APTEKA DLA APTEKARZA
CZY KORPORACJA BEZ KONTROLI?
Analiza Instytutu Staszica na marginesie projektu zmian
w ustawie Prawo farmaceutyczne
Postulowane od lat przez środowisko izb aptekarskich głębokie zmiany na rynku farmaceutycznym przybrały formę konkretnego projektu. Projekt zmian w ustawie Prawo farmaceutyczne ma usunąć z polskiego rynku sieci apteczne i wprowadzić model zbliżony do obowiązującego na rynku niemieckim. Eksperci wskazują na negatywne skutki forsowanych rozwiązań dla pacjentów – z bardzo możliwą podwyżką cen leków na czele. W ocenie ekspertów Instytutu Staszica należy zwrócić uwagę na inne zagrożenie w wymiarze społecznym – na ogromne wzmocnienie autonomii bardzo i tak dzisiaj silnej korporacji aptekarskiej. Planowane zmiany wzmocnią tę korporację kosztem swobody działalności gospodarczej i prawa własności.
Prawo i Sprawiedliwość od wielu lat ma w swoim programie ograniczanie przywilejów korporacji, które przez wiele lat miały zagwarantowaną prawem bardzo silną pozycję i skutecznie ograniczały publiczny nadzór nad swoim funkcjonowaniem. Udało się wprowadzić głębokie zmiany w funkcjonowaniu korporacji prawniczych.
Jednym z najczęściej wskazywanych negatywnych skutków funkcjonowania korporacji jest ich tendencja do powiększania własnej autonomii kosztem kontroli publicznej, do zamykania się na osoby spoza środowiska (hermetyzacja, zjawisko „korporacyjnych rodzin”) i forsowanie rozwiązań prawnych mających charakter lex specialis czy to w odniesieniu do prawa cywilnego czy administracyjnego. Nie można negować oczywistego faktu, że określone zawody – wiążące się z koniecznością posiadania szczególnych kwalifikacji i powiązane ze szczególną odpowiedzialnością – wymagają specjalnych regulacji. Nie oznacza to jednak przyzwolenia na wyłączanie zasad wolności gospodarczej i ograniczanie konstytucyjnych praw obywateli.
Należy zauważyć, że już obecnie do korporacji zawodowych o najsilniejszej pozycji zalicza się korporacja aptekarska. Zgodnie z utartą praktyką – niepopartą wyraźną podstawą prawną – izby aptekarskie decydują o wydawaniu zaświadczenia stwierdzającego tzw. rękojmię kierownika apteki. Bez tej rękojmi nie jest możliwe prowadzenie placówki, gdyż każda musi posiadać kierownika. Co ciekawe, wspomniana rękojmia ma moc obowiązującą tylko w stosunku do określonej apteki– czyli farmaceuta, który postanowi zmienić pracodawcę i pracować jako kierownik innej apteki, musi przejść od początku całą procedurę, i to pomimo podlegania sądownictwu dyscyplinarnemu, które na bieżąco weryfikuje wykonywanie przez niego zawodu. Nie trzeba dodawać, że w takiej formie sprzyja to budowie lokalnych układów.
Dodatkowo okręgowe rady aptekarskie (których znaczną część stanowią właściciele aptek), pomimo braku jednoznacznej podstawy prawnej w Prawie farmaceutycznym – akcie regulującym kwestie zezwolenia na prowadzenie aptek, wydają opinie w sprawie wydania lub cofnięcia zezwolenia na prowadzenie apteki w toku postępowania prowadzonego przez inspekcję farmaceutyczną. Z uwagi na brak regulacji prawnej takiego postępowania podnoszone są przypadki nieuzasadnionego przedłużania terminu wydania opinii w stosunku do niektórych uczestników rynku aptecznego. Podobnych uprawnień trudno doszukać się w samorządach innych zawodów medycznych.
Forsowany przez lobby izb aptekarskich projekt zmian w ustawie Prawo farmaceutyczne wprowadza możliwość posiadania maksimum czterech aptek przez jednego właściciela – farmaceutę lub spółkę farmaceutów. Skutkiem wejścia w życie takiego rozwiązania będzie oczywiście likwidacja sieci aptecznych, dzisiaj stanowiących około jednej trzeciej rynku. W zdecydowanej większości są to sieci o czysto polskim kapitale, zbudowane w minionym ćwierćwieczu przez polskich aptekarzy. W przypadku rynku farmaceutycznego jakiekolwiek paralele z rynkiem spożywczym i tamtejszymi sieciami są – ze względu na strukturę rynku i strukturę kapitałową – całkowicie nieuprawnione. Nie mamy tu do czynienia z walką o równowagę między „wielkimi” a „małymi”, lecz z walką o to, czy rynek apteczny będzie rynkiem pacjenta, czy też rynkiem hurtowni farmaceutycznych, podobnie jak w Niemczech i innych państwach, które przyjęły podobny model.
