes Citi Group Chuck Prince. W swoim wywiadzie, zamieszczonym na pierwszej stronie Financial Times 14 lipca 2007 w odpowiedzi na pytanie „czy nie spodziewa się istotnych spadków cen na amerykańskim rynku nieruchomości i czy nie widzi potrzeby ograniczenia zaangażowania banków w instrumenty finansowe oparte na hipotekach?” odpowiedział bardzo szczerze – „Doskonale wiemy, że kiedy muzyka przestanie grać czyli płynność rynku ulegnie znacznemu ograniczeniu, sytuacja stanie się skomplikowana. Ale tak długo jak gra muzyka, musimy tańczyć”. Powszechnie uważa się, że to właśnie ten rodzaj podejścia większości zarządów i innych decydentów, doprowadził w nieco ponad rok po słynnym wywiadzie Chucka Prince’a do sytuacji, w której cały system finansowy rozwiniętego świata był bardzo bliski załamania i gdyby nie bezprecedensowy program ratowania największych banków i ubezpieczycieli przez rządy i banki centralne system ten po prostu przestałby funkcjonować z katastrofalnymi skutkami dla całej gospodarki światowej.
Powszechnie uważa się, że początkiem „uwolnienia potencjału” kryzysu było bankructwo banku inwestycyjnego Lehman Brothers, 15 września 2008. Co było tego przyczyną? Odpowiedź jest prosta i bolesna – zwalczanie głosu tych, którzy mieli kwalifikacje, zdrowy rozsądek i odwagę by głośno o tym mówić. Taką osobą była Madelyn Antoncic, członek zarządu i Chief Risk Officer Lehman Brothers. Powszechnie szanowana, doświadczona i doskonale przygotowana, w 2005 roku uhonorowana tytułem „najlepszego managera ryzyka 2005 roku” przez magazyn Risk. Bardzo otwarcie argumentowała konieczność o ograniczenie zaangażowania Lehman Brothers na rynku nieruchomości. Jej postawa i opinie stały się dla zarządu tak bardzo kłopotliwe, że awansowano ją na Globalnego Szefa Financial Markets Policy Relations, co ograniczyło jej wpływ na decyzje o zaangażowaniu na rynku nieruchomości. Wszyscy wiemy co było dalej.
Na obronę entuzjastów „dobrego samopoczucia do samego końca” można przypomnieć, że nie każdy przejazd na czerwonym świetle kończy się wypadkiem. Eksperci to wiedzą i wykorzystują. Ale kiedy zaczynamy poruszać się „głównie na czerwonym” sytuacja dojrzewa do wypadku. Kiedy to następuje? Nie jesteśmy w stanie tego do końca przewiedzieć. To co wiemy – a wśród osób mających coś wspólnego z ekonomią powinna być to wiedza powszechna – to słynne stwierdzenie prof. Rutgera Dorbuscha, – amerykańskiego ekonomisty, twórcy koncepcji „makroekonomicznego populizmu” i autora licznych podręczników do ekonomii: „Potencjał kryzysów buduje się znacznie dłużej niż przewidujemy. Kiedy jednak kryzysy nadchodzą rozwijają się szybciej niż jesteśmy to sobie w stanie wyobrazić. (org. „Crises take longer to arrive than you can possibly imagine, but when they do come, they happen faster than you can possibly imagine”.)
Uwagi te powinniśmy kierować jednak w pierwszej kolejności nie do całej populacji, ale do tych, którzy o prof. Rudgerze Dorbuschu być może słyszeli, a być może powinni usłyszeć, zanim w swoim dobrym samopoczuciu dokończą budowę potencjału kryzysu.
Piotr Dubno
CFA, Excelsior Capital