Z Julianem Pawlakiem, prezesem Stowarzyszenia Krajowa Unia Producentów Soków, rozmawia Radosław Konieczny
Od kilku tygodni trwają intensywne działania, które mają zapobiec prawie pięciokrotnej podwyżce VAT na znaczną część napojów wykorzystujących soki. Jaki jest na chwilę obecną bilans tej batalii?
Ministerstwo Finansów w trakcie konsultacji społecznych, pod wpływem argumentów branży, przystało na pozostawienie preferencyjnej 5 proc. stawki VAT na nektary. Resort finansów zaproponował także, by 5 proc. stawką VAT były objęte napoje warzywne, w których udział masowy soku warzywnego wynosi co najmniej 50 proc. składu surowcowego. To dodatkowa komplikacja systemu podatkowego, a dotyczy produktów nieistniejących, których po prostu nie ma na rynku. Natomiast napoje owocowe zawierające 20 proc. lub więcej soku lub przecieru, które obecnie są objęte stawką VAT 5%, według ostatecznej propozycji Ministerstwa Finansów mają być obłożone maksymalną, 23 proc. stawką VAT, co daje wzrost o 18 pkt proc. Na ostatnim posiedzeniu rządu, w tej sprawie nowelizacja została przekazana do sejmu, właśnie w takiej formie.
Sadownicy oraz producenci napojów owocowych oraz warzywnych od samego początku postulują utrzymanie preferencyjnej, 5 proc. stawki VAT na soki 100 proc., nektary i napoje owocowe i warzywne zawierające 20 proc. lub więcej soku lub przecieru. Wszystkie dotychczasowe propozycje przedstawione przez MF nie są rozwiązaniem kompromisowym.
W interesie polskiego budżetu, gospodarki, krajowych producentów napojów, a także konsumentów byłoby utrzymanie dotychczasowej, 5 proc. stawki VAT zarówno na nektary, jak i napoje owocowe i warzywne zawierające min. 20 proc. soku lub przecieru. Proponowana przez Ministerstwo Finansów podwyżka stawki VAT do 23 proc. na napoje owocowe zawierające 20 proc. i więcej soku lub przecieru będzie odczuwalna dla wielu grup polskiej gospodarki. To olbrzymie obciążenie dla całego sektora rolno-spożywczego. Projekt ustawy jest niekorzystny zarówno dla sadowników, rolników oraz producentów napojów, jak i konsumentów.
Wśród szeregu zagrożeń istotnych z punktu widzenia polskiego sadownictwa, obok planowanej podwyżki VAT na napoje owocowe, pozostają utrzymujące się rosyjskie embargo na eksport polskich owoców, rosnąca konkurencja na rynku owoców i warzyw z zagranicy, szczególnie ze Wschodu, problemy z zatrudnieniem pracowników do zbioru plonów czy trudności z zagospodarowaniem owoców.
Media doniosły, że Ministerstwo Rolnictwa i sejmowa Komisja Rolnictwa podzielają argumenty producentów soków. Czy to wsparcie może Pana zdaniem istotnie przełożyć się na zmianę stanowiska resortu finansów, Sejmu?
W trakcie konsultacji społecznych posłowie bardzo mocno protestowali przeciwko propozycjom Ministerstwa Finansów. Co ważne – oponowali nie tylko przedstawiciele opozycji, ale również partii rządzącej. To na wniosek posła PiS dezyderat Komisji przeciwko zmianom został zaadresowany do premiera, mimo że powstał z inicjatywy opozycji.
Ministerstwo Rolnictwa również podczas sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi przypomniało, że jest przeciwne podwyżkom VAT, które tak mocno uderzają w sadowników.
Problem jest na tyle poważny, że nie ma tu miejsca na spory polityczne. Tu chodzi o być albo nie być wielu gospodarstw rolniczych, które w nowej matrycy VAT nie odnajdą rynku na sprzedaż swoich plonów.
Ministerstwo Finansów na komisji wskazywało, że projekt jest na wczesnym etapie legislacji i sugerowało, że się nie ugnie, a jeśli posłowie opowiadają się za innym rozwiązaniem, będą mieli czas na poprawki później. Jest to całkowicie nieprzejednana postawa, która jest dziwna. Posłowie wskazywali, że celem konsultacji z sejmową Komisją Rolnictwa i Rozwoju Wsi jest właśnie dialog i usunięcie zbędnych zapisów. Dla resortu Finansów najważniejsze było przeforsowanie projektu z pominięciem preferencyjnych stawek VAT na napoje zawierające wysoką zawartość soku lub przecieru, wbrew głosom płynącym z branży oraz opiniom ekspertów.
Jak MF uzasadnia swoją nieprzejednaną postawę?
MF, jako ustawodawca na etapie konsultacji społecznych, nie miało już żadnych argumentów, by bronić zmian w VAT. Na początku prostą podwyżkę podatków, za którą mieli zapłacić sadownicy, tłumaczono „ujednoliceniem stawek VAT”. Potem ministerstwo zmniejszyło skalę podwyżki na nektary z 23% na 8%. W efekcie, grupa produktów objętych dzisiaj jedną stawką miałaby trzy stawki – 5% na soki, 8% na nektary i 23% na napoje owocowe. Chyba zauważono absurd tej sytuacji i z podwyżki na nektary zrezygnowano całkowicie. Z jednej stawki „uproszczono” system do dwóch.
