Jak kształtują się relacje między Warszawą a Pekinem? Co polscy producenci mają do zaoferowania Chińczykom? Dlaczego ambasador USA interesują polscy użytkownicy telefonów Huawei?
Relacje amerykańsko-chińskie w ostatnich miesiącach wyraźnie się zaostrzyły. Obecna sytuacja jest dalekim pokłosiem zmiany w stosunkach amerykańsko-chińskich, jaka nastąpiła w latach 70-tych za prezydentury Richarda Nixona. Jej architektem był Henry Kissinger, który doprowadził do gospodarczego i częściowo politycznego otwarcia się Stanów Zjednoczonych na Chiny. Chodziło wtedy zarówno o wygranie chińskiej karty przeciwko Związkowi Radzieckiemu, jak również o wzmocnienie gospodarczych interesów USA. Rezultatem wielu dziesiątków lat pogłębiania ekonomicznych więzi między oboma krajami jest obecnie gospodarczy twór nazywany przez niektórych ekonomistów „Chimeryką”. Jednak w ostatnich latach punkt ciężkości zaczął się przesuwać ze starego hegemona na ChRL. Ta młoda kapitalistyczna gospodarka uzyskała tak gigantyczną nadwyżkę w handlu z USA, że prędzej czy później należało się spodziewać jakiejś reakcji ze strony władz amerykańskich.
Wzrost potęgi Chin stanowi najważniejsze zjawisko geopolityczne w XXI wieku oraz posiada bezpośrednie i znaczące oddziaływanie na stan równowagi na Zachodnim Pacyfiku i w Eurazji, a tym samym wpływa na zmianę ładu światowego. Połączenie populacji o wielkości 1 350 milionów osób w samych Chinach z ogromnie wysokim tempem rozwoju gospodarczego doprowadziły w przeciągu mniej niż 30 lat do stworzenia gospodarczego supermocarstwa. Populacja Chin stanowi 21% światowej, ale – licząc samą podaż rąk do pracy – Chiny stanowią aż 25% siły roboczej całego globu. Ocenia się, że w 2020 roku 533 miliony osób będę pracować poza produkcją rolną w Chinach, co będzie stanowić o 100 milionów pracowników więcej niż całkowita podaż pracy we wszystkich krajach rozwiniętych. Szacuje się też, że w roku 2020 chińskie realne PKB będzie stanowiło 18-20% światowego. Do czasów Xi Jingpinga, Chiny realizowały model pokojowego rozwoju; od momentu objęcia władzy przez nowego przywódcę dokonała się kolejna rewolucja. Nowy plan Xi przywraca Chińczykom dumę i poczucie siły. Obecnie przed Chinami stoi największe wyzwanie, mianowicie przejście od ilości do jakości. Pragną one bowiem stać się nie tylko liderem ekonomicznym i militarnym, ale również technologicznym.
Chiny a Polska
Nie należy się łudzić, że wzrost potęgi Chin nie wpłynie bezpośrednio na sytuację Polski. Istnienie kraju nad Wisłą jest gwarantowane ładem geopolitycznym utrzymywanym przez Stany Zjednoczone. Czy jednak oznacza to, że nie mamy budować bilateralnych relacji z Państwem Środka? Relacje polsko-chińskie cechuje przede wszystkim ogromna dysproporcja. Objawia się ona niemal na każdym poziomie: od wymiany młodzieży akademickiej, po gospodarkę: import i eksport, a także liczbę polskich firm w Chinach i chińskich nad Wisłą. W każdej z tych dziedzin Państwo Środka bije nas na głowę. Nie bez powodu premier Mateusz Morawiecki podkreślił podczas ostatniego szczytu państw 16+1 w Dubrowniku, że Polska będzie rozmawiać z Chinami jedynie w ramach grupy Państw Europy Centralnej i Wschodniej. Dzieje się tak z uwagi na fakt, że tylko w koalicji jesteśmy na tyle silni, aby stanowić realną przeciwwagę w rozmowach z partnerem z Pekinu.
