Przyszłość agencji informacyjnych leży w ręku państwa

Browse By

Rozmowa z prezesem zarządu PAP Wojciechem Surmaczem

Obserwujemy załamanie rynku prasy, jednocześnie Internet staje się prawdziwą informacyjną dżunglą – niezliczona ilość portali, mniej lub bardziej wiarygodnych źródeł informacji… Jak w tym kontekście wygląda rola i przyszłość agencji prasowych?

Eksperci London School of Economics, którzy prowadzili badania na temat informacji we współczesnym świecie, trafnie podkreślili, że news nigdy nie umrze – kwestią są tylko kanały komunikacji. Obserwujemy właśnie zmianę kanałów komunikacji, lecz to, co dostarczają agencje – informacja – pozostaje w cenie. Chociaż oczywiście trudności tradycyjnych mediów odbijają się na wynikach finansowych agencji. Pozornie fakt, że pojawiają się coraz to nowe portale internetowe, powinien skutkować tym, że przybywa klientów agencji, niestety tak się nie dzieje. Co nie znaczy, że takie portale korzystają wyłącznie z własnych źródeł informacji. Bardzo często wykorzystują serwis agencji informacyjnych, ale za niego nie płacą. To zwykła kradzież.

Na czym więc agencje mają zarabiać?

Dzisiaj najlepiej sprawdza się model sprzed stu lat, kiedy to agencje były w głównej mierze finansowane przez rządy. Agencją w najlepszej sytuacji finansowej jest obecnie francuska Agence France Presse (AFP). Francuskie państwo od kilkudziesięciu lat mocno finansuje tę instytucję. Przez wiele lat robiło to bez podstawy prawnej, lecz w 2011 roku niemiecka agencja DPA wystąpiła do Komisji Europejskiej, zarzucając AFP, że korzysta z pomocy publicznej. Rok później, ówczesny prezydent Francji François Hollande interweniował w Komisji i wyjaśnił, że AFP pełni również rolę instytucji dbającej o wizerunek państwa. Jest więc z punktu widzenia państwa francuskiego instytucją o strategicznym znaczeniu na arenie międzynarodowej i dlatego jest wspierana finansowo. Komisja Europejska dała się przekonać i opracowała specjalną dyrektywę, która to usankcjonowała.

To duże wsparcie?

W 2018 roku było to 132,5 mln euro. Dla porównania, przy innym modelu funkcjonowania, Polska Agencja Prasowa otrzymuje 8 mln zł od Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego na misyjny wycinek swojej działalności.

AFP umie te pieniądze dobrze wykorzystać?

Cóż, dzisiaj AFP jest najzamożniejszą i najlepiej funkcjonującą agencją informacyjną na świecie. Ma największą sieć korespondentów, kupuje też mniejsze agencje. Mniej więcej dziesięć lat temu Francuzi byli mocno zainteresowani kupnem PAP. Z kolei agencje oparte na modelu czysto biznesowym, pozbawione wsparcia państwowego, przeżywają trudności – z Reutersem na czele. Zresztą francuska agencja jest niestety wyjątkiem, bowiem trudności finansowe przeżywają w zasadzie wszystkie narodowe agencje informacyjne.

Jak na tym tle wygląda PAP?

Jesteśmy niemal wyłącznym źródłem informacji na polskim rynku medialnym – wg Gemiusa generujemy 90% informacji dziennych, które pojawiają się w polskich zasobach sieciowych. Tę skalę możemy utrzymać m.in. dzięki ogromnemu zespołowi 250 dziennikarzy i 40 fotoreporterów. Jeżeli chodzi o finansowanie, to na tle pozostałych mediów narodowych, czyli Telewizji Polskiej i Polskiego Radia, jesteśmy „ubogim krewnym”. PAP to medium narodowe, ale nie publiczne, co ma swój wymiar finansowy. Nie dostajemy rekompensaty, jak TVP i PR, a jedyne publiczne środki, które otrzymujemy, to wspomniane środki z resortu kultury.

A więc musicie sami na siebie zarobić?

Tak, w stu procentach jesteśmy komercyjni. I dlatego też obecna sytuacja na rynku mediów jest przez nas odczuwalna. Rynek prasy papierowej przeżywa poważne kłopoty, rynek internetowy wciąż definitywnie się nie wykształcił. Odbiorca powoli, chociaż z trudem przyzwyczaja się, że musi płacić za niektóre treści znalezione w sieci – np. serwisy prawne, księgowe, za publicystykę. Informacje uznaje jednak za coś, co należy mu się bezpłatnie. Jeszcze dwadzieścia lat temu każdy rozumiał, że jeżeli chce dostać gazetę z informacją, musi zapłacić. Teraz tej świadomości nie ma. Jednak przyszłością są płatne serwisy informacyjne – news to towar i jego wytworzenie kosztuje. Ale dodam, że obecnie naszymi klientami są wszyscy najwięksi gracze na polskim rynku medialnym. Biorą depesze PAP nie dlatego, że muszą, lecz dlatego, że tylko my jesteśmy w stanie dostarczyć kompleksową, rzetelną, wiarygodną informację.

Czy wylobbowana przez francuskiego prezydenta unijna dyrektywa, o której wspomniał Pan wcześniej, może być szansą dla PAP?

Ustawa, w ramach której funkcjonuje Polska Agencja Prasowa, jest bardzo dobra i aby wprowadzić taki model, wystarczą niewielkie korekty. Francuski model przyjęli już Hiszpanie – od mniej więcej roku trwają legislacyjne procedury, które pozwolą na usankcjonowanie rządowego wsparcia dla agencji EFE.

Gdyby państwo dało potężny zastrzyk pieniędzy, to…

To klienci otrzymywaliby jeszcze lepszy serwis informacyjny. Można byłoby na przykład rozbudować sieć korespondentów zagranicznych, dorównując innym europejskim agencjom. Taka sieć to korzyść również dla państwa, dla różnych jego agend. PAP środków potrzebuje, ponieważ osiem lat zostało zmarnowanych. Od 2008 roku, mimo tego, że formalnie odnotowywaliśmy zyski, panowała stagnacja. Nie przeprowadzono żadnej większej inwestycji, co spowodowało, że agencja znalazła się na równi pochyłej. Nowoczesne technologie dla agencji to podstawa. Osiem lat bez inwestycji to cała epoka. A ostatnie większe inwestycje w PAP przeprowadzono w latach 2006-07, kupiono wówczas nowoczesny system edycyjny, który wykorzystywany jest do dzisiaj. Od czterech lat nadrabiamy ten okres marazmu. Poprawiając warunki pracy, rozwijając nowe produkty ale przede wszystkim podnosząc zarobki, które były bardzo niskie – mamy świadomość, że za rzetelne, prawdziwe dziennikarstwo trzeba odpowiednio płacić. Zatrudniamy profesjonalny, duży zespół – dziennikarzy, nie mediaworkerów. I tak musi pozostać, bowiem na jakości informacji nie możemy oszczędzać.

Rozmawiał Marcin Rosołowski