Internet nie zastępuje czytania

Browse By

Rozmowa z dr Tomaszem Makowskim, dyrektorem Biblioteki Narodowej

Z raportu Stan czytelnictwa w Polsce w roku 2018, opublikowanego przez Bibliotekę Narodową, wynika, że zaledwie 37% Polaków chociaż raz w ciągu roku sięgnęło po książkę, a 35% przyznaje się, że w ich domu nie ma żadnych książek. Jak prezentujemy się na tle średniej unijnej i na tle innych państw naszego regionu?

Niechętnie odpowiadam na to pytanie. Czytamy mniej niż w wielu krajach. Z kilku powodów, w tym wciąż niedocenianych historycznych. Druga wojna światowa, która zniszczyła większość prywatnych, osobistych księgozbiorów, brak wolnego rynku wydawniczego przez 50 lat, od 1939 do 1989 r., pozostałości analfabetyzmu w dawnym zaborze rosyjskim zostały zlikwidowane dopiero w latach 30. XX w. – wszystkie one miały wpływ większy niż się dziś wydaje na przekazywanie z pokolenia na pokolenie pewnego wzorca kulturowego. Chodzi o wzorzec, w którym czytanie w wieku dorosłym, po skończeniu szkoły, oraz kupowanie i przechowywanie książek w domu jest normą. W domach, w których czytają dorośli, zazwyczaj czytają młodzi i odwrotnie – w domach, w których przynajmniej jeden dorosły nie czyta, dzieci i młodzież nie będzie kojarzyła dorosłości z czytaniem, ale z pobytem w szkole. Tak też dobieramy sobie znajomych, czytający czytających, a nieczytający nieczytających. Dlatego dla tych drugich brak czytania nie jest widoczny. Dobrym przykładem czytelniczym są Czechy, gdzie czyta ponad 80 % mieszkańców lub kraje skandynawskie. Nasz poziom czytelnictwa występuje w krajach południowej Europy, w Portugalii, Grecji, Włoszech.

Jak ten wskaźnik czytelnictwa wpływa na polski rynek wydawniczy? Jakiego rodzaju publikacje najlepiej się sprzedają?

Wielkość rynku wydawniczego ocenia się na 2-2,5 mld zł. Dla kraju prawie 40-milionowego powinien być na poziomie powyżej 6 mld zł. Także liczba tytułów książek wydawanych w Polsce powinna być 2- lub nawet 3-krotnie większa, aby nasycić nisze czytelnicze potencjalnie poszukiwanymi publikacjami. Jednak przy nakładach średnich 3-4 tysiące egzemplarzy osiągnięcie opłacalności dla wydawcy i autora jest trudne. A to wynika z niskiego poziomu czytelnictwa. Patrzę na to nie jak na katastrofę, ale wyzwanie i szansę dla wydawców i dystrybutorów powiększenia rynku, a zatem i swoich zysków.

Jak odniesie się Pan do popularnej tezy, że Internet zabija czytelnictwo książek i tradycyjnej prasy? Przecież Internet to również możliwość szybkiego znalezienia i zamówienia dowolnej książki, także antykwarycznej. W jakim więc stopniu powszechna dostępność do sieci pozytywnie oddziałuje na rynek książki?

I tak, i nie. Wpadamy często w pułapkę oczywistości uważając, że przed erą internetową powszechnie czytano książki. Czytano więcej, bo nie było Internetu i wszystkie informacje znajdowały się w drukowanych źródłach, włącznie z książkami kucharskimi czy telefonicznymi. Dziś utylitarne treści znajdujemy w Internecie. Badania nad nieczytającymi osobami powyżej 50 roku życia pokazują, że w większości poza obowiązkiem szkolnym nie czytały książek przed 1989 r. Najwięcej czyta młodzież. Zmiana negatywna dotyczy absolwentów szkół wyższych. W tej grupie nastąpiła faktyczna zmiana z 2 %  nieczytelników do ponad 30 %. Internet oczywiście jest konkurencją, ale nie zastępuje czytania.

Biblioteka Narodowa prowadzi akcję pozyskiwania do swoich zbiorów rzadkich poloniców, zachęcając do przekazywania druków osoby prywatne. Jak wygląda sytuacja z domowymi bibliotekami w Polsce i przekazywaniem zbiorów z pokolenia na pokolenie?

Książki w domu pokazują aspiracje kulturalne mieszkańców, ale także dzieje rodziny. Stare książki pokazują zainteresowania rodziców, dziadków i pradziadków. Niektóre książki wiążą się z konkretnymi historiami, wydarzeniami z życia rodziny i jej poszczególnych członków. Akcja pozyskiwania przez BN brakujących egzemplarzy sprzed 1945 r. pokazuje, jak wiele jest tych historii. Biblioteka domowa powinna też pokazywać status właściciela. Kiedyś nie do wyobrażenia był dom lekarza lub prawnika bez książek. Dziś niestety jest.

Czy w ostatnich latach zwiększyła się liczba akcji zachęcających do czytania? Kto je zwykle podejmuje i jak można mierzyć ich skuteczność?

Zwiększyła się świadomość wagi czytania książek. Wydawcy prasy zauważyli, że czytelnicy książek częściej kupują gazety, dyrektorzy muzeów, teatrów i innych instytucji kultury, że czytelnicy dużo częściej są ich odbiorcami, niż nieczytelnicy. Czytanie książek zachęca nas do różnych aktywności, a zatem zwiększenie czytelnictwa wszystkim przyniesie korzyść. Dlatego jest wiele podejmowanych działań skierowanych do różnych grup nieczytelników i czytelników. I słusznie. Przyczyn nieczytania jest wiele, potrzebne są więc różne narzędzia zachęty. Trudno zmierzyć wpływ konkretnych akcji. Fakt braku pogłębiającego się spadku czytelnictwa książek obserwowany od kilku lat może świadczyć, że działania promujące czytelnictwo powstrzymały negatywny trend, ale przede wszystkim poprzez inwestycje w biblioteki publiczne i szkolne oraz podniesienie prestiżu książki w mediach lub w ogóle w życiu publicznym.

Rozmawiał Radosław Konieczny