Frekwencja na poziomie 50,5 proc., 426 miliony uprawnionych do głosowania i wynik, który osłabił tandem francusko-niemiecki, uskrzydlił Zielonych, euro realistów, liberałów i rewolucyjnie przełamał zastały od 1979 roku układ sił w Europarlamencie. Jeżeli to miała być reakcja na postulowane przez Angelę Merkel „Więcej Europy”, mieszkańcy starego kontynentu naprawdę dali z siebie wszystko. Sami Niemcy również.
W Brukseli mówi się o zielonej fali i renesansie liberałów, w Berlinie o nieuchronnym zmierzchu partii ludowych, w Paryżu Emmanuel Macron robi ukłon w stronę do tej pory niezauważanych Zielonych. Niemcy i Francja wyszły z wyborów do Parlamentu Europejskiego z podbitym okiem. Jednak to w Berlinie toczy się najbardziej żywiołowa debata powyborcza. Wyniki uzyskane przez tworzące Wielka Koalicję CDU/CSU i SPD nie nastrajają pozytywnie ani chadeków ani socjaldemokratów, dają za to sporo satysfakcji Zielonym, którzy po raz pierwszy w historii Niemiec zdołali wyprzedzić SPD w wyborach ogólnopaństwowych. Pierwsze miejsce uzyskało CDU/CSU (28,9 proc.), drugie Zieloni (20,5 proc), następnie SPD (15,8 proc.) i AfD (11 proc), Die Linke (5,5 proc.), FDP (5,4 proc). W skali nowego rozdziału mandatów w Parlamencie Europejskim sytuacja zaś wygląda następująco: CDU uzyskała 23 mandaty, to o 6 miejsc mniej niż w wyborach w 2014 roku, SPD – 16 ( – 11/ 2014), Zieloni – 21 (+10/2014), AfD – 11 (+4/2014), Die Linke – 5 (-2/2014), CSU – 6 (+1/2014), FDP – 5 (+2/2014). Z kilku pozostałych partii spoza Bundestagu, które zdołały wprowadzić od 1 do 2 posłów do PE na uwagę zasługuje satyryczna partia Die Partei (2 mandaty, =1/2014).
Rezultaty wyborów do PE sprowokowały pytania o przyszłość Wielkiej Koalicji, losy liderek obu partii koalicyjnych czyli Andrei Nahles (SPD) i Annegret Kramp-Karrenbauer (CDU) i prognozy na zbliżające się na jesieni wybory do landtagów Brandenburgii, Saksonii i Turyngii.
Kryzys w SPD
Wybory do Parlamentu Europejskiego przypadły na ten sam dzień, co wybory regionalne w Bremie, najmniejszym kraju związkowym Niemiec, gdzie socjaldemokraci od 1946 roku wystawiali burmistrza. Po 73 latach rządów SPD, socjaldemokraci przegrali jednak w swym mateczniku z CDU. Na czołowego kandydata CDU w Bremie, przedsiębiorcę i nową twarz w polityce, Carstena Meyera-Hedera głosowało od 25,5 do 26,5 proc. Socjaldemokraci otrzymali ok. 24,5 proc. głosów. Szefowa SPD, Andrea Nahles uspokajała, że SPD może wejść w koalicję z Die Linke i Zielonymi, ale na razie jeszcze nie wiadomo jakie sojusze zostaną ostatecznie zawarte. Na razie sama Andrea Nahles ma kłopoty na szczeblu federalnym i gasi pożar za pożarem. Niezadowalające wyniki SPD nie tylko w Bremie, ale i w wyborach do Parlamentu Europejskiego obnażyły słabość jej przywództwa i kryzys trawiący partię od wyborów do Bundestagu w 2017 roku. Wzrost popularności Zielonych ma swoje konsekwencje dla socjaldemokratów, aż 1,32 miliona wyborców, którzy wcześniej głosowali na SPD odpłynęło do Zielonych. Wynik ten potwierdził to, o czym w kuluarach mówiono od miesięcy, czyli rosnące znaczenie Zielonych i słabnącą w zawrotnym tempie pozycję socjaldemokratów, dla których decyzja o zawiązaniu kolejnej, wielkiej koalicji z chadekami może zakończyć się bolesnym upadkiem. W samym SPD dojdzie prawdopodobnie do walki o przywództwo. Jak na razie jako ewentualny kontrkandydat Andrei Nahles zadeklarował się Martin Schulz, były przewodniczący partii. Zdaniem Borysa Reitschustera, komentatora niemieckiej polityki, podstawowy problem SPD polega na tym, że partia straciła kontakt z rzeczywistością. – Kasta liderów uprawia zideologizowaną politykę, oddalając się od swojego elektoratu. Jeżeli SPD diametralnie nie zmieni swojego nastawienia dozna kolejnych porażek i skończy się jej przygoda z Wielką Koalicją. Na razie będą się ratować zmianą na górze, prawdopodobnie Andrea Nahles zostanie zastąpiona kimś innym, ale to nie są zmiany wieszczące przełom, raczej doraźne ratowanie sytuacji – skomentował Reitschuster.
CDU nie dla młodych
Wynik uzyskany przez CDU/CSU również jest słaby. Utrata sześciu mandatów w Parlamencie Europejskim w stosunku do wyborów roku 2014 to duży cios dla chadeków. Tuż przed wyborami, CDU zaczęło mieć spore problemy wizerunkowe, w związku z apelem popularnego youtubera, który obnażył w krótkim filmie słabości CDU a następnie wsparty przez innych młodych ludzi działających aktywnie na kanale youtube, zaapelował do Niemców by nie głosowali na CDU i SPD. Media jeszcze kilka dni po wyborach zastanawiały się, czy akcja youtubera nie zaszkodziła chadekom. Z pewnością jedno jest pewne, CDU ma poważny problem w dotarciu do młodego wyborcy, żelazny elektorat CDU to ludzie ok. 70 roku życia. Poza tym, tak jak SPD tak i CDU/CSU straciło na korzyść Zielonych ok.1,24 mln. swoich dotychczasowych wyborców. Zieloni przyciągają młodych ludzi, do których trafia przekaz „ratowania klimatu”. Większość ich wyborców to ludzie między 18 a 24 rokiem życia.
AfD szykuje się do wyborów na jesieni
11 procent w wyborach do PE, 11 mandatów w parlamencie i ponad 6,3 proc. uzyskanych w wyborach regionalnych w Bremie to satysfakcjonujący wynik dla Alternatywy dla Niemiec (AfD). Potwierdziły się ostatnie przed wyborami prognozy wskazujące na AfD jako na najsilniejszą siłę polityczną we wschodnich landach przed ważnymi wyborami do landtagów Brandenburgii, Saksonii i Turyngii. Georg Pazderski, szef berlińskich struktur AfD, w komunikacie dla prasy oświadczył „AfD odniosła sukces w Brukseli i w Bremie mimo bezprecedensowej nagonki na nas (…). Teraz nasi posłowie zasiadają we wszystkich ważnych parlamentach i stanowią w nich jedyną prawdziwą siłę opozycyjną. Będziemy zmieniać nasz kraj na lepsze. Nie można już sobie wyobrazić sceny politycznej bez AFD, bez względu na to jak bardzo stare partie chciałyby się nas z niej pozbyć”. Alternatywa po wyborach do PE nabrała wiatru w żagle. To będzie gorąca, niemiecka jesień.
Olga Doleśniak-Harczuk, ekspert Instytutu Staszica