„Listy do Wandy”, czyli polska epopeja

Browse By

Historia to mozaika złożona z milionów ludzkich życiorysów. I przez ich pryzmat najłatwiej zrozumieć niuanse polskich dziejów, zwłaszcza tragicznego wieku dwudziestego. Bardzo pozytywnym zjawiskiem ostatnich kilkunastu lat jest publikowanie wspomnień osób, które były i świadkami, i twórcami historii – nie osobistości z politycznego i wojskowego świecznika, lecz pozostających w cieniu. Jednak to, że autorzy tych wspomnień nie trafili na karty podręczników i encyklopedii, nie umniejsza ich znaczenia jako tworzących i przeżywających historię.

Nie tylko wspomnienia żyjących, ale i archiwalia pozostałe po zmarłych dostarczają i wiedzy, i emocji. Wydane przez Bellonę „Listy do Wandy” to zapis epopei Edmunda Króla – jednego z tysięcy żołnierzy, którzy przeszli szlak bojowy od Polski poprzez Europę, Bliski  Wschód, znów Europę, by stanąć przed dylematem: emigracja czy powrót do ojczyzny? Bohater książki 15 lipca 1939 roku stanął na ślubnym kobiercu z Wandą Bogaczewiczówną, a już 20 sierpnia został powołany do armii. Szczęśliwie obaj przeżyli wojnę, a jeszcze większym szczęściem było to, że pani Królowa nie trafiła na zesłanie i w 1947 roku, jako repatriantka, została przesiedlona z Borysławia (zajętego przez ZSRR) do Polski. Jej mąż wrócił, ale miał trudności ze znalezieniem pracy i stale znajdował się pod lupą bezpieki. W zachowanych aktach czytamy, że był wrogo ustosunkowany do władzy ludowej.

Książka jest oparta na listach małżonków, ale i na wspomnieniach znajomych oraz krewnych, między innymi syna, Jana Króla. To opowieść, od której trudno się oderwać, chwytająca za serce, ale też optymistyczna. Czy może być coś bardziej optymistycznego, niż miłość i nadzieja, które przetrwały mimo potężnych burz?

(mr)