Wszelkie wypowiedzi i działania polskiego premiera wskazują na to, że nasz kraj patrzy z dużym dystansem na chińskich inwestorów. Posiadamy skromną historię wspólnych inwestycji, która opiera się przede wszystkim na złych doświadczeniach, jakie zyskaliśmy przy budowie autostrady A2 przez chińskie konsorcjum „Covec” i opóźnieniach związanych z tą inwestycją. Obserwacje chińskich działań w innych częściach świata nie pozostają bez znaczenia. Chińczycy zdają się być gotowi na inwestycje niemal w każdym kraju. Według danych Europejskiego Banku Inwestycyjnego, Państwo Środka zainwestowało w latach 2007-2017 około 12 miliardów euro w formie pożyczek na projekty infrastrukturalne w 16 krajach. Skorzystały z tego w szczególności państwa bałkańskie: jedną trzecią całej sumy przeznaczono dla Serbii, ok. 20 proc. dla Bośni, a 7 proc. dla Czarnogóry. Polska praktycznie nie wzięła udziału w tym programie.
Wymiana handlowa
Dysproporcja między importem z Chin a eksportem polskich produktów wynosi 1 do 10. Zmniejsza się ona jedynie dzięki reeksportowi chińskich produktów do innych krajów regionu. Dzieje się tak przede wszystkim z uwagi na fakt, że polskie firmy cechuje słabe zrozumienie chińskiego rynku. Do Państwa Środka eksportujemy przede wszystkim produkty żywnościowe: jabłka i nabiał. Pomimo tego, że są one bardzo wysokiej jakości, chińscy klienci praktycznie ich nie znają. Polscy producenci nie rozumieją, że chiński rynek został już niezwykle silnie ukształtowany i rządzą nim specyficzne prawa reklamy. Bez dostosowania się do chińskiej estetyki i stworzenia kampanii reklamowych dedykowanych specjalnie dla Azji, polscy polskie produkty (choćby były najwyższej jakości) nie znajdą dużej ilości klientów.
Polska jest dwudziestą gospodarką świata, która nie posiada żadnej międzynarodowej marki. W efekcie nie tworzymy obrazu naszego kraju, który mógłby zapaść w pamięć klientów z najdalszych części świata. Przeciętny Chińczyk kojarzy Niemcy z dobrymi samochodami, Szwajcarię z czekoladą, a Francję z winami, będzie miał jednak problemy ze wskazaniem Polski na mapie, o ile w ogóle wie o jej istnieniu. Jedyną polską marką, która mogłaby pretendować do roli międzynarodowej wizytówki, jest Inglot. Polskie produkty kosmetyczne, z uwagi na korzystny stosunek jakości do ceny, posiadają ogromny i wciąż niewykorzystany potencjał na zaistnienie na azjatyckim rynku. Trzecią dziedziną, które nasze państwo powinno promować w Państwie Środka, to innowacje (w polskim przypadku informatyczne). Chińczycy celują w osiągnięcia naukowe i technologiczne. Pozostają one ich głównym obszarem zainteresowania zarówno jeśli chodzi o inwestycje, jak i edukację. W chińskiej szkole uczniowie poznają trzech Polaków: Kopernika, Fryderyka Szopena i Marię Skłodowską-Curie. Nie będą już jednak wiedzieli, kim był Jan Paweł II. Interesują ich przede wszystkim nauki ścisłe i są gotowi pracować z ekspertami z całego świata.
Cyberbezpieczeństwo
Największą chińską firmą funkcjonującą na polskim rynku jest Huawei. Została ona założona w 1987 roku przez Ren Zhengfeia w mieście Shenzhen – pierwszej w Chinach specjalnej strefie ekonomicznej. Dziś firma zatrudnia 180 tys. pracowników, a jej roczny przychód w roku 2018 wyniósł prawie 9 miliardów dolarów (60 miliardów juanów).Według danych z początku kwietnia firma stała się drugim co do wielkości po Samsungu producentem smartphonów na świecie, a tym samym wyprzedziła Apple’a. Huawei tworzy również zaawansowane rozwiązania teleinformatyczne typu end-to-end, oferując klientom przewagę konkurencyjną w zakresie infrastruktury telekomunikacyjnej, sieciowej oraz cloud computingu. Ich rozwiązania są wykorzystywane przez operatorów telekomunikacyjnych, przedsiębiorstwa oraz użytkowników w ponad 170 krajach, docierając tym samym do jednej trzeciej populacji świata.