Jednym z argumentów podwyżki na napoje zawierające sok lub przecier była chęć zniesienia arbitralnych granic w matrycy VAT. Granica 20 proc zawartości soku lub przecieru w napoju jest natomiast ugruntowana w klasyfikacji GUS i funkcjonuje od kilkudziesięciu lat. Jej zniesienie spowodowałoby prawdziwy bałagan w branży. Równocześnie ministerstwo samo ustanowiło nową granicę, czyli wyjęcie z podwyżki napojów warzywnych o zawartości soku min. 50 proc. To jest wielki absurd. Nie dość, że nie wiadomo skąd resort wziął tę liczbę, to dodatkowo stworzył kategorię podatkową, która nie obejmuje produktów obecnych na rynku.
Równocześnie resort nie odniósł się do propozycji obniżki podatków na chipsy i słone przekąski do 5 proc. VAT. Jak mantra słyszymy, że to uproszczenie VAT. Tymczasem VAT na napoje owocowe jest czyniony bardziej skomplikowanym i podwyższany. Smażone ziemniaki mają być traktowane jako produkt piekarniczy. Za takie „zracjonalizowanie systemu” zapłacą niestety sadownicy i producenci napojów, bo budżet musi nadal wyjść mniej więcej na zero.
Eksperci Instytutu Staszica zajęli się problemem i doszli do wniosku, że racja jest po stronie przeciwników podwyżki. Podczas dyskusji w sejmie przeciwko pomysłowi wypowiedziały się również inne organizacje. Kto jeszcze jest przeciwny zmianom? Czy oprócz ministerstwa finansów ktoś jeszcze popiera te zmiany?
Podczas komisji sejmowej nie tylko posłowie poparli stanowisko producentów napojów. Dołączyły do nas również organizacje rolnicze i sadownicze. Już wcześniej wiele stron społecznych zgłaszało swoje poparcie. Teraz stoją za nami mocne deklaracje związków zawodowych rolników czy kółek rolniczych. Mam wrażenie, że w tej batalii Ministerstwo Finansów w trakcie konsultacji społecznych pozostało osamotnione i za bardzo nie chciało przyznać się do porażki.
Intencje MF w skali całej matrycy VAT były dobre. Obecna matryca jest pełna absurdów i wiele pracy wymaga jej uporządkowanie. To bardzo dobrze, że ktoś podjął się tego zadania. Jednak samo wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Wspominałem już o chipsach jako produktach piekarniczych, czy ustanowieniu preferencyjnej stawki na nieobecne na rynku napoje warzywne z 50 proc. udziałem soku lub przecieru. To są absurdy, których ustawodawca nie uniknął w aktualnej propozycji matrycy VAT, likwidując takie dziwne zapisy jak różne opodatkowanie wody z kranu, wody butelkowanej i lodu. Doceniam wysiłek Ministerstwa Finansów, ale moim zdaniem, czas przyznać się do błędu. Podejście, w którym przedstawiciele resortu przekonywali posłów i Ministerstwo Rolnictwa, że jak chcą, to będą mieli okazję poprawić ustawę na dalszych etapach legislacyjnych – wydaje mi się przejawem braku odwagi cywilnej i niechęci do poszukiwania kompromisu.
Czy branża jest przygotowana na podwyżkę stawek VAT i kto odczuje jej skutki?
Branża na pewno zareaguje na ewentualną podwyżkę podatku. Po pierwsze, zniknie bodziec, by utrzymywać wysoką zawartość soku w napojach. Obecnie w Polsce ten udział jest średnio wyższy od 20 proc., również dzięki preferencyjnemu VAT. Po podwyżce, zawartość soku lub przecieru w napojach zacznie się zmniejszać, dając preferencje napojom bez zawartości soku.
Zachęta fiskalna to jedno, ale producenci napojów będą musieli zmniejszyć zawartość soku, by móc konkurować cenowo z napojami gazowanymi lub innymi napojami. Dla konsumenta, nowy podatek oznacza wzrost cen nawet o 1,3 zł na litrze. Jak pokazują badania z Zachodu, klienci wybiorą znacznie częściej mniej wartościowe napoje, a nie soki 100 proc., które nadal pozostaną relatywnie drogie.
Spadek popytu i ograniczenie zawartości soku w napoju oznacza mniejsze zapotrzebowanie na surowiec do jego produkcji. Szacujemy jego spadek nawet o 150 tys. ton rocznie. W sytuacji, gdy trwa rosyjskie embargo, a Ukraina czy Chiny są coraz większą konkurencją w eksporcie, musimy dbać, by zagospodarować każdą tonę polskich owoców. Taki spadek produkcji to prawdziwa klęska dla sadowników. Cieszę się, że ministerstwo rolnictwa i posłowie dostrzegają te zagrożenia. Mam nadzieję, że Sejm weźmie to pod uwagę i nie pozostawi wielu gospodarstw w trudnej sytuacji.
Dziękuję za rozmowę