W poprzednim numerze DWU.TYGODNIKA Dorota Kaczyńska poddała analizie ustawę o Krajowym Zasobie Nieruchomości jako jednego z czynników utrudniających realizację rządowego programu Mieszkanie Plus. Z perspektywy samorządowca dostrzegam tych przeszkód znacznie więcej. Tego typu program nie może być skutecznie zrealizowany bez dialogu z samorządem. A praktyki, które obserwujemy np. na przykładzie warszawskiej dzielnicy Białołęka, dowodzą, iż woli takiej współpracy nie ma.
Budowa dostępnych dla średniozamożnych obywateli mieszkań to program o wiele bardziej złożony, niż Rodzina 500 Plus czy emerytury matczyne. Tu nie wystarczy po prostu uruchomienie kolejnej transzy środków z budżetu państwa. Tak to już jest, że domy same się nie wybudują, a istniejących przepisów nie można obejść. Jakie by nie były przyczyny – czy złe prawo, czy nieprofesjonalne podejście do programu – faktem jest, iż skala realizacji Mieszkania Plus w stosunku do społecznych oczekiwań jest bardzo mała.
Każdy tego typu program musi zakładać efektywną współpracę z lokalnym samorządem. Z tym jest jednak gorzej.
Budowa osiedla, to przedsięwzięcie rzutujące na sytuacje całej gminy bądź dzielnicy wielkiego miasta. Dodatkowe tysiące mieszkańców, to tysiące samochodów, to wyzwanie dla komunikacji miejskiej, to również konieczność zapewnienia miejsc w żłobkach, przedszkolach i szkołach, punktach publicznej opieki zdrowotnej. Dla młodych, rozwijających się dzielnic, jaką właśnie jest stołeczna Białołęka, nowe inwestycje mieszkaniowe niosą ze sobą, oprócz wyzwań, wiele pozytywów. Ale wówczas, gdy są one realizowane z uwzględnieniem potrzeb i możliwości zarówno dzielnicy, jak i nade wszystko lokalnych społeczności..
Na gruntach przekazanych do Krajowego Zasobu Nieruchomości, położonych na obrzeżach Białołęki tuż przy granicy miasta, ma ponoć powstać osiedle realizowane w ramach Mieszkania Plus. To obszar o powierzchni ponad 20 hektarów. Nie ma tam żadnych mediów, infrastruktury technicznej ani społecznej, w dodatku od reszty dzielnicy jest on odcięty rzeczką. Dla tak dużego osiedla powinna powstać co najmniej jedna szkoła, przedszkole i żłobek. Ale te placówki miałoby uruchomić miasto, nie realizujący program PFR Nieruchomości. Wypadałoby więc usiąść z samorządem do stołu i o tych planach porozmawiać.
Białołęka intensywnie się rozwija, co wiąże się z koniecznością tworzenia nowych placówek oświatowych, zdrowotnych, kulturalnych. Pieniądze na to nie biorą się znikąd, muszą być uwzględnione w miejskim budżecie.
Odpowiedzialni za realizację programu Mieszkanie Plus powinni odpowiedzieć sobie na pytanie: czy tworząc osiedle bez odpowiedniej infrastruktury towarzyszącej, zachowują się fair wobec przyszłych lokatorów? I czy uprzedzą ich np. o tym, że dzieci będą musiały chodzić do oddalonej od ich miejsca zamieszkania szkoły? Osiedle to nie efemeryda, wyborczy pomysł, który trzeba realizować za wszelką cenę, bo tak ktoś, kto jest daleko, postanowił. Wolałbym, by z tego typu obietnic nie pozostało jedno wielkie rozczarowanie.
Inwestorzy, którzy decydują się na budowę osiedli na Białołęce, zawsze rozmawiają z władzami dzielnicy, z radnymi, z mieszkańcami. Po prostu wiedzą, że bez uprzedniej debaty trudno zrealizować tak złożony projekt. To sprawa elementarna. Dlaczego rządowy program miałby być wyjątkiem? Jeśli chcemy oferować obywatelom mieszkania w przystępnej cenie, to dajmy im też komfort życia. Sprawmy, by mieszkańcy byli częścią społeczności naszej dzielnicy.
Pamiętacie Państwo scenę z filmu „Poszukiwany, poszukiwana”, w której nomenklaturowy prezes wedle swojego widzimisię przestawia jezioro na miejsce budynków, a osiedle planuje tam, gdzie jest jezioro? Polityka PFR Nieruchomości trochę te praktyki przypomina. Osiedle na pustkowiu można zaplanować, ba, jak się ktoś uprze, to można je wybudować – kto na tym jednak skorzysta? Statystyki, które będą potem użyte w wyborczej kampanii jako miara rzekomego sukcesu, to słabe usprawiedliwienie.
Mieszkańcy zasługują na poważne potraktowanie. Bez względu na to czy mają zamieszkać w osiedlu budowanym przy pomocy państwa czy też powstałego na absolutnie rynkowych zasadach.
Grzegorz Kuca
Burmistrz dzielnicy Białołęka m.st. Warszawy