Od czasu skandalu szpiegowskiego, kiedy to wielu dyrektorów zagranicznych oddziałów firmy zostało aresztowanych, w tym urzędujący w Polsce Weijing Wang, spółka radykalnie zmieniła swoją politykę otwartości i komunikacji z mediami. Wcześniej skupiała się ona przede wszystkim na tworzeniu raportów technologicznych przesyłanych do ekspertów z branży. Dziś Huawei w samej Polsce zatrudnia cztery firmy PR-owe, jej neony widoczne są w centrum Warszawy, a lotnisko Chopina mogłoby przemianować swoją nazwę na Huawei Airport z uwagi na wielką liczbę reklam. Dodatkowo firma otworzyła dla dziennikarzy z całego świata bramy kampusów, drzwi laboratoriów i fabryk, starając się w ten sposób przekonać o swojej transparentności. Nie należy się bowiem łudzić, że oskarżenia o szpiegostwo i ostatnie problemy firmy nie są kwestią polityczną (choć nie oznacza to, że są bezzasadne). Huawei stał się ofiarą konfliktu między Pekinem a Waszyngtonem. Kwestia cyberbezpieczeństwa przestała być zatem zjawiskiem jedynie technologicznym, a stała się problemem politycznym.
– W Huawei rozumiemy, że bezpieczeństwo cybernetyczne jest ważne dla ogółu społeczeństwa. Dlatego też jesteśmy gotowi stale poprawiać nasze rozwiązania w tym obszarze – mówił Guo Ping, jeden z prezesów firmy podczas tegorocznego Szczytu Analityków w Shenzhen (HAS). – W tym celu Rada Dyrektorów Huawei podjęła decyzję o zainwestowaniu 2 miliardów dolarów w stworzenie niezawodnych procesów bezpieczeństwa cybernetycznego w ciągu najbliższych pięciu lat. Zakończyliśmy już projektowanie ogólnego planu dla tego przedsięwzięcia – zapewnił w połowie kwietnia Guo Ping.
Rywalizacja o 5G
Konflikt amerykańsko-chiński zasadza się obecnie na wyścigu w rozwoju technologii przesyłania danych. Wyzwaniem stało się rozwijanie i wdrażanie technologii 5G, która zapowiada ewolucję sposobu komunikacji. Połączenie 5G ma być około trzy razy szybsze niż 4G, zapewniając transmisję minimum na poziome 450 Mb/s aż do 10.000 Mb/s. Kwestią nie jest, czy technologia 5G zostanie wdrożona, ale kto zrobi to pierwszy. Huawei deklaruje, że posiada 12 do 18 miesięcy przewagi nad konkurencją. Firma podpisała 23 kontrakty z europejskimi operatorami na dostarczenie technologii 5G, a ponad 40 umów na całym świecie (przyp. red. te dane wciąż podlegają aktualizacji). Zbudowała już ponad 70000 stacji bazowych. Guo Ping skomentował, że gdyby Polskie władze wyłączyły Huawei z budowy sieci 5G, to według ich wyliczeń koszty wzrosłyby o prawie 10 miliardów euro [przyp. red. kwotę trudno zweryfikować z uwagi na brak podobnych oszacowań innych podmiotów]. W wyniku tego posunięcia, nasz kraj znalazłby się dwa lata w tyle za państwami, które wybrały rozwiązania Huawei. Skutkowałoby to również znacznym wzrostem cen usług komunikacyjnych dla konsumentów. – Mam nadzieję, że Polska oprze się presji największych potęg światowych i podejmie decyzję w oparciu o interesy kraju i jego mieszkańców – oświadczył Guo Ping podczas HAS. Co ciekawe, w tym samym czasie Georgette Mosbacher, ambasador USA w Polsce, wezwała Polaków do bojkotu produktów chińskiej firmy.
Nie ulega wątpliwości, że Stany Zjednoczone będą nieprzychylnie patrzeć na pogłębianie zarówno politycznych jak i ekonomicznych relacji między Warszawą a Pekinem. Elementy tych nacisków są widoczne nawet w otwartej debacie publicznej. Bez wątpienia staną się one jeszcze silniejsze. Dobrym papierkiem lakmusowym do ich obserwacji będą decyzje polskiego rządu podejmowane właśnie wobec firmy Huawei. Polska nie jest jednak ani 51. stanem Ameryki, ani 23. prowincją Chin. Powinna dążyć do jak największej niezależności zarówno politycznej, jak i technologicznej, gdyż to właśnie z nią zdaje się mieć największe problemy. W innym wypadku staniemy się nie partnerem, a pionkiem w rywalizacji między starym a nowym hegemonem.
Maria Kądzielska, dziennikarka Tygodnika „Do Rzeczy”