Szczegółowe zapisy projektu nowelizacji Prawa farmaceutycznego mają wspólny mianownik – dalsze wzmocnienie i tak mocnej korporacji aptekarskiej. W naturalny sposób ograniczona zostanie konkurencja na rynku – i to także na przyszłość. Premiowane będą bowiem apteki już istniejące, jako że projekt wprowadza kryteria ograniczające liczbę aptek: ludnościowe (jedna apteka na 3000 osób) i odległościowe (co najmniej 1 km odległości między aptekami). Należy podkreślić, że przyjęcie akurat takiego kryterium nie zostało uzasadnione i jest całkowicie arbitralne.
Jeszcze więcej wątpliwości budzą zapisy wyłączające przepisy prawa cywilnego i handlowego w odniesieniu do placówek aptecznych. Wyłączają one stosowanie przepisów Kodeksu spółek handlowych w zakresie sukcesji uniwersalnej w odniesieniu do aptek ogólnodostępnych. Wyłączono także możliwość dziedziczenia zezwolenia na prowadzenie apteki przez spadkobiercę, który nie jest farmaceutą.
Taki zapis oddaje prywatną własność apteki całkowicie pod kontrolę korporacji. Nasuwa się pytanie o jego zgodność z konstytucyjną zasadą ochrony własności. Co oznacza on w szczegółach? Jeżeli np. spółka prowadząca apteki zdecyduje się podzielić bądź sprzedać jedną z aptek innemu podmiotowi, to nie dojdzie do automatycznego przejścia zezwolenia na następcę prawnego. Zostanie zatem z majątkiem, którego faktycznie nie będzie mogła zbyć i nie będzie mogła liczyć na odszkodowanie za takie ograniczenie. Podobna sytuacja będzie miała miejsce, gdy własność apteki odziedziczy osoba niebędąca farmaceutą.
O ile w pełni zrozumiały jest wymóg wykształcenia farmaceutycznego i związanych z tym kwalifikacji przez kierownika apteki, to nie ma żadnego powodu, by znosić prawo do swobodnego dysponowania swoją własnością przez właściciela przedsiębiorstwa. Wprowadzenie analogicznych zasad w innych sektorach rynku słuszni zostałoby okrzyknięte absurdem. Czy można sobie wyobrazić ustawowy zakaz posiadania firmy zajmującej się przewozami autokarowymi przez osobę, która nie ma prawa jazdy uprawniającego do prowadzenia autobusu? I dodatkowo zakaz dziedziczenia tejże firmy przez osobę bez takich uprawnień? A przecież transport publiczny jest dziedziną, w której kwalifikacje decydują o ludzkim życiu i zdrowiu.
Eksperci Instytutu Staszica są zdania, że w sprawie kontrowersyjnych propozycji jak najszybciej powinien zabrać głos rząd. Trzeba zwrócić uwagę na fakt, iż bardzo wiele zaniedbań i barier dla rozwoju polskiej gospodarki w różnych dziedzinach brało początek z braku strategii państwa w tejże dziedzinie. Tam gdzie państwo nie stwarza strategii- a wiec kierunków i ram rozwoju, lub przyjmuje strategię błędną- dany obszar łatwo może paść łupem interesów korporacji. W Polsce oddolnie kształtuje się optymalny z punktu widzenia pacjenta model rozwoju powstałych na gruncie kapitału polskiego sieci aptek. Państwo powinno wypracować model rozwoju, który pozwoli na utrzymanie rynkowej równowagi, a jednocześnie uwzględni kwestie związane z bezpieczeństwem społecznym.
Bezpieczeństwo społeczne państwa wymaga m.in. zagwarantowania obywatelom szerokiego dostępu do leków i środków medycznych w rozsądnych cenach. Służą temu odpowiednie regulacje, gwarantujące bezpieczeństwo obrotu oraz mechanizmy rynkowe poprzez konkurencję miedzy dystrybutorami gwarantujące przystępne ceny. Oddawanie tego sektora całkowicie w ręce korporacji zawodowej będzie zagrażało szeroko rozumianemu bezpieczeństwu obywateli. Do tego bowiem prowadzi sztuczne ograniczanie liczby aptek i tworzenie mechanizmów sprzyjających wzrostowi cen.
* * *
Instytut Staszica to niezależny think-tank, zajmujący się kwestiami społecznymi w kontekście zrównoważonego rozwoju. W gronie współpracowników IS znajdują się publicyści, wykładowcy akademiccy, eksperci. Prezesem Instytutu jest dr Marek Palczewski.