Inwestycje zagraniczne są w naszej gospodarce postrzegane niejednoznacznie – najczęściej obawiamy się, że czynią z Polski „kraj montowni” i raczej wpędzają w pułapkę średniego wzrostu zamiast z niej wyprowadzać.
Tym niemniej, jedna z branż z faktycznym 100% udziałem inwestycji zagranicznych okazuje się być jedną z tych lokomotyw, które de facto ciągną nasz eksport, zwłaszcza w obszarze rolnictwa. W branży tytoniowej bowiem jesteśmy pozycyjną i eksportową potęgą.
Polska jest drugim największym producentem wyrobów tytoniowych w Unii Europejskiej. Pod względem wartości produkcji zaś samego tytoniu w zależności od sezonu i urodzaju plasujemy się pomiędzy drugim a piątym miejscem. To paradoksalnie produkcja głównie eksportowa – 75 % polskiej produkcji wyrobów tytoniowych trafia na eksport, co daje wartość prawie 9 mld zł, a polski przemysł tytoniowy odnotował w 2016 r. nadwyżkę w saldzie handlu zagranicznego w wysokości 5,62 mld zł. Dodatkowo ponad 30% całej polskiej produkcji stanowią papierosy slim. Ważna jest także skala produkcji mentoli, których od przyszłego roku zakazuje UE, a które też generowały ogromne przychody z eksportu.
Powyższe zestawienie sugeruje, aby przyjrzeć się temu, jak ten potencjał wykorzystywany jest w skali naszej gospodarki i co rządzący z tym źródłem dochodu robią. Na pewno za ewidentny plus trzeba uznać prowadzoną w ostatnich latach zdecydowaną walkę z szarą strefą: w 2013 r. stanowiła ona 25%, rynku, w 2016 – 16,4%, zaś w 2017 – 13,8%. Generalnie widać prawidłowość, że każde zmniejszenie szarej strefy generuje widoczny wzrost w legalnej sprzedaży, co ilustruje rok 2018, kiedy zanotowano najwyższą legalną sprzedać papierosów – 43 mld sztuk wobec 41,4 mld w 2016, przy jednoczesnym najniższym poziomie szarej strefie – 11,3 % wobec 18,2% jeszcze 2015. Niestety zakaz produkcji i dystrybucji mentoli w UE będzie stanowił ogromne wyzwanie w walce z szarą strefą. PIH i branża szacują, że po 2020 r. ok. 20 – 30% rynku papierosów znajdzie się w szarej strefie z powodu zakazu produkcji mentoli. Niestety, nasze położenie geograficzne jest jakie jest, a na Białorusi funkcjonują fabryki nastawione wyłącznie na produkcję papierosów pod kątem przemytu. Powstają w nich papierosy w opakowaniach łudząco podobnych do oferowanych przez zachodnich producentów. Tymczasem amatorzy mentoli raczej nie rzucą palenia, lecz rzucą się na swój ulubiony smak – tyle tylko, że w UE dostępny nielegalnie.
Dodatkowo w ubiegłym roku polski rząd o mało sam nie strzelił sobie w stopę identycznym – i nieuzasadnionym zakazem sprzedaży w Polsce opakowań papierosów typu slim. Uzasadnianiem miał być wywiedziony z dyrektywy tytoniowej zakaz sprzedaży takich opakowań (a już nie samych papierosów!) gdyż ……na mniejszym pudełku nie zmieściłyby się odpowiedniej wielkości ostrzeżenia o szkodliwości palenia. Ten barejowski z ducha pomysł, który poza Polską zastosowała tylko Łotwa, udało się zatrzymać m.in. dzięki staraniom Instytutu Staszica, ale także dzięki zgodnej opinii Ministerstwa Spraw Zagranicznych i Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii, które wykazywały zarówno na brak obligacji w dyrektywie do tak restrykcyjnych działań, jak i na ich szkodliwość dla gospodarki. Ten mechanizm jednak ilustruje istotny problem, jaki z tą branżą ma polskie państwo, a jest nim po prostu hipokryzja.
Z jeden strony dobrze mieć branżę generująca miliardowe dochody do budżetu i zwiększającą wartość eksportu, która w dużej mierze na naszym właśnie rynku wytwarza wartość dodaną do importowanego surowca rolniczego. Dochody z tytułu podatku akcyzowego na wyroby tytoniowe w Polsce w 2016 r. wynosiły 18,46 mld zł i odpowiadały za 28% łącznych wpływów budżetowych z tytułu akcyzy, a połączone dochody tytułu akcyzy, VAT, PIT i CIT, około 24 mld zł, co daje 8,9 proc. dochodów podatkowych państwa ogółem.
Z drugiej strony decydentom ciężko przychodzi prowadzić wobec niej przemyślaną politykę, gdyż branża ta produkuje wyrób dla zdrowia szkodliwy. Generalnie, problemem mocno podnoszonym jest brak chęci do dialogu ze strony administracji np. w takich kwestiach jak badania pozwalające stwierdzić niższą toksyczność, czy szkodliwość niektórych innowacyjnych wyrobów do spalania tytoniu. To mogłoby być dodatkowo źródłem nie tylko innowacji produktowej, ale wobec coraz ostrzejszych zakazów ze strony UE, być może także sposobem na utrzymanie opłacalnej i „wysoskoakcyzowej” produkcji na polskim rynku. Tyle tylko że wśród decydentów dominuje podejście, że branża tytoniowa jest z zasady „zła” i nie można z nią wchodzić w dialog. Tymczasem rozsądek i pragmatyzm podpowiada co innego – jeśli jednak, pomimo ostrzeżeń zdrowotnych i edukacji ludzie tytoniu używają i szkodzą swojemu zdrowiu, to w interesie państwa jest, aby szkodzili sobie relatywnie jak najmniej (skoro już muszą!). Dlatego znowu – w interesie państwa jest, aby obywatele mieli dostęp do rzetelnej i zweryfikowanej naukowo wiedzy na temat różnego stopnia szkodliwości różnych wyrobów. Państwo powinno zaś być strażnikiem tego, aby taka wiedzy rzeczywiście była rzetelna i zweryfikowana oraz nie wykorzystywana do innych działań np. kryptoreklamy czy dezinformacji.
Dr Dawid Piekarz, wiceprezes Instytutu Staszica